
To jedno z tych aut, które wzbudza kompletnie skrajne emocje. Jedni powiedzą, że jest wielkie, bezkompromisowe i oldschoolowe. Drudzy będą marudzić, że to zabawka dla bogaczy, żeby mogli się polansować. To wszystko mówiliśmy do tej pory o spalinowej Klasie G Mercedesa – brutalnej i efektownej. Ale kultowa Gelenda jako... elektryk?! Sprawdziliśmy, wersję na prąd i wybraliśmy kilka rzeczy, które dają najwięcej funu w tym samochodzie.
Nie chcę szufladkować Gelendy. Nie chcę rozstrzygać, czy ten elektryczny Mercedes, który w podstawie kosztuje prawie 670 tys. zł, ma sens czy nie. Przy tym samochodzie naprawdę nie wypada rozmawiać o pieniądzach, ale specjalnie spróbowałem skonfigurować swoją idealną Klasę G.
Wyszło, że musiałbym zapłacić 900 tys. zł i mniej więcej tyle samo wydałbym na egzemplarz, który testowaliśmy.
Elektryczna Gelenda to naprawdę nie jest koniec świata, jeśli chodzi o ten kultowy model. Tylko żeby podstawić go w garażu, trzeba mieć nie tylko dużo na koncie, ale do tego cały wagon cierpliwości i miłości do tego samochodu.
Jak jeździ elektryczna Klasa G? Czy to wciąż klasa biznes w terenowym wydaniu? Obejrzyjcie nasz test!