
Wykonują swoją pracę najlepiej, jak potrafią. Są odważne i nie przechodzą obojętnie wobec cierpienia kobiet, dzieci, zwierząt czy mniejszości. Dają wyjątkowy przykład innym, a przy tym są jednymi z najpopularniejszych gwiazd polskiego show-biznesu. Oto 5 ciekawych i inspirujących kobiecych historii.
Martyna Wojciechowska
Jej CV można by obdzielić kilka osób. Martyna Wojciechowska dziś 50-letnia dziennikarka, podróżniczka i działaczka społeczna. Jej historia zaczęła się od pasji do motoryzacji, którą zaszczepił w niej tata Stanisław Wojciechowski – również miłośnik samochodów i mechanik.
Młoda Martyna poszła za ciosem i jeszcze jako nastolatka zrobiła licencję kierowcy rajdowego. Niektórzy powiedzieliby, że to dość nieoczywiste zajęcie dla młodej kobiety. Na szczęście Wojciechowska nie dała się przytłoczyć temu społecznemu przekonaniu i spróbowała. Miała przy tym wsparcie rodziny.
Kilka lat później została prowadzącą najpopularniejszy program motoryzacyjny "Automaniak". I tak wystartowała jej przygoda z pracą w telewizji, która trwa do teraz. Martyna Wojciechowska od zawsze przeczuwała, że jej życie "będzie w drodze". Tak też się stało. Oprócz czterech kółek lubiła podróżować i poznawać nowe miejsca.
Wtedy narodził się pomysł na realizację programu podróżniczego. Dziennikarka ruszyła więc w świat, aby kręcić odcinki do formatu pt. "Misja Martyna". Brzmi to jak idealnie układający się scenariusz życiowy prawda? Ale u Wojciechowskiej nie wszystko szło jak z płatka. Podczas jednej z wypraw uległa poważnemu wypadkowi. Operator, który z nią jechał, zginął. Ona natomiast doznała poważnego urazu kręgosłupa.
Początkowo brakowało jej motywacji do tego, aby wyzdrowieć. Znalazła jednak na to sposób – wyznaczyła sobie cel – trudny, wręcz nieosiągalny, ale dążyła do tego, aby go zrealizować i tak półtora roku później stanęła na szczycie najwyższej góry świata Mount Everest. Ile kosztowało ją to wysiłku i determinacji, wie tylko ona sama.
Od tamtej pory Wojciechowska wierzy, że "niemożliwe nie istnieje". Jeszcze przed wypadkiem zdobywała doświadczenie w branży medialnej. Podejmowała się różnych zadań m.in. została prowadzącą program "Big Brother". Wtedy pewnie przez myśl jej nie przeszło, że za kilka lat zostanie redaktor naczelną magazynu "National Geographic".
W 2008 roku Wojciechowska urodziła córkę Marysię. Ojcem dziewczynki był znany płetwonurek Jerzy Błaszczak, który zmarł z powodu choroby nowotworowej. Rok po porodzie dziennikarka zaczęła realizować program podróżniczy "Kobieta na krańcu świata". To format, który stał się wręcz nieodłącznym elementem przez kolejne piętnaście lat jej kariery.
Przez ten cały okres Wojciechowskiej przyświecało pewne motto życiowe, które mówi o tym, że "nawet najdłuższa podróż zaczyna się od jednego kroku". Ona te kroki robiła, pewnie nieraz ze strachem, obawami, lękiem przed nieznanym, ale robiła. W dodatku nie zapominała o innych.
Wojciechowska od lat prowadzi działalność charytatywną. Założyła fundację Unaweza, która niesie pomoc kobietom z całego świata poprzez wyrównywanie szans ekonomicznych, edukacyjnych, społecznych i prawnych. Ponadto jest honorową ambasadorką WWF Polska i członkinią Polskiej Akcji Humanitarnej.
Ostatnio skupiła się też na pomocy młodym osobom, ich zdrowiu psychicznym, w tym poczuciu własnej wartości i sprawczości. Skłoniła ją do tego historia koleżanki jej córki, która chciała targnąć się na swoje życie. Wojciechowska postanowiła działać w tym temacie. I tak rozpoczął się projekt "Młode Głowy".
Wrażliwość, empatia, siła, wytrwałość i ciekawość – tymi słowami można podsumować inspirującą historię Martyny Wojciechowskiej.
Maja Ostaszewska
Maja Ostaszewska pochodzi z artystycznej rodziny. Jej babcia była aktorką, dziadek rzeźbiarzem i scenografem, ojciec jest muzykiem, brat kompozytorem, a siostry są plastyczkami. Wychowała się w Krakowie i tamtejszych teatrach. W jej domu bywali aktorzy. Pójście tą – artystyczną – drogą wydawało się więc oczywiste. Ostaszewska też okazała się bardzo zdolną aktorką. Jednak jej początki na krakowskiej PWST wcale nie były takie proste. Dostała się dopiero za drugim razem.
