Adam Zdanowski, współwłaściciel ZM Wierzejki: import z krajów Mercosur byłby jak gaszenie pożaru benzyną [WYWIAD]

Źle się dzieje w branży mięsnej? Takie pytanie przewija się w licznych rozmowach z ekspertami z sektora w obliczu problemów tych obecnych i potencjalnych. Adam Zdanowski, współwłaściciel ZM Wierzejki w rozmowie z portalem wiadomoscihandlowe.pl opowiedział o stanie branży oraz o sytuacji Zakładów Mięsnych Wierzejki, sieci sklepów i nowych rozwiązaniach, które w nich zostały zastosowane.

Mar 3, 2025 - 11:54
 0
Adam Zdanowski, współwłaściciel ZM Wierzejki: import z krajów Mercosur byłby jak gaszenie pożaru benzyną [WYWIAD]

Jak ocenia Pan obecną sytuację w branży? Jakie są największe wyzwania i problemy, z którymi się mierzycie?

Sytuacja wciąż pozostaje niestabilna. Największym problemem są zmieniające się przepisy i regulacje prawne, które zamiast ułatwiać, coraz bardziej komplikują nam działalność. W ciągu kilku lat straciliśmy dwie kluczowe przewagi konkurencyjne nad Europą Zachodnią – niskie koszty pracy i energii. Te obszary przeszły radykalne zmiany, przez co nasza konkurencyjność znacznie osłabła.

Naszą siłą pozostaje jednak elastyczność i umiejętność szybkiego dostosowywania się do rynku. Jesteśmy sprytni, szybcy i potrafimy błyskawicznie reagować na zmieniające się warunki. Pytanie tylko, jak długo jeszcze będziemy mogli korzystać z tej przewagi, skoro Unia Europejska wprowadza kolejne obciążenia, jak ESG czy inne wymogi ekologiczne, które mogą uderzyć w branżę.

Kolejnym problemem jest system Nutri-Score, który – moim zdaniem – nie oddaje rzeczywistej jakości produktów. Według mnie, jego zasady premiują żywność wysoko przetworzoną i roślinną, a niesprawiedliwie oceniają produkty pochodzenia zwierzęcego. Taka klasyfikacja może zniechęcać konsumentów.

Dochodzi do tego jeszcze kwestia rosnących kosztów opału. Wprowadzane opłaty uderzą nie tylko w przemysł, ale również w gospodarstwa domowe. Wiele firm już teraz szuka alternatyw, próbując zastąpić węgiel biomasą czy pelletem. Tyle że taki ruch doprowadzi do wzrostu cen dla zwykłych konsumentów – jeśli zakłady zaczną masowo kupować pellet, jego dostępność dla gospodarstw domowych spadnie, a ceny poszybują w górę. W dodatku Białoruś, która była jednym z kluczowych dostawców, jest odcięta od rynku, więc zostają nam głównie Niemcy i Ukraina.

Niepokoi mnie także sytuacja epizootyczna w Polsce. Choć zagrożenie pryszczycą wydaje się chwilowo oddalone, to wciąż nikt jednoznacznie nie wyjaśnił, skąd wzięło się ostatnie ognisko choroby. Dodatkowo liczba hodowli systematycznie spada, a mocna złotówka dodatkowo osłabia naszą pozycję eksportową.

Prezes Mlekovity niedawno apelował do rządu o konieczności osłabienia złotówki. Jakiej pomocy od państwa by Pan oczekiwał?

Obserwuję działania ministra Siekierskiego, który podejmuje kroki w celu poprawy sytuacji hodowców. To kluczowa sprawa dla naszej branży, bo bez stabilnej hodowli nie będziemy w stanie utrzymać się na rynku. Pogłowie trzody chlewnej w Polsce spada i nie widać sygnałów, które mogłyby odwrócić ten trend. Liczę na zapowiadane dopłaty dla hodowców, które mogą choć trochę poprawić ich sytuację.

Polska nie ma takich możliwości eksportowych jak Zachód. Hiszpanie mogą sprzedać całą swoją produkcję na dobrych warunkach, natomiast u nas tzw. "piąta ćwiartka" – czyli mniej wartościowe elementy tuszy – nie osiąga takich cen. To powoduje, że nasze mięso jest mniej konkurencyjne. Dlatego kluczowe jest, by poprawić sytuację rolników i zapewnić im stabilniejsze warunki do pracy.

