Kto wygra wybory prezydenckie w Polsce? Rozmowa z Adamem Jasserem [PODCAST]
Co nadchodzące wybory prezydenckie w Polsce oznaczają dla Europy? Jakie są główne tematy i kluczowe różnice między kandydatami, które pojawiają się w trakcie trwającej kampanii? I jak wynik wyborów wpłynie na obecny rząd i jego politykę? Leszek Jażdżewski (Fundacja Liberte!) rozmawia z Adamem Jasserem, analitykiem gospodarczym i politycznym z 30-letnim doświadczeniem zawodowym jako dziennikarz, redaktor […] The post Kto wygra wybory prezydenckie w Polsce? Rozmowa z Adamem Jasserem [PODCAST] appeared first on Liberté!.
![Kto wygra wybory prezydenckie w Polsce? Rozmowa z Adamem Jasserem [PODCAST]](https://liberte.pl/app/uploads/2025/05/Episode-202-2540x910-1024x367.png)
Co nadchodzące wybory prezydenckie w Polsce oznaczają dla Europy? Jakie są główne tematy i kluczowe różnice między kandydatami, które pojawiają się w trakcie trwającej kampanii? I jak wynik wyborów wpłynie na obecny rząd i jego politykę? Leszek Jażdżewski (Fundacja Liberte!) rozmawia z Adamem Jasserem, analitykiem gospodarczym i politycznym z 30-letnim doświadczeniem zawodowym jako dziennikarz, redaktor i polityk. Obecnie jest on wicedyrektorem TVP World oraz gospodarzem programu publicystycznego „On the Record”.
Leszek Jażdżewski (LJ): Kto będzie następnym polskim prezydentem po 1 czerwca? I dlaczego jest to istotne w kontekście europejskim?
Adam Jasser (AJ): Wprawdzie nie mam przy sobie mojej kryształowej kuli, ale mogę odnieść się do tego, co obserwuję w badaniach opinii publicznej i sondażach. Z danych tych wynika, że na prowadzeniu jest Rafał Trzaskowski – obecny prezydent Warszawy, kandydat centroprawicowy czy też centrowy. Jak duży jest ten margines przewagi i czy dynamika ta zmieni się przed drugą turą wyborów, nie jest do końca jasne, ale wydaje się mało prawdopodobne, aby mógł on przegrać nadchodzące wybory prezydenckie.
LJ: O co tak naprawdę chodzi w nadchodzących wyborach prezydenckich? Jakie tematy są poruszane? I jacy są kluczowi aktorzy w trwającej kampanii?
AJ: Oprócz Rafała Trzaskowskiego, który reprezentuje proeuropejskie partie głównego nurtu i kieruje swój przekaz do proeuropejskich wyborców głównego nurtu, jego głównym rywalem jest Karol Nawrocki, który reprezentuje konserwatywną (czy też prawicową), eurosceptyczną partię Prawo i Sprawiedliwość. To partia, która rządziła w Polsce przez osiem lat, zanim obecny rząd przejął władzę na początku 2024 roku. To właśnie Karol Nawrocki stanowi główne wyzwanie dla rządzącej większości, która stoi za Rafałem Trzaskowskim.
Dlatego też w pewnym sensie wybory te można interpretować jako przedterminowy plebiscyt lub referendum w sprawie rządu premiera Donalda Tuska, Rafała Trzaskowskiego i całej koalicji, którą reprezentują. Ale to tylko jeden wymiar. Drugim wymiarem jest to, że jest to znowu rywalizacja między siłami politycznymi, które widzą Polskę w sercu Europy, będącą aktywnym członkiem wspólnoty, a jednocześnie próbują przyjąć rolę lidera w tej wspólnocie. Oczywiście proporcjonalnie do polskiego PKB i ogólnej pozycji kraju. Wraz z Francją, Niemcami i być może Włochami, Polska chce zasiadać przy głównym stole. I widzieliśmy pewne dowody na to, że obecna koalicja i Rafał Trzaskowski będą w stanie pełnić tę funkcję w Europie.
Tymczasem Karol Nawrocki i Prawo i Sprawiedliwość reprezentują eurosceptyczną odnogę polityki europejskiej. W ciągu ośmiu lat sprawowania władzy udało im się w zasadzie zrazić do siebie wszystkich europejskich partnerów – z kilkoma drobnymi wyjątkami, takimi jak Viktor Orban. Ale nawet w tym przypadku, różnice w kwestii Ukrainy sprawiły, że ostatecznie Prawo i Sprawiedliwość i ich rząd były dość odizolowane w Europie. Innymi słowy, nie byli oni w stanie wykorzystać naprawdę silnej pozycji gospodarczej, politycznej i obronnej Polski do forsowania polskich interesów.
