
Wybór nowego papieża nie będzie prosty. Wszelkie przewidywania i giełdy nazwisk mogą się okazać funta kłaków warte. Wszystko za sprawą samego Franciszka, który niebywale skomplikował sprawę. Większość członków nadchodzącego konklawe została mianowana na kościelne stanowiska właśnie przez niego. To niezwykle różnorodna i barwna grupa. Wynik jej obrad jest trudny do przewidzenia.
Ledwo zamknęła się ziemia nad trumną papieża Franciszka, a już zaczęły się przygotowania do konklawe. To nic zdrożnego, nic niezwykłego. Kościół musi mieć przywódcę. Ale kto zostanie 266. następcą świętego Piotra, którego katolicy uważają za pierwszego papieża?
Konklawe to zebranie najwyższych kościelnych dostojników. Trafią oni do wyizolowanego pomieszczenia, z którego nie wyjdą, póki nie wybiorą nowego przywódcy.
Już ruszyła giełda nazwisk. Od śmierci Franciszka otwarcie mówi się o tym, kto mógłby go zastąpić. Ale równie dobrze może się okazać, że wszelkie przewidywania wezmą w łeb.
Zdaniem Aleema Maqboola, dziennikarza BBC specjalizującego się w kwestiach religijnych, będzie to jedno z najbardziej nieprzewidywalnych konklawe, jakie kiedykolwiek miały miejsce.
Maqbool zwraca uwagę na fakt, że 80 proc. kardynałów, którzy wezmą w nim udział, zostało mianowanych w ciągu ostatnich 12 lat przez samego papieża Franciszka. On bardzo świadomie wybrał ludzi z całego świata. Ale nie stosował jedynie klucza geograficznego, wybrał również osoby o niezwykle zróżnicowanym światopoglądzie politycznym.
Niektórzy z kardynałów są uważani za konserwatystów, niektórzy za liberałów. Wielu z nich jest na swoich stanowiskach stosunkowo niedługo. Wielu z nich nie zna się zbyt dobrze, ponieważ mieszkają bardzo daleko od siebie i po prostu nie mają ze sobą styczności. No i mają bardzo różne poglądy, inne problemy etc.
Są faworyci, ale czy się przebiją?
Mimo to o kilku osobach mówi się już jako o pewnego rodzaju faworytach. Jest nim na przykład kardynał Pietro Parolin. To Włoch, który był prawą ręką papieża Franciszka. Oficjalnie piastował stanowisko sekretarza stanu. To pragmatyk i dobry dyplomata.
Ma też szanse z powodu pochodzenia. Do tej pory, przez ostatnie dwa tysiące lat, ok. 80 proc. papieży było Włochami. Teraz kardynałowie mogą uznać, że czas powrócić do tej tradycji.
W ostatnich dekadach włoskie pochodzenie nie miało wielkiego znaczenia. Dlatego jednym z liderów wyścigu do tronu Piotrowego może być ktoś taki, jak kardynał Luis Tagle, Filipińczyk. Postrzegany jest jako kardynał mający bardzo podobne spojrzenie na kwestie społeczne, na przykład na kwestię migrantów, jak papież Franciszek. Niektórzy nazywają go nawet azjatyckim Franciszkiem.
Ale jest też uważany za niezwykle twardogłowego gracza kardynał Peter Erdo z Węgier. On zdecydowanie nie ma takich samych poglądów, jeśli chodzi o migrantów i jest postrzegany jako zatwardziały konserwatysta. W tej samej lidze gra kardynał Peter Turkson z Ghany. I jest on tylko jednym z kilku Afrykańczyków, o których mówi się jako o potencjalnych kandydatach.
Maqbool zwraca uwagę na jeszcze jeden ciekawy fakt. Konklawe powinno rozpocząć się 5 maja, a w nadzwyczajnej sytuacji (w przypadku niemożności przybycia do Watykanu wszystkich elektorów w tym czasie) najpóźniej 10 maja. Ale już teraz odbywają się spotkania kardynałów, którzy przy kawie i posiłkach, w ustronnych zaułkach Wiecznego Miasta omawiają sprawy sukcesji. Konklawe już trwa.