Kolejnym problemem są wymogi regulacyjne. Wprowadzanie kolejnych restrykcji ekologicznych w czasie, gdy branża już zmaga się z wieloma trudnościami, tylko pogarsza sytuację. Mam wrażenie, że Unia Europejska zapomina o realiach, w jakich obecnie funkcjonujemy.

Jak ocenia Pan działania Unii Europejskiej w sprawie umowy z krajami Mercosur oraz potencjalnego importu mięsa z Ukrainy?

Jeśli chodzi o mięso z Ukrainy, na razie nie stanowi ono większej konkurencji. Nie widać go na polskim rynku, co może oznaczać, że jego napływ jest w jakiś sposób kontrolowany. Natomiast umowa z krajami Mercosur to zupełnie inna historia. Jest mało przejrzysta, nie znamy jej szczegółów, a negocjacje toczą się za zamkniętymi drzwiami. Jeśli kraje spoza UE będą musiały spełniać te same standardy, co my – wtedy można jeszcze o tym rozmawiać. Ale jeśli dopuścimy do importu mięsa produkowanego na zupełnie innych zasadach, to będzie to jednoznaczne z próbą wyeliminowania rolnictwa z Europy. Nie wiem, czy to wynik braku przemyślanej strategii, czy może celowe działanie na korzyść innych branż, ale konsekwencje mogą być katastrofalne.

Czy import z Mercosur nie mógłby jednak pomóc w problemie spadającego pogłowia?

To byłoby jak gaszenie pożaru benzyną. Problemem nie jest brak żywności, tylko warunki, w jakich pracują rolnicy i zakłady przetwórcze. Jeśli nie zapewnimy im stabilnych warunków, to kolejne gospodarstwa będą się zamykać, a importowane mięso całkowicie wyprze polskie produkty z rynku. Dziś wwozilibyśmy surowiec, ale za chwilę pojawią się gotowe produkty, bo skoro produkcja w Ameryce Południowej jest tańsza, to dlaczego mielibyśmy sprowadzać tylko surowiec? To krótkowzroczne rozwiązanie, które w dłuższej perspektywie osłabi naszą branżę.

Jak ocenia Pan aktualną współpracę z sieciami handlowymi?

Nie obserwujemy większych zmian, choć oczywiście sieci handlowe zawsze starają się naciskać na dostawców, by oferowali jak najniższe ceny. Do tego sieci handlowe wiedzą, że konsumenci nie zwracają uwagi na kraj pochodzenia mięsa. Z tego powodu widać większą obecność mięsa importowanego.

Czy wojna cenowa między sieciami nadal trwa? Jak to przekłada się na sytuację dostawców?

To zjawisko, które raczej nigdy nie zniknie. Początek roku jest okresem, gdy handel zawsze jest nieco słabszy, więc trudno ocenić skalę zjawiska na ten moment. Konsumenci kierują się promocjami, a sieci wykorzystują te mechanizmy marketingowo. Przykładem może być choćby masło – obserwuję sytuacje, w których klienci polują na nie o świcie, co pokazuje, jak silnie cena wpływa na zachowania zakupowe, nawet jeśli oszczędności są niewielkie.

A jak w tych trudnych czasach budować marże?

To duże wyzwanie. W warunkach silnej konkurencji trudno jest coś zmienić po stronie sprzedażowej – trzeba szukać optymalizacji w swoich własnych procesach.

Jakie w obliczu obecnych wyzwań rynkowych ZM Wierzejki budują swoją strategię?

W takiej sytuacji trudno mówić o jednej, konkretnej strategii. Najważniejsze jest po prostu przetrwanie i dalsze działanie. Zyski nie są już tak wysokie jak dawniej, ale firma funkcjonuje w sposób zadowalający. W ostatnich latach poczyniliśmy inwestycje, które pomogły nam zdywersyfikować naszą działalność. Modernizujemy infrastrukturę zakładową, inwestujemy w niezależne źródła wody oraz oszczędności związane z dostawami energii elektrycznej. Planujemy również rozwój ekologicznych źródeł energii, takich jak fotowoltaika czy kogeneracja. Wnikliwie analizujemy koszty i optymalizujemy procesy produkcyjne. Ponadto inwestujemy w rozwój gotowych produktów mięsnych, głównie przeznaczonych na eksport, co daje nam większą elastyczność w zmiennych warunkach rynkowych.