Dlatego też, jeśli wygra Rafał Trzaskowski, możemy założyć, że miejsce Polski w centrum europejskiej polityki pozostanie na swoim miejscu – a wręcz zostanie wzmocnione. Jeśli wygra Karol Nawrocki, to oczywiście status ten zostanie zakwestionowany. Co więcej, brak wewnętrznej spójności w Polsce, który prawdopodobnie wyniknie z przejęcia przez niego prezydentury, sprawi, że Polska będzie prawdopodobnie mniej skuteczna na scenie europejskiej.
LJ: Prezydent Polski jest głównie odpowiedzialny za politykę zagraniczną i obronność, chociaż to rząd tak naprawdę kształtuje tę politykę. W związku z tym, w jakim stopniu, Pana zdaniem, wybór Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych odegrał rolę w polskich wyborach prezydenckich? I czy kwestie bezpieczeństwa związane z agendą ukraińską mają znaczenie w tej kampanii?
AJ: Prezydent jest wybierany w Polsce w wyborach bezpośrednich, więc ma bardzo silny mandat społeczny. Jednocześnie jednak, jeśli chodzi o kształtowanie polityki, jego rola jest tak naprawdę ograniczona. Niektórzy komentatorzy nazywają to „władzą negatywną”. Oznacza to, że prezydent może wetować ustawy, opóźniać nominacje i ogólnie utrudniać życie większości parlamentarnej. Wciąż jednak nie jest tak, że prezydent może naprawdę zmienić kurs polityki, chyba że blokuje pewne rzeczy – co również jest pewną formą zmiany polityki.
Dlatego, niestety, polski porządek konstytucyjny sprawia, że prezydent albo pełni rolę konsensualną, dążąc do konsensusu, próbując doprowadzić do kompromisu i ustabilizować sytuację polityczną, albo jedyną inną rolą prezydenta jest bycie władzą negatywną – wetowanie ustawodawstwa i domaganie się zmian w polityce, czego bardzo często rządząca większość w parlamencie niekoniecznie będzie przestrzegać. A do obalenia prezydenckiego weta potrzeba trzech piątych głosów w polskim parlamencie (co jest bardzo trudne do uzyskania).
Innymi słowy, prezydent jest głową państwa. Tak, jest głównodowodzącym. Jednak w rzeczywistości polityka obronna i kluczowe decyzje są podejmowane przez Ministerstwo Obrony Narodowej. W związku z tym wiele zależy od osobowości osoby pełniącej tę funkcję oraz od zrozumienia, jaka jest rola prezydenta – w duchu prawa, a nie litery prawa. Jak dotąd Polska nie miała w tej kwestii szczęścia. Myślę, że jedynym prezydentem, któremu udało się być postacią budującą konsensus i starającą się być względnie neutralną wobec wszystkich partii politycznych, był Aleksander Kwaśniewski – były prezydent komunistyczny, a później socjaldemokratyczny, który sprawował władzę przez dwie kolejne kadencje w latach 1995-2005.
Kwaśniewskiemu udało się wykreować aurę swoistego rodzaju ojca dla narodu i służyć jako arbiter. Choć nie ukrywał swoich lewicowych sympatii, potrafił też patrzeć przez inne pryzmaty i dążył do konsensusu w wielu kwestiach. Późniejsi prezydenci, tacy jak Lech Kaczyński (brat obecnego lidera PiS, Jarosława Kaczyńskiego), byli zdecydowanie partyjni. Chociaż później był krótki, czteroletni okres, kiedy był inny prezydent, który był może nieco bardziej kompromisowy, to jednak nadal był wyraźnie związany z ówczesną partią rządzącą.
Następnie przez ostatnią dekadę mieliśmy na tym stanowisku Andrzeja Dudę, który był bardzo stronniczy. Zasadniczo był zakładnikiem Prawa i Sprawiedliwości i ich polityki. Jest on w dużej mierze odpowiedzialny za niektóre problemy konstytucyjne i spory dotyczące praworządności w Polsce z ostatnich ośmiu lat.
