Duch Święty sam wybierze papieża? „Bezpośrednia kontrola” konklawe to błędna wizja
Przypisywanie własnych poglądów i decyzji aktywności Ducha Świętego wyrosło obecnie w Kościele do rangi mody. Według jednego z głęboko zakorzenionych mitów Trzecia Osoba Boska sama wybiera papieża na konklawe, czyniąc z głosujących kardynałów swoje bezwolne narzędzia. Taką wizją trudno uzasadnić w świetle poprawnej teologii. Przedstawianie postanowień władzy duchownej jako bezpośrednich interwencji Bożych ukazuje silne zapotrzebowanie […] Artykuł Duch Święty sam wybierze papieża? „Bezpośrednia kontrola” konklawe to błędna wizja pochodzi z serwisu PCH24.pl.

Przypisywanie własnych poglądów i decyzji aktywności Ducha Świętego wyrosło obecnie w Kościele do rangi mody. Według jednego z głęboko zakorzenionych mitów Trzecia Osoba Boska sama wybiera papieża na konklawe, czyniąc z głosujących kardynałów swoje bezwolne narzędzia. Taką wizją trudno uzasadnić w świetle poprawnej teologii. Przedstawianie postanowień władzy duchownej jako bezpośrednich interwencji Bożych ukazuje silne zapotrzebowanie na atmosferę świętego spokoju w Kościele. Jeśli Duch Święty sam wskazuje papieża i stoi za jego aktywnością – jak na przykład za procesem synodalnym – to kto śmiałby rzeczowo oceniać posunięcia Ojca Świętego? Różnica między objawionymi prawdami, a poglądami następcy św. Piotra staje się w tym ujęciu niebezpiecznie cienka.
Bóg wybiera papieża?
„Duch Święty dokona wyboru przyszłego papieża”. Takim tytułem pewne katolickie medium opatrzyło artykuł tuż sprzed konklawe z 2013 roku. Opinia, według której to sama Trzecia Osoba Boska wyłania papieża głosami kardynałów, powtarzana bywa wybitnie często. W niedawnej rozmowie z niemieckim medium sięgnął po nią m.in. kardynał Walter Kasper.
Przekonanie, że to Duch Święty usadza konkretnego człowieka na papieskim tronie krytykował tymczasem jeden z ostatnich papieży – Benedykt XVI. Wielokrotnie przywołano już słowa kardynała Josepha Ratzingera, w których ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary zaznaczał swój dystans co do takiej perspektywy. Późniejszy papież zauważył, że rzymska stolica przypadała często osobom niegodnym. Wobec tego niemiecki purpurat zaznaczał, że Duch Święty nie przejmuje nad konklawe „zasadniczej kontroli”. Należy raczej uważać, że Trzecia Osoba Boska, jak „dobrotliwy nauczyciel”, zostawia głosującym „wiele przestrzeni”, a obdarza ich pouczeniem i wskazówkami, wyjaśniał.
Wizja, według której Duch Święty sam ustala wynik konklawe, a głos kardynałów jest czystą formalnością, wydaje się doprawdy dziwaczna w świetle podstaw katolickiej teologii. Opinia ta godzi w fundamenty nauki o łasce. Zakłada, że Bóg przewidział rozstrzygnięcie głosowania, które wymusza na kardynałach – w praktyce pozbawiając ich wolnej woli w wykonywaniu odpowiedzialności kierowania Kościołem. Co więcej, takie działanie nie ma mieć charakteru incydentalnego, ale stanowić regułę. To jak gdyby techniczna specyfikacja konklawe, na którym łaska wskazania kandydata zgodnego z zamierzeniem Opatrzności zostaje siłą wywarta na głosujących, pozbawionych szansy na współdziałanie z nią lub sprzeciw.
Tymczasem Kościół uczy, że wolna wola człowieka jest zawsze w stanie łaskę odrzucić. Bóg udziela łaski wystarczającej, ale, by ta stała się skuteczną i osiągnęła zamierzony cel – konieczna jest współpraca otrzymującego ją człowieka. Co ta reguła oznacza dla kardynałów, biorących udział w konklawe? Ci, którym powierzono wybór Chrystusowego wikariusza będą cieszyć się „światłem dla rozumu” i „siłą dla woli”, pochodzącymi z Góry. Co jednak z nimi uczynią i czy te dary łaski rzeczywiście pokierują ich postępowaniem – to już przestrzeń ich wolnej woli. Opatrzność strzegąca Kościoła nie zmusza hierarchów do dobrego sprawowania swoich powinności. Są oni zdolni do złych decyzji, które Bóg dopuszczał w historii już nie raz.
