Natury nie oszukasz, czyli jak Maja Staśko zapragnęła zostać mamą

Znana z feministycznych poglądów Maja Staśko zapragnęła zostać mamą. Z tego powodu na proaborcyjną aktywistkę prezentującą w sieci swoje starania o ciążę spadł internetowy hejt. Kobieta zdaje się nie rozumieć skierowanych pod jej adresem krytycznych uwag. Dlaczego?   „Gościnią najnowszego odcinka podcastu N97 jest Maja Staśko, dziennikarka, dramaturżka, osoba normalizująca tematy związane z leczeniem niepłodności. […] Artykuł Natury nie oszukasz, czyli jak Maja Staśko zapragnęła zostać mamą pochodzi z serwisu PCH24.pl.

Mar 8, 2025 - 06:38
 0
Natury nie oszukasz, czyli jak Maja Staśko zapragnęła zostać mamą

Znana z feministycznych poglądów Maja Staśko zapragnęła zostać mamą. Z tego powodu na proaborcyjną aktywistkę prezentującą w sieci swoje starania o ciążę spadł internetowy hejt. Kobieta zdaje się nie rozumieć skierowanych pod jej adresem krytycznych uwag. Dlaczego?

 

„Gościnią najnowszego odcinka podcastu N97 jest Maja Staśko, dziennikarka, dramaturżka, osoba normalizująca tematy związane z leczeniem niepłodności. Rozmawiamy o tym jak trudny i skomplikowany jest proces starań o dziecko” – czytamy na „fejsbukowym” koncie Polskiego Radia Dzieciom. Z przedstawionych przez rozgłośnię informacji możemy się dowiedzieć, że opublikowana pod koniec stycznia rozmowa z bohaterką podcastu została nagrana kilka dni po tym, gdy „Maja straciła ciążę”. „Gościni podkreśla – czytamy dalej – jak ważne jest to, aby dać sobie czas i pozwolić na przeżycie żałoby”.

Z zamieszczonej w mediach społecznościowych Polskiego Radia notki nie dowiadujemy się jednakowoż o zaangażowaniu Mai Staśko w działania na rzecz legalizacji aborcji w Polsce. Nie wiemy zatem, że zaproszona przez Karinę Terzoni rozmówczyni przez ostatnie lata wspierała aktywnie środowiska walczące o wyłączenie nienarodzonych ludzi spod prawnej ochrony życia. Słuchaczom dedykowanej dzieciom stacji radiowej nikt nie przypomniał publikowanych przez aktywistkę postów o treści (Instagram): „Jakoś kobiety nie decydują o losach pindoli, nie mówią panom, czy mogą się zaspokajać, gdzie, jak i z kim. Mamy świadomość, że gdyby to oni zachodzili w ciąże, aborcja byłaby, wraz z całą diagnostyką, dostępna za każdym rogiem. Od dekad trwa ta seksistowska, mizoginistyczna, ohydna debata panów o tym, że kobiety to wariatki, będą jadły tabletkę dzień po jak cukierki, będą się puszczać, aborcję traktować jak antykoncepcję. Walcie się”. Prowadząca podcast pominęła też milczeniem przywołany przez Staśkę spektakl teatralny pt. „Wk****one kobiety w leju po Polsce”, który zrealizowano na podstawie twórczości „dramaturżki” wyrażającej jej frustrację w odniesieniu do emocji przeżywanych podczas tzw. czarnych protestów.

Bez tych informacji nie sposób właściwie odnieść się do opowiedzianej przez Maję Staśko historii. Z rozmowy wyłania się obraz dotkniętej cierpieniem fizycznym i psychicznym kobiety, która zapragnęła zostać mamą. Na drodze do jej szczęścia pojawił się jednak problem w postaci niezdiagnozowanej przez lata endometriozy. Towarzyszący chorobie przewlekły ból miał być konsekwentnie ignorowany przez lekarzy do czasu, gdy „gościni” zdecydowała się założyć rodzinę. Wówczas, jak twierdzi, sprawą jej kobiecych dolegliwości poważniej zainteresowali się specjaliści. Postawiona diagnoza była dla bohaterki radiowego podcastu uwalniająca. Pozwoliła zrozumieć dotychczasowe udręki, wskazała też odpowiedni kierunek dalszych działań. Rozwiązaniem trapiącej ją bolączki okazała się metoda in vitro. Rzeczywistość jednak boleśnie zweryfikowała jej nadzieje. W trakcie podjętych procedur rozmówczyni Kariny Terzoni „straciła ciążę”, którą publicznie opłakiwała.