Dlatego też teraz naprawdę ważne jest, aby zrozumieć, że albo Polska wybierze prezydenta, który będzie trzymał się zasad konstytucyjnych i spróbuje przezwyciężyć istniejące podziały i polaryzacje (i wierzę, że Rafał Trzaskowski będzie starał się to zrobić), albo będziemy mieli do czynienia z kontynuacją obecnej konfrontacyjnej kohabitacji (jeśli wygra Karol Nawrocki, lub być może ktoś jeszcze bardziej na prawo, ponieważ w wyścigu jest też trzecia osoba, która ma jednak niewielkie szanse na przejście do drugiej tury).
Kohabitacja jest tu słowem kluczowym. Jeśli prezydent, premier i większość parlamentarna są z przeciwnych obozów, niezwykle trudno jest przeforsować ustawodawstwo i program reform, które zapewniłyby istotne decyzje polityczne.
Jeśli zaś chodzi o wpływ wyboru Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych i, ogólnie rzecz biorąc, ruchu MAGA na polskie wybory, wydaje się, że dla prawicowych lub konserwatywnych wyborców w Polsce jest jasne, że Karol Nawrocki jest bliski ideologii MAGA. Jednocześnie jednak mogliśmy zaobserwować, że poparcie ze strony Donalda Trumpa lub jego popleczników, takich jak JD Vance czy Elon Musk, niekoniecznie pomaga w zwiększeniu liczby głosów. Dlatego w pewnym sensie jest to niczym przekonywanie już przekonanych. I choć Karol Nawrocki zrobił sobie zdjęcie z Donaldem Trumpem w Gabinecie Owalnym, to wydaje się, że samo w sobie nie zrobiło to aż tak dużej różnicy – bo w końcu nie powinno.
LJ: Czy jest możliwe, że będziemy mieli do czynienia z jakimiś problemami związanymi z legalnością wyborów prezydenckich? W końcu to właśnie wydarzyło się niedawno w Rumunii. A może nie mamy się czym martwić?
AJ: Ogólnie rzecz biorąc, nie jestem tym zbytnio zaniepokojony, ponieważ jest to głosowanie powszechne i nikt nie kwestionuje uczciwości procesu wyborczego jako takiego. Trudno będzie jakimkolwiek aktorom próbować podważyć wynik na podstawie pewnych znaków zapytania dotyczących legalności Trybunału Konstytucyjnego, który musi zweryfikować wynik. Byłoby samobójstwem, gdyby ci urzędnicy próbowali unieważnić prawdziwe wybory – o ile oczywiście nie będzie ku temu solidnych podstaw. Nie sądzę jednak, by sytuacja była porównywalna z Rumunią. Dlatego ogólnie rzecz biorąc, wynik wyborów będzie respektowany.
Oczywiście możemy mieć do czynienia z sytuacją, w której różnica głosów będzie tak marginalna, że możemy spodziewać się ponownego przeliczenia głosów i protestów, które mogą się przeciągać. Jednak ważne jest, aby pamiętać, że nawet jeśli z jakiegoś powodu pojawią się wątpliwości prawne dotyczące tego procesu, prezydent Andrzej Duda musi opuścić urząd do sierpnia, niezależnie od tego, co się stanie. Jego kadencja wygasa. Nie może dalej pełnić funkcji prezydenta. W tym przypadku marszałek Sejmu, który jest członkiem koalicji rządzącej, wkracza i działa jako tymczasowy prezydent z pełnymi uprawnieniami. Oznacza to, że cokolwiek zadzieje się w obecnym systemie lub spróbuje zachwiać systemem, to koalicja rządząca w takiej sytuacji, moim zdaniem, będzie w stanie zwyciężyć i przywrócić porządek konstytucyjny. Dlatego też, ponieważ jest to powszechnie wiadome, nie spodziewam się żadnych prób obalenia wyniku.
LJ: Czego powinniśmy się spodziewać po 18. maja (dniu wyborów), a przed 1. czerwca, kiedy to wkroczymy w dwa tygodnie bardzo intensywnej kampanii tylko dwóch kandydatów (najprawdopodobniej Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego)? Co się wtedy wydarzy? Jak kandydaci będą się wtedy starali zwrócić do wyborców, którzy na nich nie głosowali?
AJ: Należy wspomnieć, że Karol Nawrocki został ostatnio uwikłany w skandal, który rzuca się cieniem na jego charakter i uczciwość. Mianowicie media odkryły, że mógł on wyłudzić mieszkanie od starszej osoby, czemu Nawrocki zaprzeczył. Oświadczył, że działał w dobrej wierze. To dość złożona historia i nie sądzę, abyśmy musieli zagłębiać się w jej szczegóły. Niemniej jednak w ciągu ostatnich kilku dni zaobserwowaliśmy spadek jego notowań. Obecnie różnica między Karolem Nawrockim a Rafałem Trzaskowskim wzrosła do 8-10 punktów procentowych – i jest to różnica, którą temu pierwszemu będzie bardzo trudno pokonać.
