Napisać swoją historię. Jak Arsenal może pokonać Paris Saint-Germain?

Bardzo ciężkie, ale nie niemożliwe. Tak mniej więcej można opisać zadanie stojące przed Arsenalem na Parc Des Princes, gdzie dzisiaj o 21:00 The Gunners zmierzą się z Paris Saint-Germain, próbując odrobić bramkę straty z pierwszego spotkania. Co może pomóc drużynie Mikela Artety w odwróceniu losów tego dwumeczu? Remontada. Nie wiemy, czy to słowo padało najczęściej [...] Artykuł Napisać swoją historię. Jak Arsenal może pokonać Paris Saint-Germain? pochodzi z serwisu Angielskie Espresso.

Maj 7, 2025 - 17:30
 0
Napisać swoją historię. Jak Arsenal może pokonać Paris Saint-Germain?

Bardzo ciężkie, ale nie niemożliwe. Tak mniej więcej można opisać zadanie stojące przed Arsenalem na Parc Des Princes, gdzie dzisiaj o 21:00 The Gunners zmierzą się z Paris Saint-Germain, próbując odrobić bramkę straty z pierwszego spotkania. Co może pomóc drużynie Mikela Artety w odwróceniu losów tego dwumeczu?

Remontada. Nie wiemy, czy to słowo padało najczęściej w szatni Arsenalu w ubiegłym tygodniu. Nie wiemy także, czy klub z Emirates przygotował specjalny motywacyjny filmik dla zawodników, który miałby spotęgować ich wiarę w odwrócenie losów dwumeczu z Paris Saint-Germain. Wiemy za to, że podopieczni Mikela Artety, jak i  sam Bask, musieliby zapisać się na kartach klubowej historii, aby pokonać Paryżan i zameldować się w półfinale Ligi Mistrzów. Rozbierzmy to sobie na czynniki pierwsze – dzięki uprzejmości konta @MAA_Gunner na portalu X (dawniej Twitter):

  • Arsenal nigdy nie odwrócił losów dwumeczu po przegranej u siebie w pierwszym meczu fazy pucharowej Ligi Mistrzów.
  • Arsenal nigdy nie wygrał pięciu wyjazdowych spotkań z rzędu w rozgrywkach Ligi Mistrzów.
  • Arsenal nigdy nie wyeliminował francuskiej drużyny w Lidze Mistrzów.
  • Arsenal nie wygrał żadnego ze swoich ostatnich sześciu meczów w ramach półfinałów wszelakich rozgrywek.
  • Arsenal nie wygrał żadnego ze swoich ostatnich czterech spotkań półfinałowych w ramach rozgrywek Ligi Mistrzów.
  • Arsenal nigdy nie zdobył bramki w wyjazdowym spotkaniu półfinału Ligi Mistrzów.

Czy wszystkie z wymienionych okoliczności mają jakiekolwiek znaczenie przed dzisiejszą batalią o awans do finału tegorocznej edycji Ligi Mistrzów, która czeka nas na Parc De Princes? W żadnym wypadku. Na konferencji prasowej przed dzisiejszym starciem odniósł się do tego zresztą sam Mikel Arteta:

Jakiś czas temu prawdopodobnie nikt nie powiedziałby, że znajdziemy się w tej pozycji. Tu także historia była przeciwko nam, więc teraz chcemy napisać naszą własną historię.

Jesteśmy w półfinale Ligi Mistrzów, grając w jednym z najpiękniejszych miast świata, przeciwko genialnemu rywalowi. Ciężko o większą wagę meczu. Chcemy napisać historię na nowo, jutro mamy na to świetną okazję.