„Opatrzność umie podbijać serce człowieka i kierować jego krokami, ale z drugiej strony szanuje wolną jego wolę i dopuszcza, że ta wola działa (…)”, wyjaśniał na kartach katechetycznej pracy „Religia Katolicka: jej podstawy, jej źródła, jej prawdy wiary” św. Józef Sebastian Pelczar. „Jaki jest stosunek łaski Bożej do wolnej woli człowieka? (…) Kościół katolicki uczy, że łaska skuteczna nie odbiera człowiekowi wolnej woli, tak że pod jej wpływem wolny jest od konieczności”, dodawał święty przemyski ordynariusz.
Benedykt XVI trafił zatem w sedno, przywołując przykład papieży takich jak Aleksander VI, który z całą pewnością nie był opatrznościowym przewodnikiem Kościoła. Jeśli stał on na czele Mistycznego Ciała Chrystusa, to właśnie dlatego, że Bóg uszanował fatalny wybór legalnej władzy kościelnej – a nie wywarł na niej egzekucję własnej Woli.
Możemy być zatem pewni, że o ostatecznym wyniku nadchodzącego konklawe zdecydują kardynałowie. Część z nich będzie podatnym gruntem dla łaski i zechce Ojca świętego według woli Bożej, która nakazała papiestwu m.in strzec niezmiennego depozytu wiary… Część niekoniecznie.
„Duch Święty to ja” ?
Mit osobistego wskazania każdego papieża na urząd przez Ducha Świętego wpisuje się w niepokojącą tendencję. Jej sednem jest przyznawanie Trzeciej Osobie Boskiej bezpośredniej odpowiedzialności za programy i przekonania aktualnej władzy duchownej. Często można usłyszeć, że to Jego dziełem była reforma liturgiczna, czy zmiany w dyscyplinie i praktyce kościelnej po Soborze Watykańskim II. Rzeczywiści decydenci znikają w tym obrazie, a ich zarządzenia stają się niepodlegającym dyskusjom wyrokiem Bożym.
Pretensjonalne podnoszenie własnych programów do rangi świętości znalazło szczególny wyraz podczas Synodu o Synodalności. Na gruncie polskim na przykład kardynał Grzegorz Ryś publicznie głosił, że inicjatywa papieża Franciszka jest wyrazem działania Trzeciej Osoby Boskiej. Z tego powodu sugerował, że wszyscy, którzy krytykują synodalność, grzeszą przeciw Duchowi świętemu.
To przykład symptomatycznej reinterpretacji sposobu, w jaki Duch Święty działa w Kościele. Tymczasem zarzuty wobec procesu synodalnego płynęły z ust bardzo wpływowych kardynałów. Podstawą ich sceptycznego nastawienia była troska o zachowanie depozytu wiary. Krytykę synodu wobec tolerowania jawnej herezji części uczestników oraz niebezpiecznych postulatów zmian podjęli m.in. świętej pamięci kard. George Pell, biskup Joseph Strickland, czy kard. Gerhard Ludwig Muller.
Duchowni krytykujący synodalność odwoływali się przecież do oczywistego przejawu działania Ducha Prawdy w Kościele… bo do Tradycji, wyrażonej m.in. w rozstrzygnięciach Magisterium co do moralności, czy natury Kościoła. Te zaś padały regularnie ofiarą postępowych dążeń podczas synodalnych dyskusji, wywołując sceptycyzm prawowiernych pasterzy. To właściwa postawa, w której propozycje konkretnych działań ocenia się przez pryzmat zgodności z Objawieniem.
Kardynał Ryś sroży się jednak na to stanowisko. Żąda postawienia bezpośredniego znaku równości pomiędzy aktualnymi programami zmian, a artykułami wiary. Wątpliwości pod tym względem mają być niedopuszczalne.
Na ten destruktywny trend zwracał uwagę już dekady temu Dietrich von Hildebrand. W „Spustoszonej Winnicy” ten wybitny filozof i teolog ostrzegał przed atmosferą cenzury budzącą się w Kościele. Jak wskazywał, wielu hierarchów porzuciło obowiązek głoszenia katolickiej doktryny, z oburzeniem reagując również na próby jej obrony przez świeckich wiernych. Środowiska katolików, w czasach kryzysu sięgające po Objawienie, przedstawiane są jako grzeszące rozłamowością i budzący niepokój. W ten sposób z posłuszeństwa Kościołowi usuwa się aspekt uznania jego doktryny, a zostawia jedynie wymóg podległości hierarchii, zwracał uwagę niemiecki pisarz.