Niezależnie od spadku popularności Karola Nawrockiego, scenariusz A zakłada, że obaj kandydaci przejdą do drugiej tury głosowania po 18 maja. Co zatem wydarzy się w ciągu tych kluczowych dwóch tygodni? Z jednej strony nastąpi element resetu, odpadną wszyscy pozostali pomniejsi kandydaci. W tym kontekście będzie to tak, jakby wyścig rozpoczął się od nowa. Jednak na początku tego wyścigu Karol Nawrocki będzie tracił do 10 punktów procentowych. Jeśli więc nie znajdzie sobie nowej narracji, jeśli nie nastąpią wydarzenia, które zmienią bieg tej kampanii, będzie się on ścigał z czasem, by odrobić straty względem Rafała Trzaskowskiego.
Tymczasem wyzwaniem dla Rafała Trzaskowskiego będzie przekonanie w swoim przekazie, że jest osobą nastawioną na konsensus i kimś, kto spróbuje zasypać przepaść, która powstała w Polsce w ciągu ostatnich 10 lat (a może nawet dłużej) między skrajnie prawicowym, eurosceptycznym elektoratem a tym bardziej centrowym i umiarkowanym – co jest polskim paradoksem, gdyż są tu dwie główne przeciwstawne siły: ogólnie rzecz biorąc, jest to centroprawica kontra prawica lub skrajna prawica. W związku z tym będzie musiał on przekonać niezdecydowanych wyborców, że jest osobą, która może ponownie zjednoczyć Polskę. Co więcej, stoi również przed wyzwaniem zdobycia poparcia innych, pomniejszych kandydatów – zwłaszcza tych z lewicy, którzy wydają się mieć obecnie sondaże na poziomie około 10%, co jest znaczące – i to, czy uda mu się przeciągnąć ich na swoją stronę.
Wreszcie, ostatnim czynnikiem, który będzie ważny, jest to, jak zachowa się Konfederacja. Prawdopodobnie w ten czy inny sposób będą bardziej przychylni Karolowi Nawrockiemu, ponieważ ideologicznie są sobie bliżsi. Jednak w ostatnich dniach widzieliśmy, że starali się zbudować pewien dystans między sobą a Karolem Nawrockim z powodu wspomnianego skandalu. Co więcej, w dłuższej perspektywie wydaje się, że zależy im na zastąpieniu Prawa i Sprawiedliwości jako głównej siły na prawym skrzydle. W związku z tym niekoniecznie ucieszą się z wygranej Karola Nawrockiego w wyborach, ponieważ w oczywisty sposób umocni to pozycję PiS na scenie politycznej w Polsce. W tym kontekście Rafał Trzaskowski musi znaleźć sposób, aby ułatwić Konfederacji przynajmniej zachowanie neutralności w tym wyścigu.
LJ: Czy brak bardziej progresywnego programu (a więc jakichkolwiek kwestii skupiających się na młodych ludziach lub kobietach) może sprawić kłopoty Rafałowi Trzaskowskiemu między pierwszą a drugą turą wyborów – zwłaszcza, jeśli jego poparcie w pierwszej turze będzie niższe niż oczekiwano?
AJ: Fakt, że Rafał Trzaskowski starał się nie sprawiać wrażenia zbyt postępowego, może być dla niego problematyczny. Jednak w ostatecznym rozrachunku, jeśli więcej centrolewicowych lub lewicowych wyborców zostanie skonfrontowanych z Karolem Nawrockim (który zdecydowanie nie jest po ich stronie) i Rafałem Trzaskowskim (który jest w 50 procentach po ich stronie), to myślę, że zracjonalizują to i oddadzą głos być może bez entuzjazmu, ale będący skalkulowaną decyzją o poparciu tego drugiego. To jedna kwestia.
Drugą kwestią jest to, że ostatecznie niektóre z tych centrowych i lewicowych partii są członkami koalicji rządzącej. Zatem brak poparcia dla Rafała Trzaskowskiego może zagrozić ich pozycji w koalicji rządzącej w późniejszym czasie. Ponieważ można sobie wyobrazić scenariusz, w którym Trzaskowski i tak wygrywa – nawet z niewielką przewagą – w którym premier Tusk nagle ma znacznie większy wpływ na całe spektrum polityczne. W takim przypadku byłoby to niezwykle ryzykowne dla lewicy lub Trzeciej Drogi. Trudno byłoby im nie poprzeć Trzaskowskiego i nie wezwać swoich wyborców do poparcia go.
