
Podczas debaty prezydenckiej w TVP od początku była napięta atmosfera między Krzysztofem Stanowskim a Dorotą Wysocką-Schnepf. To kandydat w wyborach pierwszy uderzył słownie w dziennikarkę TVP. Nie trzeba było długo czekać na jej ripostę.
– To w uzupełnieniu do pana Stanowskiego, zacytuję jeszcze profesora Bartoszewskiego, który niegdyś mówił, że kiedy pijany zwymiotuje na mnie w autobusie, to nie jest to obelga. Jest to nieprzyjemne. Nie każdy może mnie obrazić – powiedziała Dorota Wysocka-Schnepf.
Przypomnijmy, że na samym początku Krzysztof Stanowski szybko nawiązał do prowadzącej debatę.
Stanowski uderzył słownie w Wysocką-Schnepf
– Bardzo się cieszę, że wreszcie jestem w tej świątyni propagandy i bardzo się cieszę, że widzę przed sobą arcykapłankę propagandy – mówił właściciel Kanału Zero. – Sądziłem, że się pani spali ze wstydu po tym, jak większość komitetów wyborczych zaprotestowała przeciwko pani obecności podczas debaty, ale widocznie liczyłem na zbyt wiele i niektóre osoby się ze wstydu nie palą – dodawał.
– Mam nadzieję, że wyjdziemy stąd wszyscy cali i zdrowi. Ale dobrze, że pani tu jest, bo jest pani prawdziwym symbolem tego, co się dzieje z polskimi mediami, co się działo kiedyś i co się dzieje nadal – stwierdził dalej Stanowski, dodając, że jej "mąż czeka na ambasadorską nominację od nowego prezydenta, domyślamy się którego".
– To nie jest obiektywizm. Pani nie powinno tu być. Musiałem to powiedzieć w imieniu wszystkich sztabów, które zgłosiły swój sprzeciw – utyskiwał dalej.
Stanowski przy kolejnej okazji, kiedy miał swój czas na wypowiedź, znowu odniósł się do Wysockiej-Schnepf i przypomniał jej, by... "pilnowała zegara", bo jak zaznaczył, tylko takie jest jej zadanie w tej debacie.