Przykład Mai Staśko dobitnie pokazuje fałsz feministycznej ideologii, która zniekształca sposób postrzegania rzeczywistości przez kobiety. Z jednej strony przeznaczony do eliminacji człowiek na najwcześniejszym etapie rozwoju nazywany jest zlepkiem komórek, z drugiej zaś traktuje się go podmiotowo, kiedy zaistnieje taka potrzeba lub wola. Uchodzącym za wykształcone feministkom brakuje elementarnej wiedzy i zdają się być ślepe na wewnętrzną sprzeczność głoszonych przez siebie poglądów. W tym względzie Staśko nie różni się niczym od wrzeszczących na ulicach koleżanek. W jednym z instagramowych postów pisała: „Marzę o ciąży, marzę też, by osoby, które nie chcą lub nie mogą być w ciąży, nie były do niej przymuszane. To się łączy, nie wyklucza”.

Przyjęcie takiego sposobu myślenia ma wszelako swoje konsekwencje. Staśko nie jest w stanie pojąć reakcji osób komentujących jej przeżycia po stracie ciąży biochemicznej, czyli takiej, w której zaistniało życie, ale nie doszło do implantacji zarodka w macicy. Nie rozumie powodu negowania jej macierzyńskich odczuć. W rozmowie na antenie Polskiego Radia żaliła się słuchaczom, że tego typu opinie „unieważniły” jej stan. O swoich emocjach miała opowiedzieć nawet lekarzom, którzy zapewniali ją, że przez krótki moment była matką, ponieważ – jak relacjonowała – nawet niepotwierdzona klinicznie ciąża jest ciążą. Ten wątek rozmowy zakończyła słowami: „I koniec tej dyskusji”. Co więcej, wielomiesięczne starania o dziecko, które finalnie pojawia się w kobiecym łonie, nazwała cudem.

Staśko narzekając na wymierzony w nią internetowy hejt, zdaje się nie zauważać pułapek wyznawanego przez siebie feminizmu. Negowanie istnienia życia na tak wczesnym etapie rozwoju jest wszakże pokłosiem wieloletniej pracy bojowniczek o prawo do legalnego zabijania nienarodzonych dzieci. To z ust Barbary Nowackiej podczas sejmowych obrad padły pamiętne słowa: „Żołądź to nie jest dąb, jajko to nie jest kura, a płód, zarodek, zygota i zlepek komórek nie jest dzieckiem”. Jeśli w niektórych rodzi się więc sprzeciw wobec faktu, że Maja Staśko została matką już na początkowym etapie życia jej dziecka, to dlatego, że od dekad aborcjoniści wciskali Polakom do głów antynaukowe przekonania. Ponadto, kobieta nie rozumie, że swoją skrajnie ideologiczną postawą naraziła się na słuszną krytykę osób wytykających jej hipokryzję. Co równie ważne, publiczne eksponowanie działań w tak intymnej sferze jak powołanie do życia drugiego człowieka, świadczy nie tylko o chęci zaistnienia w sieci, ale też o ostentacyjnej niedojrzałości. Niemalże całe Instastory bohaterki naszych rozważań dotyczy jej starań zrodzenia wymarzonego potomka, przy jednoczesnym sporadycznym akcentowaniu pogardy dla poczętego życia przejawiającej się w popieraniu tzw. prawa do aborcji.

Historia Mai Staśko jest pouczająca z wielu powodów. Jednym z nich są godne przywołania uwagi kobiety w odniesieniu do doświadczanej przez nią sfery cielesnej. Wśród internetowych wpisów Staśko czytamy: „Ciało, które nie daje życia, stało się dla mnie nie do życia”. Ta głęboka refleksja przywodzi poniekąd prawdę o kobiecej cielesności, w którą wpisano zdolność do przekazywania życia. I to właśnie o ten przywilej rodzenia toczy się dzisiaj największa batalia. W tym względzie szczególnie wroga wobec niewiast jest dzisiejsza feministyczna ideologia. W kluczu jej łatwo dostrzegalnych założeń mieści się negowanie prawdy o naturze kobiet i ich powołaniu. Ruchy feministycznie, głosząc hasła o potrzebie równouprawnienia obu płci, nawołują w praktyce aby kobiety upodobniły się do mężczyzn. Wpisane w naszą naturę macierzyństwo zostało w ten sposób złożone na ołtarzu brutalnej walki feministek z mężczyznami. Ofiarami rozpętanej przez zideologizowane aktywistki wojenki są same kobiety, a do niepowetowanych strat tego konfliktu należą niezliczone ludzkie istnienia.