Ostatecznie skończyła studia i swoim talentem błysnęła w przedstawieniu dyplomowym, za które dostała nagrodę grand prix na festiwalu szkół teatralnych. Zobaczył ją tam Piotr Cieślak, dyrektor Teatru Dramatycznego i zaprosił do współpracy przy szekspirowskim repertuarze. Tak też otworzyły się przed Ostaszewską nowe, nieznane drzwi, bo te w Krakowie były wręcz otwarte na oścież i dość przewidywalne.
W jej głowie pojawiało się pewnie wiele wątpliwości, ale mimo to spróbowała życia i pracy w Warszawie. Początkowo tęskniła za rodzinnym miastem, ale jednocześnie czuła, że tu w stolicy może zacząć budować coś samodzielnie w miejscu, gdzie nikt jej nie zna ani jej ojca. W pierwszych tygodniach nie wynajmowała nawet swojego mieszkania. Zatrzymała się w pokoju gościnnym w Pałacu Kultury i Nauki (w tzw. Loży Stalina).
Dokąd zaprowadził ją ta droga? Można powiedzieć, że na szczyt, bowiem Ostaszewska stała się jedną z najbardziej cenionych aktorek. Podejmowała się z reguły wymagających ról. Zagrała m.in. Annę w filmie "Katyń", siostrę Marię Graczyk w "Prymasie", Hannę Kuklińską w "Jack Strong", za którą dostała pierwszą nagrodę Orła, a drugą za występ w produkcji "Body/Ciało".
Ostaszewska od najmłodszych lat nieco odstawała od większości swoich rówieśników. Nie chodziła na dyskoteki, a do teatru. Jednocześnie miała dużo swobody w domu. Przyjaźniła się ze starszym towarzystwem, często byli to także znajomi jej rodziców. Nie chodziła na lekcje religii – wychowała się w buddyjskiej rodzinie.
Jest wegetarianką od dziecka, bo jej rodzice ze względów etycznych przestali jeść mięso. Dorastając, doświadczyła aktów nietolerancji, ze względu na swoje inne przekonania niż te, które miała większość. – Miłość i akceptacja, jaką dostałam od rodziców, sprawiły, że nigdy nie bałam się wyrażania swoich poglądów, miałam siłę i odwagę pójść własną drogą – mówiła w wywiadzie dla Encyklopedii Teatru Polskiego.
Obecnie Ostaszewska sama spełnia się w roli mamy 18-letniego Franciszka i 16-letniej Janiny – dzieci, których doczekała się z Michałem Englertem. Artystka "twardo stąpa po ziemi". Jest wierna pewnym wartościom m.in. tolerancji, wolności w myśleniu i wyrażaniu siebie, wrażliwości na los ludzi potrzebujących i zwierząt. Znana dziś ze swojego dużego zaangażowania w działalność społeczną.
Aktorka nie przeszła obojętnie wobec dramatycznej sytuacji uchodźców na granicy polsko-białoruskiej. Choć naraziła się tym na dużą falę hejtu, to mimo wszystko ruszyła z pomocą. Od pierwszego dnia wojny w Ukrainie otaczała opieką osoby, które uciekały z kraju zaatakowanego przez rosyjskie wojska.
Brała również udział w wielu kampaniach m.in. tych przeciw homofobii, zakazowi aborcji, walczących o równość, sprawiedliwość, demokrację oraz pamięć po naszych przodkach i ich historii. Od wielu lat wspiera też działania na rzecz praw zwierząt i ich ochrony, współpracując z takimi organizacjami jak Otwarte Klatki.
W końcu nie bez powodu w 2022 roku Ostaszewska została "Honorową Gwiazdą Dobroczynności". Aktorkę wyróżnia to, że posiada silny kręgosłup moralny. Jest kobietą pełną charyzmy i samoświadomości.
Joanna Przetakiewicz
Obecnie jedna z najbardziej znanych polskich bizneswoman. Promienna, pewna siebie i otwarta, wspierająca inne kobiety, które chciałyby być niezależne finansowo. Pieniądze szczęście dają – to jej motto i tytuł książki, której jest współautorką.
Mowa oczywiście o Joannie Przetakiewicz, której początki nie były usłane różami. Wyobraźcie sobie młodą kobietę studiującą bardzo wymagający kierunek, jakim jest prawo, w międzyczasie wychowującą trzech synów oraz otwierającą swoje pierwsze biznesy – na pewno nie było to łatwe do pogodzenia.
