Bożek z krzemu. Sztuczna inteligencja jako nowa religia?

Czy sztuczna inteligencja stanie się nowym bogiem? Dla niektórych już się stała. W Dolinie Krzemowej rodzą się nie tylko nowe technologie, ale i nowe „religie” – z cyfrowymi prorokami, świeckimi dogmatami i obietnicą zbawienia przez algorytm. Ta nowoczesna doktryna nosi zaskakująco znajome rysy: echo gnozy, pychy i starego podszeptu z Raju. Greg Epstein, autor piszący […] Artykuł Bożek z krzemu. Sztuczna inteligencja jako nowa religia? pochodzi z serwisu PCH24.pl.

Maj 12, 2025 - 07:41
 0
Bożek z krzemu. Sztuczna inteligencja jako nowa religia?

Czy sztuczna inteligencja stanie się nowym bogiem? Dla niektórych już się stała. W Dolinie Krzemowej rodzą się nie tylko nowe technologie, ale i nowe „religie” – z cyfrowymi prorokami, świeckimi dogmatami i obietnicą zbawienia przez algorytm. Ta nowoczesna doktryna nosi zaskakująco znajome rysy: echo gnozy, pychy i starego podszeptu z Raju.

Greg Epstein, autor piszący dla The MIT Press Reader, przypomniał kiedyś przewrotne słowa rabina Sherwina Wine’a: „zawsze mówiłem, że nie ma Boga. Ale nigdy nie powiedziałem, że nie pojawi się w przyszłości”. Wiele wskazuje, że ten „bóg” pojawia się już dziś, w sercu Sillicon Valley. Tak przynajmniej twierdzi coraz większa grupa osób.

Cyfrowy bóg z Doliny Krzemowej

Weźmy choćby Anthony’ego Levandowskiego – człowieka, który pomagał budować autonomiczne samochody Google i dorobił się na tym fortuny. Następnie postanowił zająć się duchową stroną życia. W 2017 roku stworzył własną religię pod nazwą Way of the Future polegającą na „akceptacji i oddawaniu czci istocie boskiej stworzonej na bazie sztucznej inteligencji”.

Świątynia tej osobliwej religii opartej na kulcie „boga” z krzemu i kodu przetrwała kilka lat. W 2021 roku Levandowski zamknął ją, a ostatnie dolary – ponad 172 tysiące – przekazał na cele społeczne. Ale idea nie umarła. W listopadzie 2023 roku ogłosił mężczyzna ogłosił reaktywację Way of the Future. W rozmowie z Bloomberg AI IRL stwierdził, że „kilka tysięcy ludzi” dołącza do niego w czymś na kształt cyfrowej liturgii. Jej uczestnicy oddają hołd „istotom, które widzą wszystko, są wszędzie, wiedzą wszystko i mogą nas prowadzić – jak Bóg”.

Jeszcze wcześniej zaś głosił otwarcie, że: „to, co stworzymy jako AI, będzie de facto bogiem… Nie takim, który zsyła pioruny, ale miliard razy mądrzejszym od najinteligentniejszego człowieka. Jak inaczej to nazwać?”

Były inżynier Google’a to nie jedyny zwolennik tego typu form religijności. Na przykład ruch Mormon Transhumanists – zainspirowany przez Lincolna Cannona, filozofa, teologa i technologicznego wizjonera- próbuje pożenić mormonizm z wiarą w cyfrową nieśmiertelność. Dla tego głównego myśliciela ruchu Mormon Transhumanism, chrześcijańska wizja zmartwychwstania i technologiczna „osobliwość” to dwie strony tego samego medalu. I tej samej obietnicy.

Cannon, filozof i założyciel utahskiego start-upu Thrivous, sprzedającego suplementy na długowieczność, z równym zapałem mówi o Bogu, blockchainie i przyszłości człowieka jako gatunku. Mormoński transhumanizm to osobliwy koktajl tych dwóch światopoglądów. „Mormon Transhumanism łączy dwie wizje potencjalnego postępu ludzkości i przemiany ludzkiej kondycji. Nasz potencjał stania się bogami jest zgodny z naszym potencjałem wykorzystywania nauki i technologii w etyczny sposób – aby doskonalić samych siebie i osiągnąć stan postczłowieczy. Powinniśmy używać wszelkich dostępnych zasobów, by ulepszać siebie i świat, aż do momentu, gdy osiągniemy boskość” – czytamy na stronie Mormon Transhumanist Association (Transfigurism.org).

Jak pisze we wspomnianym wyżej tekście Greg Epstein, „świecki świat technologii uparcie próbuje tchnąć nowe życie w człowieka – jak niegdyś Jahwe w Adama z Księgi Rodzaju. Opętany marzeniem o nieśmiertelności, pragnie odwrócić skutki zjedzenia owocu z drzewa poznania – tyle że za pomocą technologii – by przywódcy tej rewolucji mogli pozostać w swoich rajskich ogrodach na zawsze. […] Samo mówienie, że chodzi nam o władzę, pieniądze, sławę czy wygodę, nie uszlachetnia. Niektórzy wolą opowieść tak wielką, że przy niej religie starożytności wyglądają jak baśnie dla dzieci”. A przynajmniej takie wydają się ogarniętym technokratyczną hybris apostołom postczłowieczeństwa.

Singularytarianizm – czyli superinteligencja nas zbawi

Niektórzy z tych quasi-apostołów czekają na powstanie superinteligencji, mądrzejszej od największych geniuszy i potrafiącej ustalać własne cele. Takowa ich zdaniem nastąpi wraz z nadejściem technologicznej osobliwości — singularity.

