
Śnieżka bez wątpienia jest jednym z najchętniej odwiedzanych szczytów w Polsce. Niestety prawdziwy popis tego, jak nie zachowywać się w parku narodowym dali właśnie dolnośląscy kibice. Ich tropem lada moment ruszy dolnośląska policja i przedstawiciele parku.
1 lutego na szczyt Śnieżki weszła grupa ok. 100 kibiców różnych dolnośląskich klubów sportowych. I pewnie cała sprawa odbiłaby się bez większego echa, gdyby nie skandaliczne zachowanie owej grupy.
– To, co się tam dokładnie stało będzie badane i wyjaśniane przez policję i Straż Parku. Na pewno były krzyki, na pewno były hałasy, na pewno były race, a używanie otwartego ognia w parkach narodowych jest zgodnie z ustawą o ochronie przyrody zabronione. Absolutnie nie powinno się to wydarzyć – mówi nam Piotr Słowiński z Karkonoskiego Parku Narodowego. Za te popisy odpowiedzą przed sądem.
Krzyki i race na Śnieżce. Park nie zamierza podarować kibicom
Park o podjęciu kroków prawnych w stosunku do niesfornych kibiców poinformował za pośrednictwem mediów społecznościowych. "W związku z naruszeniem przy Wysokogórskim Obserwatorium Meteorologicznym na Śnieżce przepisów z art. 15 pkt 1 ust. 10 i 20 Karkonoski Park Narodowy wraz z policją podejmują czynności zmierzające do ustalenia sprawców tych wykroczeń oraz ich ukaranie" – przekazano w oświadczeniu.
Sytuacja jest o tyle bardziej oburzająca, że przed wejściem na szlak z grupą spotkał się zastępca komendanta Straży Parku. W rozmowie dokładnie wyjaśnił im, czego na trasie nie mogą robić.
– Przypominał im o zasadach obowiązujących na obszarach parków narodowych, gdzie przyroda jest chroniona. I powinni byli się do tego zastosować, więc nawet nie mogą powiedzieć, że nie wiedzieli – wyjaśnia Słowiński.
– Nie jest to stadion. Jest to ośrodek parku narodowego, a więc coś takiego jak Wawel w Krakowie. Istotna przyrodniczo rzecz i nie wyobrażam sobie, żeby kibice z racami weszli na Wawel i spotkało się to z aplauzem – dodaje.
Kibice ze Śnieżki bardzo pożałują, kiedy do ich drzwi zastuka policja
Park kontaktował się już z dolnośląską policją, aby uzyskać ich pomoc w ustalaniu, co dokładnie wydarzyło się na szczycie Śnieżki, a przede wszystkim w ustaleniu sprawców. To może nie być aż tak trudne, bo grupa nie kryła swoich sportowych sympatii i z dumą niosła klubowe transparenty. Jest zatem nadzieja, że ich zatrzymanie to kwestia czasu. Park zapowiedział już, że sprawa najpewniej trafi do sądu.
– Do policji nie wpłynęło żadne zawiadomienie w tej sprawie do chwili obecnej. Natomiast zobligowaliśmy się do tego, żeby pomóc dyrektorowi Karkonoskiego Parku Narodowego w ustaleniu sprawców tego czynu. Natomiast do nich będzie należeć przedstawienie im zarzutów w kontekście ustawy o ochronie przyrody – powiedział w rozmowie z naTemat starszy aspirant Łukasz Porębski z działu prasowego dolnośląskiej policji.
Przedstawiciel dolnośląskich funkcjonariuszy dodał też, że na razie w sprawie nie doszło do żadnych zatrzymań. – W ramach posiadanych kompetencji jako policja pomożemy w ustaleniu tych sprawców, wskażemy ich personalia, a na tej podstawie będą wzywani na przesłuchania, będą mieć stawiane zarzuty – dodał funkcjonariusz.
Kara za nieodpowiednie zachowanie na Śnieżce będzie surowa
Zakłócając ciszę, wychodząc poza szlak, a przede wszystkim odpalając race na szczycie, kibice złamali szereg przepisów z ustawy o ochronie przyrody. Park podkreśla, że nie zastosowali się m.in. do art. 15 pkt 1 ust. 10 i 20.
Za wszelkie złamania przepisów w parku narodowym grozi mandat lub skierowanie sprawy do sądu. – Mandat karny, który może zostać wystawiony, wynosi do tysiąca złotych przy zbiegu wykroczeń, czyli powiedzmy sobie dwa wykroczenia jednocześnie. Ale tutaj nie mówimy o mandacie karnym, gdyż to strażnik musiałby być na miejscu, żeby wystawić go w momencie, kiedy widzi na własne oczy zdarzenie, które jest złamaniem prawa – wyjaśnił Piotr Słowiński.
W tym przypadku sprawą zajmie się sąd, a kara będzie znacznie bardziej dotkliwa. – Ci ludzie mogą dostać po kilka tysięcy złotych grzywny. I oczywiście wszystko, co się wiąże z ich historią prawną, będzie miało znaczenie. Jeśli mieli już jakieś kłopoty z prawem, to sądy mogą się decydować np. na odwieszenie ich wyroków – dodał.
– Pamiątką z Karkonoszy nie powinien być mandat karny, tylko jakiś fajny przedmiot albo po prostu zdjęcia i wspomnienia. I tego byśmy chcieli. Wiadomo jednak, że w takiej wielkiej masie ludzi znajdują się tacy, którzy mają swój własny i egoistyczny pomysł na korzystanie z przyrody – podkreślił przedstawiciel parku. Dodał jednak, że w górach jest coraz więcej osób, które zwracają uwagę na nieodpowiednie zachowanie innych. To dobra wiadomość.