W tym kontekście warto przywołać opinię niemieckiej pisarki Karin Struck, która uśmierciła swojego nienarodzonego potomka. W przejmującej książce pt. „Widzę moje dziecko we śnie” przyznała, że w procedurze aborcji kobieta oraz jej sumienie i godność umierają duchowo, fizycznie i społecznie. Jak twierdziła, aborcja jest wyrazem pogardy dla kobiety, a nie jej wyzwoleniem. „Dopuszczając się aborcji – pisała – pozbawiłam sama siebie wartości. Głębokim, wżerającym się w serce człowieka następstwem aborcji jest właśnie to, że kobiety poprzez ingerencję w swoje ciało zostają pozbawione poczucia własnej godności i wartości i same angażują się w związki uczuciowe z mężczyznami poniżej ich poziomu albo w związki, w których są wykorzystywane”.

Feministki, walcząc o swoje tak zwane prawa reprodukcyjne, chcą legalnie zabijać nienarodzone dzieci, pozbawiając tym samym kobiety wartości, o czym pisała wspomniana Karin Struck. W powołaniu do macierzyństwa wyraża się bowiem najwspanialszy Boży zamysł. Niewiasty najbardziej przypominają Chrystusa w swoim trudzie zrodzenia i wychowania potomka. Podobnie jak Zbawiciel dają swoje ciało i przelewają swoją krew, by dać życie. Dzieje się to zarówno w wymiarze fizycznym, jak i duchowym. Ich codzienna obecność, troska i miłość pozwalają prawidłowo wzrastać nowemu pokoleniu. Dlatego wrogiem feministek są nie tylko mężczyźni, ale też oddane swoim mężom i dzieciom matki. Ta pogarda wobec rodzicielek znamionuje niechęć tego typu kobiet do własnego powołania, które wiąże się z trudem i znojem, umieraniem dla siebie, ale też z nieopisanym szczęściem i poczuciem życiowej satysfakcji.

I właśnie za takim szczęściem, za nieskrywaną radością tęskni wiele niewiast, którym nie jest dane wydać na świat potomstwa. Wśród nich publicznie mówi o tym Maja Staśko, nie zauważając jednocześnie niebezpieczeństwa wynikającego z wewnętrznej sprzeczności głoszonych poglądów. Ten dysonans w podejściu do życia ma jednak swoje realne następstwa. Pod jednym z instagramowych wpisów Staśko możemy przeczytać: (@wioladuleba)„Maja. Lubię cię. Jak miałam dwadzieścia kilka lat (teraz czterdzieści na karku), starałam się o dziecko. Pragnęłam jej. Koleżanki zachodziły bez problemu, ja, niestety nie. Bez powodu, większej przyczyny. Wszystkie badania idealnie mi wychodziły… Wiem ze masz endometriozę, ja nie miałam, wręcz przeciwnie. Usłyszałam w końcu ze muszę odpuścić, dać sobie czas, pogodzić się. Jak w końcu zaczęłam mówić o swojej bezpłodności i już pogodziłam się ze nie będę mieć dzieci, zaczęłam zachodzić rok po roku. Ale już nie chciałam dzieci… mieszkam w UK, usunęłam obie ciąże”.

Dziś Maja Staśko walczy o poczęcie dziecka, nazywając je swoją „pszczółką”, ale jutro może uznać, że nie jest gotowa być matką, usuwając ze swojego łona „zlepek komórek”. W końcu to się łączy, nie wyklucza.

Anna Nowogrodzka-Patryarcha

 

 

 

Artykuł Natury nie oszukasz, czyli jak Maja Staśko zapragnęła zostać mamą pochodzi z serwisu PCH24.pl.