Ba, możemy znaleźć okoliczności mogące krzepić serca kibiców The Gunners. Pamiętacie ostatnie europejskie trofeum zdobyte przez Arsenal? Pewnie nie (ze mną włącznie). Wbrew ogólnie panującemu przekonaniu, Arsenal zdobył jednak takowe w sezonie 1993/94. Puchar Zdobywców Pucharów – co to były za rozgrywki! The Gunners podnieśli puchar za ich wygranie po pokonaniu w finale AC Parmy 1:0. Ciekawsze jest jednak to, kogo wówczas popularni Kanonierzy pokonali w półfinale. Zgadza się – byli to ich dzisiejsi rywale, Paris Saint-Germain. Co więcej – mimo że odwracanie wyników po niekorzystnym rezultacie w pierwszym spotkaniu półfinału Ligi Mistrzów rozgrywanym u siebie jest rzadkim zjawiskiem, nie jest czymś niemożliwym. Zdarzyło się bowiem aż dwukrotnie. W sezonie 1995/96 ta sztuka udała się Ajaxowi, który wyrzucił wtedy za burtę rozgrywek grecki Panathinaikos. Jeszcze ciekawszy jest jednak drugi przypadek, którego autorami są odwieczni rywale zza miedzy The Gunners – Tottenham. Koguty w sezonie 18/19 po przegranej w pierwszym meczu finalnie wyeliminowali z rozgrywek Ajax. Wszystko wydaje się być zapisane w gwiazdach.

Najprostszy powód do wszelkiego optymizmu może być jednak jeszcze bardziej prozaiczny – Kanonierzy mają do odrobienia „zaledwie” jedną bramkę. Mimo szturmu PSG w pierwszych 20-25 minutach, finalnie spotkanie na Emirates okazało się o wiele bardziej wyrównane, niż wielu zdaje się pamiętać. Spójrzmy na liczby. W pierwszym kwadransie meczu Paryżanie mieli 75% posiadania piłki i już w czwartej minucie wyszli na prowadzenie za sprawą fenomenalnego w tym sezonie Ousmane’a Dembele. Arsenal bywa pokonywany i remisuje wiele spotkań, jednak rzadko kiedy rywal jest w stanie zdominować drużynę Mikela Artety w sposób, w jaki zrobili to wówczas świeżo upieczeni Mistrzowie Francji. Finalnie spotkanie zakończyło się jednak wyrównanym posiadaniem piłki na poziomie 49% do 51% dla Paryżan, przewagą gospodarzy pod względem wykreowanego współczynnika xG w stosunku 1.63 do 1.16, a także częstszym zmuszaniem do interwencji Gianluigiego Donnarummy aniżeli Davida Rayi. Dwie doskonałe okazje miał Gabriel Martinelli, jedną Leandro Trossard, w jednej sytuacji świetnie dysponowany w tym meczu Joao Neves zdjął piłkę z nogi tuż przed bramką Mikelowi Merino. Warto także wspomnieć o nieuznanej ostatecznie z powodu spalonego bramce Merino po dośrodkowaniu Declana Rice’a. By sprawiedliwości stało się zadość nie możemy także zapomnieć o szansach przyjezdnych – pudle Barcoli i poprzeczce Ramosa. Arsenal miał jednak swoje szanse i spokojnie mógł wieźć do Francji inny wynik, niż faktycznie miało to miejsce.

Światło w tunelu to pociąg…

Wróćmy jednak do wspomnianych pierwszych 20-25 minut pierwszego meczu. Po tym fragmencie mecz stał się o wiele bardziej wyrównany i Arsenal był w stanie dojść w nim do głosu. Na konferencji prasowej po meczu, menedżer The Gunners, Mikel Arteta, stwierdził, że po tym okresie skorygował mankament w grze jego drużyny, który pozwolił jej na „podpięcie się” do tego spotkania.

Mieliśmy jeden problem, który skorygowaliśmy po 15-20 minutach meczu i utrzymaliśmy przez resztę meczu, co – w moim mniemaniu – odwróciło jego przebieg.

O co więc chodziło? W tym okresie Paryżanie wyjątkowo często byli w stanie znaleźć Ousmane Dembele w środku boiska, mającego zdecydowanie zbyt dużo wolnej przestrzeni. Po jednym z takich ruchów padła zresztą jedyna jak się okazało bramka w tym meczu. Co ciekawe, bramka ta była bliźniacza pod względem ruchów francuskiej drużyny w porównaniu do tej, jaką zdobyli oni w starciu z Liverpoolem we wcześniejszym etapie fazy pucharowej.