Lea Ypi, „Wolna. Dzieciństwo i koniec świata w Albanii” (autobiografia dziecka)
Jeśli interesują Was „wielkie” wydarzenia ale męczą biografie „wielkich” uczestników… Jeśli chcielibyście się czegoś dowiedzieć o przemianach 1989/90 roku, ale analizy, rozważania, nazwiska bohaterów i oczajduszów, daty i fakty mogą wydawać się zbyt ciężkie i zawiłe… Jeśli jesteście ciekawi historii, ale także tej widzianej oczami zwykłych ludzi… To czemu nie sięgnąć po opis świata z ... Dowiedz się więcej Tekst Lea Ypi, „Wolna. Dzieciństwo i koniec świata w Albanii” (autobiografia dziecka) pojawił się poraz pierwszy w Czasopismo Lege Artis.

Jeśli interesują Was „wielkie” wydarzenia ale męczą biografie „wielkich” uczestników… Jeśli chcielibyście się czegoś dowiedzieć o przemianach 1989/90 roku, ale analizy, rozważania, nazwiska bohaterów i oczajduszów, daty i fakty mogą wydawać się zbyt ciężkie i zawiłe… Jeśli jesteście ciekawi historii, ale także tej widzianej oczami zwykłych ludzi… To czemu nie sięgnąć po opis świata z perspektywy dziecka?
Oto jest książka dla Was: „Wolna. Dzieciństwo i koniec świata w Albanii”, którą napisała Lea Ypi.
Zaczynając od krótkiego wstępu: urodzona w 1979 r. Lea Ypi miała okazję naocznie — jako kilkunastoletnia dziewczynka — obserwować upadek komunistycznej władzy w Albanii (już po Enverze Hoxhy) i niełatwe początki współczesnego, demokratyzującego się państwa. A że łebska była z niej dziewczynka, umiejąca obserwować i pisać…
To w tej lekko napisanej autobiografii napisała m.in. o rzeczach, które teraz pozwolę sobie — w punktach, pokrótce, jak to u mnie — odnotować:
- o biografiach rodzinnych, które w komunistyczno-stalinowsko-maoistowskim reżimie były niezmiernie istotne: pradziadek autorki, Xhafer Ypi, był jednym z pierwszych premierów niepodległej Albanii, później poparł włoską okupację (operetkową operację Mussoliniego z kwietnia 1939 r. traktował jako szansę na potencjalny skok cywilizacyjny swego kraju) — za Hohxy żadne zasady i sojusze nie były dane na zawsze, oprócz oczywiście nienawiści do Włoch, dlatego familia Ypi (po kądzieli: zamożna burżuazja) miała niedobrą biografię;
- na co przekładała się zła biografia rodzinna? ano na przykład na to, że nie było większych szans na wybór kierunku studiów, w którym ktoś się mógł spełnić — kierunek nauczycielski oznaczałby, że osoba o niewłaściwym nazwisku trafiłaby do pracy w szkole, a przecież nie o to w tym wszystkim chodziło (dla jasności: ojciec Lei kochał matematykę, ale musiał poświęcić się leśnictwu, matka marzyła o literaturze, ale ukończyła… matematykę);
- o tym, że przedmiotem pożądania i przejawem luksusu było posiadanie w domu np. puszki po coca-coli, oczywiście wyeksponowanej na właściwym miejscu; tego napoju rzecz jasna nie można było normalnie kupić w albańskim sklepie, opakowania trafiały zwykle z przemytu — kto miał, ten czuł się wywyższony (w sumie o wynoszeniu kolorowych zachodnich przedmiotów na ołtarzyki nie trzeba czytać w książkach, nieco starsi P.T. Czytelnicy powinni pamiętać, że taki obyczaj panował także w Polsce ;-)
- o tym, że pod pewnymi względami Albańczykom było jakby łatwiej o dostęp do informacji: „dolatywała” telewizja z Italii i Jugosławii, więc ludzie chętnie uczyli się włoskiego, nie tylko po to, żeby lepiej rozumieć transmisje piłkarskie, ale też być lepiej poinformowanym co do wydarzeń na świecie (w sumie ciekawe, że reżim najwyraźniej nie zagłuszał tych transmisji — a lekcje języków obcych leciały w telewizji); poza tym oczywiście zwykła komunistyczna norma: rządowe media straszyły Albańczyków kapitalizmem, apartheidem, bezrobociem i biedą w Stanach (tu mi się oczywiście przypomina Urban zapowiadający wysyłanie koców i śpiworów dla bezdomnych Amerykanów), więc młoda Lea i tak uważała, że żyje w najlepszym z możliwych miejsc;
- o tym, że taka sytuacja społeczno-polityczna wymuszała używanie nowomowy: w prowadzonych rozmowach „uniwersytetami” nazywano poszczególne więzienia, nazwy kierunków oznaczały kategorie przestępstw („stosunki międzynarodowe” to szpiegostwo zagraniczne, „literatura” to wroga agitacja, „kończącymi studia” byli wypuszczani na wolność, a „zostający na uczelni” to byli więźniowie przechodzący na służbę jako agenci Sigurimi; relegowanie ze studiów to po prostu śmierć więźnia; dziecko długi czas nie rozumiało o co w tym wszystkim chodzi — nastolatka dowiedziała się dopiero po upadku hodżyzmu;
- o tym, że w komunistycznej Albanii można było spotkać cudzoziemców: „marzyciele”, głównie ze Skandynawii, rozczarowani socjalną katastrofą zafundowaną przez socjaldemokrację, przybywali zaznać raju na ziemi; znudzeni „realiści” wybierali wypoczynek w egzotycznym, acz tańszym niż inne „destynacje”, kraju (obstawiam, że tu chodzi o mniej-więcej taki model turystyki jaki oferują strzeżone kondominia w takich krajach jak Egipt, itd.);
- po 1990 r. wszystko zaczęło się zmieniać, acz pierwszym efektem był olbrzymi rozgardiasz polityczny i utrzymanie władzy przez komunistów (już w wielopartyjnych wyborach) oraz terapia szokowa w gospodarce — a także exodus Albańczyków do Włoch (te statki płynące przez Adriatyk pamiętam do dziś, aż do późniejszej katastrofy w cieśninie Otranto), rewolucji piramidowej i oenzetowskiej operacji Alba;
- (Lea Ypi zwraca uwagę na pewien paradoks: opowiadając swoim zachodnim znajomym o totalitarnej Albanii używa słów „komunizm” i „socjalizm”, co wzbudza niezrozumienie a nawet niechęć wśród jej rozmówców — ich zdaniem Albania, NRD, ChRL, Kuba, Wietnam, etc., to nie socjalizm — acz mówimy o ludziach, dla których Lew Trocki, Salwador Allende czy Ernesto „Che” Guevara to świeccy święci…).
W sumie miała być recenzja, a wyszło jak zawsze — mniej lub bardziej rozczarowanych odsyłam, jak zawsze, do lektury, bo naprawdę warto
(Lea Ypi, „Wolna. Dzieciństwo i koniec świata w Albanii”, [’Free: Coming of Age at the End of History’], tłum. Krzysztof Środa, wtd. Wołowiec, na papierze 352 str.; fot. Olgierd Rudak, CC BY-SA 4.0)
Tekst Lea Ypi, „Wolna. Dzieciństwo i koniec świata w Albanii” (autobiografia dziecka) pojawił się poraz pierwszy w Czasopismo Lege Artis.