Na rynku pracy w handlu mówi się, że brakuje pracowników. Czy w przetwórstwie mięsnym także odczuwalny jest problem braku rąk do pracy?

Tak, to problem widoczny w całej gospodarce. Na szczęście radzimy sobie dzięki optymalizacji procesów i automatyzacji. Wprowadzamy nowe technologie, aby zmniejszyć zależność od pracy ludzkiej i poprawić efektywność produkcji.

Czy planują Państwo kolejne inwestycje w robotyzację i automatyzację?

Nasza strategia, zresztą jak wielu przetwórców opiera się na trzech filarach: produkcji tańszej, lepszej i bardziej wydajnej. Inwestycje w robotyzację wynikają z potrzeby optymalizacji procesów. Obserwujemy rozwój technologii, takich jak systemy wizyjne czy sztuczna inteligencja, i wdrażamy gotowe, sprawdzone rozwiązania, gdy są one odpowiednio rozwinięte. Nie mamy sztywnego planu inwestycyjnego, ale stale monitorujemy potrzeby zakładu i reagujemy na nie na bieżąco. Obserwujemy również rozwój technologii i będziemy wdrażać gotowe rozwiązania, gdy będą wystarczająco dopracowane.

Czy planują Państwo wprowadzenie nowych produktów lub rozwój segmentu premium?

Rynek premium znacznie się skurczył ze względu na wysokie ceny, dlatego nie planujemy dużych inwestycji w ten segment. Obserwujemy natomiast rozwój rynku produktów wysokobiałkowych, ale podchodzimy do tego ostrożnie. Nie chcemy podążać za chwilowymi trendami, lecz oferować produkty, które rzeczywiście mają wartość dla konsumenta. Analizujemy rynek i jeśli znajdziemy niszę, która ma realny potencjał, może się to przełożyć na konkretne inwestycje.

Jak wygląda sytuacja sklepów Wierzejki? Czy sieć się rozrasta, czy raczej zwija?

Obecnie nie planujemy ani dynamicznego rozwoju, ani redukcji liczby sklepów. Skupiamy się na utrzymaniu optymalnej struktury, która pozwala nam efektywnie zarządzać siecią. W przeszłości mieliśmy ponad 200 placówek, co okazało się wyzwaniem pod względem wydajności i logistyki. Aktualnie mamy około 180 punktów i to jest dla nas najlepszy balans.

Czy planowane są jakieś inwestycje w sieć sklepów, np. ich modernizacja?

Stale przeprowadzamy niezbędne modernizacje. W niektórych placówkach wdrażamy kasy samoobsługowe, które zyskują coraz większą popularność. Chcemy, aby były one maksymalnie intuicyjne i wygodne dla klientów, a do tego usuwały problemy kas samoobsługowych znanych z sieci handlowych.

U nas klient nie musi skanować każdego produktu osobno. Przy ladzie mięsnej otrzymuje jeden paragon z kodem QR, który po zeskanowaniu w kasie samoobsługowej dodaje wszystkie produkty do rachunku. To oszczędza czas i zmniejsza ryzyko pominięcia jakiegoś produktu przy skanowaniu, co jest istotne również z punktu widzenia zapobiegania kradzieżom.

Widzimy, że takie zastosowanie kas samoobsługowych cieszy się popularnością. W wybranych sklepach już około 35 proc. transakcji odbywa się za ich pośrednictwem. To bardzo dobry wynik, biorąc pod uwagę, że stosujemy je stosunkowo krótko – mniej więcej od roku.

***

Zapraszamy na kongres Retail Trends 2025, na którym będziemy przyglądać się branży handlowej pod kątem 360 st. Wciąż trwa rejestracja. Kliknij i zapisz się już teraz, aby spotkać się 1 kwietnia 2025 r. w Warszawie z czołowymi przedstawicielami świata handlu i FMCG. 

Sprawdź również agendę wydarzenia klikając tutaj.