Trafność tej diagnozy jest uderzająca dziś, gdy zasadność zmian wprowadzonych przez władzę duchowną traktuje się jak podaną do wierzenia prawdę. Czego chce papież i hierarchowie, to Duch Święty czyni… Pogląd ten stawia władzę kościelną w specyficznym świetle „półbogów” i w zasadzie właścicieli wiary. Nie daje się już znaleźć wyraźnej granicy między tym, co jest ich poglądem, a co prawdą religii. Opatrzność, jaka strzeże Kościoła przed błędem, wchodzi tu w rolę nie tyle ratunku, ile raczej zasady prowadzącej za rękę kardynałów i papieża oraz narzędzia zwalczania krytyki ich posunięć. Gdy więc akurat rządzący Ojciec Święty uzna, że głoszony jako Objawiony przez Tradycję pogląd nie jest aktualny, albo wymaga „rozeznania”: Oto wypowiedź boska.
Ciekawe, że w tylu stuleciach dziejów Kościoła nie widać podobnej perspektywy. Św. Katarzyna Sieneńska nie uważała przecież, że przeprowadzka papieży do Awinionu to zmiana podyktowana boską inspiracją. Św. Piotra, pierwszego papieża, za jego postawę napomniał Apostoł Pogan, o czym wspomina Pawłowy List do Galatów:
„Gdy następnie Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył. Zanim jeszcze nadeszli niektórzy z otoczenia Jakuba, brał udział w posiłkach z tymi, którzy pochodzili z pogaństwa. Kiedy jednak oni się zjawili, począł się usuwać i trzymać się z dala, bojąc się tych, którzy pochodzili z obrzezania. To jego nieszczere postępowanie podjęli też inni pochodzenia żydowskiego, tak że wciągnięto w to udawanie nawet Barnabę. Gdy więc spostrzegłem, że nie idą słuszną drogą, zgodną z prawdą Ewangelii, powiedziałem Kefasowi wobec wszystkich: Jeżeli ty, choć jesteś Żydem, żyjesz według obyczajów przyjętych wśród pogan, a nie wśród Żydów, jak możesz zmuszać pogan do przyjmowania zwyczajów żydowskich”? (Ga 2,11 -14)
Powyższy fragment zdaje się wiele mówić o pretensjonalnej wizji, utożsamiającej program konkretnych zmian w Kościele z głosem Ducha Świętego. Trudno ujść wrażeniu, że to optyka popularna ze względu na jej użyteczność. Jest niesłychanie wygodna dla tych, którzy obstają za radykalnymi działaniami, trudnymi do pogodzenia z depozytem wiary. Skoro ortodoksja stoi hierarchii na przeszkodzie, to warto spróbować podmienić jej przedmiot…wynosząc do rangi prawowierności przytakiwanie władzy duchownej.
Naturę tej „podmiany” wspomniany już kardynał Ryś wyraża nader dosadnie. Hierarcha nie stroni od poglądów sprzecznych z Tradycją. Na przykład jego opinia o judaizmie sprzeciwia się zarówno powszechnemu konsensusowi Ojców Kościoła, jak i orzeczeniu Soboru Florenckiego z bulli „Cantate Domino”. Jego przekonania o różnicy między Kościołem katolickim a Chrystusowym trudno pogodzić z dogmatami o widzialności i jedności Mistycznego Ciała Chrystusa… Odnoszący się „bez sztywności” do Magisterium kardynał nie ma za to grama rezerwy w przekonywaniu, że program synodalny zamierzył sam Duch święty i trzeba przyjąć go na wiarę.
Narost pretensji, czyniących z ambicji władzy duchownej „lex credendi”, pozwala „zachować kurs” za wszelką cenę. Krytyków nie tylko nie trzeba słuchać; więcej – ich zwalczanie staje się oczywistą koniecznością. W tej atmosferze powtarzanie mitu o osobistym wyborze papieża przez Ducha Świętego ma oczywiste zastosowanie. Umacnia absolutystyczny mandat do rządzenia wiarą, Kościołem, Opatrznością i… Bogiem. Takie prerogatywy uzurpują sobie duchowni, którzy raczej niż „sługami sług Bożych” czują się demiurgami, poddającymi wszystko w Kościele nieustannej rewolucji.
Filip Adamus
Artykuł Duch Święty sam wybierze papieża? „Bezpośrednia kontrola” konklawe to błędna wizja pochodzi z serwisu PCH24.pl.