Tak więc, tak, pojawią się pewne tarcia wśród wyborców kandydatów, którzy nie przejdą do drugiej tury. Rafał Trzaskowski ma jednak przyzwoity potencjał, by zmobilizować tych wyborców.
LJ: W najbardziej prawdopodobnym scenariuszu, w którym wygrywa Trzaskowski, władza Donalda Tuska ulegnie dalszej konsolidacji. Jak ten fakt wpłynie na polską agendę wewnętrzną? Jaki będzie to miało wpływ na przyszłość obecnego rządu?
AJ: Donald Tusk musi stać się odważniejszy, jeśli Rafał Trzaskowski rzeczywiście zapewni sobie prezydenturę – ponieważ jak dotąd rząd nie wprowadził żadnych istotnych zmian w polityce, których Polska potrzebuje, aby pobudzić wzrost gospodarczy, skonsolidować finanse publiczne i zająć się szeregiem innych kwestii. Premier Tusk ma właściwe instynkty, ale istnieją wewnętrzne podziały – a potem było prezydenckie weto.
Istnieje ryzyko, że prezydenckie weto stosowane w przeszłości przez prezydenta Dudę było trochę wymówką, aby nie robić zbyt wiele. Jeśli prezydentem zostanie Rafał Trzaskowski, wymówka ta zniknie, a koalicja rządząca powinna naprawdę wziąć się do roboty.
Aby podać jeden przykład, w tej chwili wydaje się, że nie ma prawdziwego centrum polityki gospodarczej rządu. Są różni ministrowie z ważnymi tekami, ale nie można wskazać osoby w rządzie, która naprawdę koordynuje kształtowanie polityki gospodarczej. Wydaje się, że niektóre z nich nie są tak naprawdę oparte na dowodach czy analizach, a są mniej lub bardziej przypadkowe.
Mam nadzieję (ale nie jest to bynajmniej pewne), że premier Tusk zacznie działać naprawdę szybko, tak aby jesienią mógł albo dokonać przetasowań w rządzie, albo ponownie ożywić koalicję, aby przedstawić szereg konkretnych zmian politycznych, które podtrzymają polską gospodarkę, sprawią, że wydatki na obronność będą zrównoważone i wreszcie zakończą niektóre blokady w szeroko rozumianym egzekwowaniu prawa, sprawiedliwości i praw człowieka.
LJ: Czy uważa Pan, że nacjonalizacja, o której premier Tusk mówił na Europejskim Forum Nowych Idei kilka tygodni temu, może stać się nową polityką gospodarczą, której możemy oczekiwać od rządu? A może była to tylko „kampanijna gadka”?
AJ: Nie, myślę, że kiedy widzimy, co dzieje się na świecie, wraz ze wzrostem protekcjonizmu, polityka przemysłowa powraca. Powróciła za czasów prezydenta Joe Bidena. Powróciła do Polski za poprzedniego rządu Tuska. Z pewnością istniała za rządów Prawa i Sprawiedliwości – nawet jeśli część z nich zakończyła się decyzjami, które były arbitralne, bardzo często sprzeczne z logiką biznesową.
Tak czy siak polityka przemysłowa powraca. Ten rodzaj nacjonalistycznej polityki gospodarczej istnieje, nie tylko w Polsce. Jest to po prostu część odchodzenia od globalizacji, jaką znaliśmy. Jednak na koniec dnia istnieją proste miary sukcesu. Czy wzrost gospodarczy przyspiesza? Czy inwestycje idą w górę? Czy porządek korporacyjny staje się lepszy? Czy firmy będą lepiej zarządzane, bardziej produktywne, ekspansywne pod względem właściwej ekspansji rynkowej? Są to trudne do wdrożenia polityki, więc łatwo jest zadeklarować rodzaj polityki przemysłowej lub bardziej nacjonalistyczne podejście do gospodarki.
Niemniej jednak diabeł tkwi w szczegółach oraz w konkretnych przepisach i środkach, które są podejmowane. Wierzę, że premier Tusk to rozumie, a niektórzy z ministrów, których zgromadził wokół siebie, to w zasadzie ludzie kierujący się zasadami rynkowymi. Dlatego jest to bardziej kwestia znalezienia równowagi między rygorystyczną polityką przemysłową i wsparciem państwa a utrzymaniem zasad rynkowych, konkurencji i neutralności państwa, jeśli chodzi o konkurencję na rynku. A o tym bardzo często zapomina się w tych dyskusjach.
