Sławomir Leszczyński, Makro Polska: Udało nam się wyprzedzić rynek o kilka punktów procentowych. To był drugi, trudny rok z rzędu

Fragment obszernego wywiadu ze Sławomirem Leszczyńskim, członkiem zarządu i dyrektorem pionu handlowego w Makro Polska, poświęcony sytuacji na niezależnym rynku gastronomicznym. W niektórych miesiącach mieliśmy do czynienia raczej ze stagnacją niż zdrowym wzrostem – mówi menedżer.

Lut 16, 2025 - 21:24
 0
Sławomir Leszczyński, Makro Polska: Udało nam się wyprzedzić rynek o kilka punktów procentowych. To był drugi, trudny rok z rzędu

Jak wygląda sytuacja na rynku? Jakie są kluczowe wyzwania z nią związane?

Zacznijmy od gastronomii. Rozpatrujemy ją z perspektywy oczekiwań, jakie mieliśmy na początku 2024 roku. Spodziewaliśmy się wówczas silnego, jednocyfrowego przyrostu. Sądziliśmy, że po pierwszym roku paraliżu inflacyjnego uda się ponownie zbudować na rynku potrzebę socjalizacji i konsumpcji. Były nawet takie sygnały, gdyż pod koniec 2023 roku widzieliśmy wzrosty nawet do 10 punktów procentowych.

Pierwsza połowa 2024 roku była o wiele mocniejsza niż druga, w trakcie której widoczne było wyraźne spowolnienie. Cały sezon letni rozczarował chyba nie tylko nas, ale też wielu analityków. Mówimy tu bowiem o sytuacjach, gdzie w niektórych miesiącach dynamika niezależnego rynku gastronomicznego szacowała się na pułapie między -1 a +1 procent. Była to więc raczej stagnacja niż zdrowy wzrost. Nie mówiąc już o tym, że z punktu widzenia wolumenowego oznacza to niekiedy kilkuprocentowe spadki. Był to drugi, trudny rok z rzędu, z wyraźnym objawem „dławienia” się spirali konsumpcyjnej.

Mimo wszystko, w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy, udało nam się jako firmie wyprzedzić rynek o kilka punktów procentowych. Szacujemy, że osiągnęliśmy między 0,8 a 0,9 punktów procentowych przyrostu udziału w adresowalnym rynku, co jest tym celem, jaki sobie wstępnie zakładaliśmy.

Nominalnie, z punktu widzenia masy wartości, jest to jednak pułap niższy od zakładanego przed startem roku. Podsumowując, gastronomia nie poradziła sobie tak dobrze po szoku inflacyjnym, jak sądziliśmy. Fundament tej branży w Polsce nie jest jeszcze tak zakorzeniony, aby radzić sobie z jednorazowym przyrostem kosztów do tego pułapu, jaki miał miejsce w przeciągu wcześniejszych dwunastu miesięcy.

Bo ten rynek ciągle nie jest zbudowany tak jak w innych krajach, gdzie działa Makro. Szczególnie jeśli chodzi o zachodnią Europę.

Tam klient nie reaguje na skoki inflacyjne decyzjami typu „iść, czy nie iść do restauracji”. Być może konsument zdecyduje się wyjść rzadziej, być może oszczędzi na karcie dań, ale pójdzie. Polscy konsumenci niestety nie mają takiego dylematu - to ciągle jest dla nich jeden z tych wydatków, z którego najłatwiej zrezygnować, aby oszczędzić w domowym budżecie. Oczywiście polski konsument też stopniowo zmienia się, podobnie jak kultura konsumowania poza domem, ale proces ten następuje powoli.

Czyli wolą kupić makaron i ugotować go w domu z sosem pomidorowym, niż pójść do restauracji?

Z perspektywy zarządzania budżetem domowym – dokładnie tak to wygląda. To jest nadal najbardziej oczywisty wybór dla przeciętnego gospodarstwa domowego w kraju. W zachodniej Europie natomiast, takie rozwiązanie jest niżej na liście alternatyw. Tam konsumenci zastanawiają się po prostu, czy pójść do bardziej budżetowej, ekonomicznej restauracji, czy jednak do lokalu o wyższych standardach.

Na naszym lokalnym podwórku wskaźnik przełożenia inflacji kosztowej na poziom kart menu był znaczną barierą na starcie sezonu 2024. Rynek zahamował w momencie, kiedy duża część biznesów - szczególnie tych sezonowych - otworzyła się po zimowej przerwie z cenami karty dań rzędu 15-20 procent wyższymi niż rok wcześniej. Oczywiście wówczas mieliśmy inną sytuację inflacyjną. To były realia, w których konsument mógł się spodziewać, że ceny w restauracjach poszybują w górę.

Na progu sezonu 2024 odbiór konsumenta był jednak zgoła inny. Podwyżki w takiej skali były trudne do akceptacji, co pociągnęło za sobą odrzucenie oferty przez wielu klientów. W kolejnych miesiącach widzieliśmy stopniową korektę i spłaszczanie się tych wskaźników, co pozwoliło na nieznaczne ożywienie rynku już pod koniec sezonu wakacyjno-letniego.

Sytuacja w ostatnim kwartale roku kalendarzowego 2024 wyglądała już znacznie lepiej. Trudno jednoznacznie wskazać, czy to początek realnego odbicia, ale na pewno z naszej perspektywy wzrosty na poziomie dwucyfrowym, jakie udało się nam odnotować, dają takie przesłanki. Zaczynamy wchodzić w ten moment, kiedy konsumpcja w gastronomii z miesiąca na miesiąc powinna już być zdecydowanie stabilniejsza i większa.

Jakie są perspektywy w tym obszarze na rok 2025?

Jako Makro zakładaliśmy, że końcówka roku 2024 będzie trudna i może nas rozczarować. Okazało się jednak, że cały ostatni kwartał roku kalendarzowego udało się nam zamknąć na niewielkim, ale jednak, dwucyfrowym pułapie przyrostu wartości sprzedaży do HoReCa. To daje organizacji poczucie stabilności i jest dobrym prognostykiem na sezon 2025.

Przewidujemy, że „zdrowe” i solidne odbicie pojawi się tuż na początku przyszłego sezonu. Mówię tutaj o przełomie marca, być może kwietnia. Wskaźnik inflacyjny rok do roku stabilizuje się, a w wielu kategoriach dostrzegalny jest w ostatnich miesiącach nawet trend deflacyjny. Takie kategorie jak ryby, cukier, mąki czy tłuszcze oleiste oferowaliśmy w ostatnich miesiącach jako Makro realnie taniej niż rok wcześniej. Jeżeli gastronomia poradzi sobie ze styczniową waloryzacją płacy minimalnej i przejdzie przez zimowy okres przedsezonowy bez większych turbulencji, to całościowo rok 2025 powinien być dla niej dobrym okresem.

Makro niejednokrotnie podkreślało, że jest liderem rynku, jeśli chodzi o gastronomię. Jak prezentowały się wyniki po tych dwunastu trudnych miesiącach?

Jeśli chodzi o udziały rynkowe, udało nam się osiągnąć ten pułap, który zakładaliśmy na etapie planowania, w scenariuszu bazowym. Nasze szacunki wskazują, że w roku 2024 przekroczyliśmy wyraźnie granicę 20 procent udziału w rynku niezależnej gastronomii w Polsce. W kilku miesiącach roku osiągaliśmy selektywnie granicę 21 punktów procentowych - i teraz taki cel ustawiamy sobie w perspektywie nadchodzących 12 miesięcy.