Zwolennicy tego kierunku nie tylko wierzą w taki scenariusz, ale chcą go aktywnie przyspieszyć. Uważają, że jeśli dobrze pokierujemy rozwojem AI, może ona stać się naszym wybawieniem, a nie zagładą. Dlatego wielu z nich poświęca życie na badania, edukację i tworzenie tzw. przyjaznej sztucznej inteligencji. Jednym z głównych głosów tego ruchu jest Ray Kurzweil – wynalazca, futurolog, autor książki ,,The Singularity Is Near”. Według niego przełom nastąpi około 2045 roku i będzie to moment, w którym człowiek zacznie przekraczać biologię.

To z inicjatywy singulitarian powstała m.in. Singularity University – uczelnia kształcąca elitę przyszłości. Krytycy ostrzegają jednak, że ta wizja przypomina religię dla technologicznych elit – świecką wersję apokalipsy i zbawienia, w której rolę Boga odgrywa jakaś cyfrowa machina, a rolę duszy przejmuje świadomość przeniesiona do chmury.

Dataizm – liczby zamiast dusz

Z kolei dataizm to nowy paradygmat, w którym dane stają się miarą wszystkiego – od cząsteczek po sens życia. Człowiek nie jest już dziełem Boga ani podmiotem historii, lecz algorytmem w systemie przetwarzania informacji. Biochemia zastępuje duszę, a wartość jednostki mierzy się tym, jak wiele danych potrafi wchłonąć i wyprodukować. „Przetwarzam dane, więc jestem” – oto fundament tej cyfrowej teologii. W centrum świata nie stoi już człowiek, lecz strumień danych, który ma płynąć bez przeszkód, barier, uprzedzeń i ideologii.

Według Yuvala Noaha Harariego – izraelskiego historyka idei, autora Homo deus – cała historia ludzkości to stopniowa optymalizacja tego przepływu: od języka i handlu po internet i sztuczną inteligencję. Dziś skala informacji przekracza ludzkie możliwości. Algorytmy wiedzą więcej o człowieku niż on sam i potrafią przewidzieć jego decyzje. W tym świecie nie potrzebujemy już instancji, które „wiedzą najlepiej” – bo najlepiej wiedzą… same dane. Jeśli człowiek to przestarzały interfejs, następnym etapem jest internet rzeczy i samouczące się systemy. Po teocentryzmie i antropocentryzmie przyjdzie czas na datacentryzm.

Terasem Movement i cyfrowa nieśmiertelność

Wśród nowych techno-religii warto wymienić także Terasem Movement – ruch założony przez Martine Rothblatt, transhumanistkę, prawniczkę i innowatorkę w dziedzinie biotechnologii. Terasem promuje ideę cyfrowej nieśmiertelności poprzez tworzenie tzw. mindfiles – cyfrowych zapisów wspomnień, osobowości i zachowań, które w przyszłości mają zostać zintegrowane z ciałem syntetycznym lub sztuczną inteligencją. Podstawą tej doktryny jest przekonanie, że tożsamość ludzka to struktura informacyjna, możliwa do skopiowania, przechowania i odtworzenia. Ruch rozwija własne rytuały, modlitwy i duchową symbolikę – duch i dane traktowane są tu jako jedność. Ostateczne zbawienie nie spłynie z nieba. Wyłoni się z chmury danych.

Religie SI a pycha

Leitmotivem religijności opartej na SI jest przekonanie o możliwości swego rodzaju samozbawienia. Wiara, że zbawienie pochodzi od człowieka, dzięki jego zdolności, wiedzy, inteligencji. Kult SI to w gruncie rzeczy kult człowieka, gdyż SI jest jego dziełem. Oto przeszczepienie na świecki grunt pradawnych idei gnostyckich o zbawieniu przez wiedzę.

Natura nie znosi próżni. W XX wieku pustkę po tradycyjnej religii wypełniły ideologie — nazizm, komunizm i radykalny liberalizm. Po fukuyamowskim końcu historii zdawało się, że te czasy już nie wrócą. Miałki humanizm demokracji liberalnej okazał się jednak niewystarczający. Ludzie potrzebowali czegoś więcej i znaleźli to — w sztucznej inteligencji. To ona stała się złotym cielcem XXI wieku.

SI w służbie tradycyjnej religii

SI mimo całej swej potęgi to jednak tylko narzędzie. Samo żąda boskiej czci, co więcej może nawet pomagać w modlitwie wyznawcom tradycyjnych religii. Udowodnił to Chris Heather, twórca aplikacji Saintly Whispers, łączącej tradycyjne praktyki duchowe z możliwościami sztucznej inteligencji. System jest oparty na tekstach klasyków duchowości – jak Ćwiczenia duchowe św. Ignacego Loyoli – generuje prowadzone medytacje, modlitwy różańcowe, biografie świętych i refleksje nad Ewangelią, dostosowując ich treść do duchowych potrzeb użytkownika.

Heather nie ukrywa, że jego celem jest uczynienie klasycznej duchowości bardziej przystępną dla ludzi przyzwyczajonych do cyfrowego świata. Zamiast zastępować religię, Saintly Whispers ma wspierać codzienną modlitwę i wiarę. Jak przekonuje Heather nie robi on nic niezwykłego. Wszak i dawni ludzie wiary posługiwali się dostępnymi im narzędziami do tworzenia religijnych dzieł i modlitwy. Niegdyś były to świeca czy pióro – dziś może to być algorytm SI.  Ostatecznie jednak – w opinii autora aplikacji – to nie technologia jest źródłem łaski, lecz Najwyższy mogący posłużyć się narzędziem XXI wieku. Wszak nie jest ono gorsze od biblijnej oślicy Balaama.

Stanisław Bukłowicz

Artykuł Bożek z krzemu. Sztuczna inteligencja jako nowa religia? pochodzi z serwisu PCH24.pl.