Dla premiera Tuska i jego koalicjantów ważne będzie, aby polityka przemysłowa nie wypaczała konkurencji i sił rynkowych. Nie jest jeszcze jasne, czy im się to uda.
LJ: Wydaje się, że Polska może teraz stanąć przed trudnym wyborem, biorąc pod uwagę, że zawsze była najbardziej transatlantyckim głosem w Europie. Z jednej strony Polska stała się dość potężna i ważna w Unii Europejskiej i ogólnie w Europie. Z drugiej strony nie jest jasne, czy może nadal liczyć na Stany Zjednoczone. Jakie opcje dotyczące bezpieczeństwa będą dostępne, zwłaszcza po nadchodzących wyborach prezydenckich?
AJ: Jeśli wygra Rafał Trzaskowski, a premier Tusk złapie trochę oddechu, jeśli chodzi o politykę wewnętrzną i międzynarodową, prawdopodobnie będzie on kontynuował swoją politykę na arenie międzynarodowej, którą określiłbym jako „asekuranctwo”. Z pewnością chce utrzymać zaangażowanie Amerykanów w sprawy Polski i Europy. Nie jest zbyt skłonny, by powiedzieć: „No dobrze, zrezygnujmy z Ameryki, poradzimy sobie sami”. Polska nigdy tego nie zrobi – i pod tym względem Tusk i PiS są do siebie bardzo podobni. Będą ostatnimi, którzy powiedzą: „Musimy rozwieść się z Ameryką”.
Premier Tusk również asekuruje siebie, czy też Polskę, ponieważ stara się wzmocnić więzi zwłaszcza z Francją. Co więcej, warto również wspomnieć, że wydaje się on być wielkim entuzjastą głębszej współpracy z krajami nordyckimi – a mianowicie ze Szwecją i Finlandią. Te dwa kraje niedawno wstąpiły do NATO, co stanowi zmianę paradygmatu, w którym Polska może z nimi działać. Wcześniej tego wymiaru bezpieczeństwa brakowało, albo nie mógł on być tak naprawdę pełny. Teraz kraje te nie tylko podobnie postrzegają zagrożenie ze strony Rosji, ale zarówno Szwecja, jak i Finlandia są również znaczącymi siłami militarnymi.
Istnieje wspólnota interesów między krajami nordyckimi a Polską. Donald Tusk w swoim pierwszym przemówieniu w parlamencie wspomniał, że budowanie tego rodzaju współpracy regionalnej w ramach UE (bez rezygnacji z UE, a na pewno bez rezygnacji z NATO) będzie jego priorytetem. Niemniej jednak zdaje sobie on też sprawę ze znaczenia różnych obszarów, w których może promować interesy Polski i jej bezpieczeństwo.
Nie jest to natomiast do końca jasne, a premier Tusk unika tej kwestii. Wręcz przeciwnie, wyśmiewa jakikolwiek europejski wymiar bezpieczeństwa Polski. W tym świetle stawia na jednego konia: Stany Zjednoczone. To jest ostateczny wymiar – o to chodzi w tym wyścigu prezydenckim, jeśli chodzi o politykę zagraniczną i miejsce Polski w Europie. Od tego będzie zależało, na ile Polska będzie w stanie dalej wzmacniać swoją pozycję w ramach budowania tych regionalnych sojuszy. Z drugiej strony, może nie wykorzystać w pełni tego potencjału i zamiast tego skupić się na utrzymaniu zaangażowania Amerykanów w kwestie bezpieczeństwa Polski.
Niniejszy podcast został wyprodukowany przez Europejskie Forum Liberalne we współpracy z Movimento Liberal Social i Fundacją Liberté!, przy wsparciu finansowym Parlamentu Europejskiego. Ani Parlament Europejski, ani Europejskie Forum Liberalne nie ponoszą odpowiedzialności za treść podcastu, ani za jakikolwiek sposób jego wykorzystania.
Podcast jest dostępny także na platformach SoundCloud, Apple Podcast, Stitcher i Spotify
Z języka angielskiego przełożyła dr Olga Łabendowicz
Czytaj po angielsku na 4liberty.eu
The post Kto wygra wybory prezydenckie w Polsce? Rozmowa z Adamem Jasserem [PODCAST] appeared first on Liberté!.