Przetakiewicz wyszła za mąż w wieku 18 lat. Jak miała 21 i była na pierwszym roku studiów, urodziła pierwszego syna. Drugiego chłopca doczekała się na trzecim roku prawa, a po obronie pracy magisterskiej powitała trzeciego. Jednocześnie nie brakowało jej zapału do nauki. Ponadto wraz z siostrą męża Przetakiewicz założyła klinikę stomatologiczną, wówczas drugą prywatną klinikę w Polsce.
– Firmę tworzyłyśmy od zera. Moje życie po raz kolejny przyspieszyło. Miałam trzy priorytety: dzieci, studia i praca. Rano byłam na uczelni i w pracy, potem leciałam do domu do dzieci i wieczorem wracałam do pracy. Nie wysiadałam z samochodu – mówiła w wywiadzie dla "Vivy!".
Po studiach zrobiła jeszcze aplikację radcowską. Swoim zawodem jednak się nie zajęła, bowiem jej klinika, a potem kolejne, dobrze prosperowały. Za sukcesem biznesowym nie poszedł sukces prywatny. W wieku 34 lat Przetakiewicz rozwiodła się z mężem.
Półtora roku po rozwodzie spotkała Jana Kulczyka – znanego biznesmena, jednego z najbogatszych Polaków. Choć mężczyzna był wtedy zajęty, uczucie między tą dwójką okazało się silniejsze. Byli razem przez 10 lat. W tym okresie Przetakiewicz nie spoczywała na laurach. Pociągał ją jeszcze większy rozwój biznesowy.
Na swojej drodze spotykała wiele ciekawych osobowości. Pewnego razu po rozmowie z Karlem Lagerfeldem, światowej klasy projektantem postanowiła założyć markę odzieżową (a później także wnętrzarską) "La Mania", która dziś jest jednym z głównych elementów jej wizerunku. Przetakiewicz otwarcie przyznawała, że wówczas finansowym wsparciem był dla niej partner Jan Kulczyk. Ale paradoksalnie tamten biznes był początkiem końca ich relacji.
Po latach gromadzenia doświadczenia, obserwacji i konsultacji Przetakiewicz stwierdziła, że potrzebny jest w Polsce nowy ruch społeczny. I tak wystartowała z Erą Nowych Kobiet, która ma na celu "inspirować, edukować i wspierać kobiety w odkrywaniu ich potencjału" oraz wyzwalać w nich troskę o własną niezależność, bezpieczeństwo finansowe, co w konsekwencji przekłada się też zazwyczaj na inne obszary życia, takie jak: relacje z rodziną czy formę psychiczną.
W 2022 roku ukazała się książka "Pieniądze szczęście dają", w której specjaliści z wielu dziedzin dzielą się swoją wiedzą o tym, jak mądzrze oszczędzać, rozmawiać o pieniądzach, pokonywać pewne bariery i z sensem inwestować. Swoim doświadczeniem w tej tematyce dzieli się tam także sama Przetakiewicz.
Początkowo ciężka praca, później uważność na dobrych, inspirujących ludzi, a na koniec chęć niesienia przykładu i pomocy innym – to elementy historii Joanny Przetakiewicz, które doprowadziły ją dziś do wysokiej pozycji wśród kobiet biznesu. Bizneswoman dla wielu kobiet może być inspiracją oraz źródłem wiedzy.
Omenaa Mensah
Omenaa Mensah w telewizji znalazła się przez przypadek. Jej marzeniem od nastoletnich lat nie były występy przed kamerą. Zawsze jednak wiedziała, że "chce zarabiać swoje pieniądze". Już w liceum mówiła, że będzie miała swój biznes. Na horyzoncie pojawiła się jednak propozycja występów w TVN. Skorzystała z niej i to otworzyło jej kolejne drogi.
Karierę rozpoczynała dokładnie 20 lat temu, gdy zadebiutowała w roli prowadzącej program "Red light". Wkrótce została pogodynką i prezentowała prognozę m.in. po "Faktach" i "Sporcie", a także w programie "Dzień dobry TVN". Widzowie doskonale ją zapamiętali.
Z czasem doszły angaże do kolejnych programów tematycznych m.in. podróżniczych. I tak Omenaa Mensah stała się jedną z najbardziej rozpoznawanych osobowości medialnych w Polsce. Za tym przyszły też pierwsze większe pieniądze i w końcu mogła osiągnąć swój cel w kwestii własnego biznesu. Obecnie Mensah prowadzi kilka firm m.in. tę handlującą luksusowymi meblami.
Na pewnym etapie życia postanowiła także odnaleźć i zgłębić historie swoich afrykańskich korzeni. Jej tata był Ghańczykiem (mężczyzna zmarł na początku tego roku). Po kilku podróżach do kraju ojca Omenaa zaczęła coraz bardziej czuć afrykańską część swojej natury. Aszantowie, "jej" plemię, są silni i sprawczy. Te cechy z pewnością opisują Omenę Mensah.
Pewnego razu, gdy wróciła do Polski z Ghany, wyznaczyła sobie kolejny cel, którym było wybudowanie szkoły dla dzieci wykorzystywanych tam dla niewolniczej pracy. Sądziła, że jak opowie o dzieciach, które mieszkają na tamtejszych ulicach, nie uczą się i pracują ponad siły, to ludzie zrozumieją i będą chcieli pomóc, tak jak ona.
Niestety rzeczywistość okazała się nieco inna. Na Mensah wylała się fala hejtu. "Jak śmiesz wspierać czarnoskórych, skoro wszędzie indziej jest tyle biednych dzieci" – twierdzili jej przeciwnicy. Ona jednak robiła swoje. Założyła fundację Omenaa Foundation i wybudowała szkołę w Ghanie. Chociaż miała pod górkę, dążyła do celu.
– Wtedy krytykanci zdali sobie sprawę, że nie żartowałam, że ta szkoła jest ważna nie tylko dla dzieci w Ghanie, ale dla każdego z nas, że dając dobro w Afryce, budujemy dobro także w Polsce i że mam ludziom do zaoferowania znacznie więcej niż mój wizerunek pani z telewizji – wyznała w rozmowie z "Twoim Stylem".
A co ją w tym motywowało? Mensah jest zdania, że "prawdziwa empatia rodzi działanie" i "pozostajemy bierni, dopóki czegoś nie dotkniemy osobiście". 45-latka z pewnością nie wybiera w życiu łatwych dróg. Od lat pielęgnuje swoje mocne cechy: zorganizowanie, kreatywność, empatię i pewność siebie.
Działanie jako filantropka przynosi jej ogromną radość. Spełnia się też jako żona Rafała Brzoski i mama córki Vanessy oraz syna Vincenta. Jest kobietą spełnioną, a to dlatego, że poszła za swoim wewnętrznym głosem i tym, co jej zdaniem – dla niej dobre – chociaż jednocześnie musiała pokonać wiele nieprzychylnych głosów.
Anna Dymna
Jej łagodny głos, piękna uroda i talent aktorski spowodowały, że zyskała rzeszę fanów. Anna Dymna odegrała w swoim życiu wiele kultowych ról m.in. niesforną wnuczkę Kargula i Pawlaka w "Nie ma mocnych" (1974) i "Kochaj albo rzuć" (1977), rozkapryszoną, ale sprytną szlachciankę w "Janosiku" (1973), Melanię Barską w "Trędowatej" (1976), Barbarę Radziwiłłównę w "Królowej Bonie" (1980), Marię Wilczur w "Znachorze" (1981).
Anna Dymna czule opowiada o swoim domu rodzinnym, który był "ciepły, kochający, bezpieczny i wspierający", ale jednocześnie nie brakowało w nim rygoru. Nie planowała zostać aktorką, talent dostrzegł w niej krakowski aktor i pedagog, Jan Niwiński. Dymnej marzył się zawód psychologa, który po części dziś wykonuje w swojej fundacji "Mimo Wszystko".
Organizacja ma na celu pomoc dorosłym osobom z niepełnosprawnościami intelektualnymi oraz pozostałym, którzy znajdują się w trudnej sytuacji życiowej z innych przyczyn. Dymna kiedy zaczynała działalność charytatywną usłyszała od Jerzego Owsiaka, że "musi być niezłomna, bo niektórzy zaczną ją atakować".
I faktycznie artystka poza miłymi słowami słyszy też często najgorsze obelgi rzucane w swoim kierunku. Jedni powiedzą: "dlaczego, przecież robi ważne i dobre rzeczy". Niestety niektórym nie jest to w smak. Na szczęście Dymna od lat jest konsekwentna w swoim działaniu i... transparentna. Otwarcie mówi o tym, że za działalność z fundacją nie pobiera pieniędzy. Zarabia na innych rzeczach, czyli m.in. na etacie w teatrze i prowadzeniu zajęć dla studentów.
Charakteryzuje ją pokora, oddanie i wrażliwość. Podkreśla, że od osób z niepełnosprawnościami nauczyła się wiele. Przy tym wszystkim wydaje się autentyczna, miła i ciepła. Jednocześnie, kiedy potrzeba, musi być twarda i wybierać priorytety, bo przecież "wszystkim nie pomoże". I jak widać, dobrze jej to wychodzi, w końcu fundacja funkcjonuje już od ponad 20 lat.
*****
Każda z tych pięciu inspirujących historii kobiet polskiego show-biznesu jest inna – nie gorsza, ani lepsza, ale każda wyjątkowa.