NBA: Zaskakująca wizja trzykrotnego mistrza. Co, jeśli draft wyglądałby inaczej?

Do rozpoczęcia tegorocznego draftu zostały mniej więcej dwa miesiące. Zanim jednak drużyny NBA zaczną wybierać swoich debiutantów, 12 maja odbędzie się loteria, która zdradzi nam listę szczęśliwców obdarowanych pickami od pierwszego do czternastego Wówczas tez będziemy wiedzieli gdzie ostatecznie wyląduje – o ile się nie wycofa – Cooper Flagg z Duke. Jedno jest pewne – […] The post NBA: Zaskakująca wizja trzykrotnego mistrza. Co, jeśli draft wyglądałby inaczej? first appeared on PROBASKET.

Kwi 24, 2025 - 22:54
 0
NBA: Zaskakująca wizja trzykrotnego mistrza. Co, jeśli draft wyglądałby inaczej?

Do rozpoczęcia tegorocznego draftu zostały mniej więcej dwa miesiące. Zanim jednak drużyny NBA zaczną wybierać swoich debiutantów, 12 maja odbędzie się loteria, która zdradzi nam listę szczęśliwców obdarowanych pickami od pierwszego do czternastego Wówczas tez będziemy wiedzieli gdzie ostatecznie wyląduje – o ile się nie wycofa – Cooper Flagg z Duke. Jedno jest pewne – ktoś na pewno będzie czuł się pokrzywdzony w losowaniu. Może więc warto pomyśleć o zmianach w systemie?


Na samym początku draft NBA odbywał się w tradycyjny sposób. Drużyny wybierały sobie zawodników w określonej kolejności, na podstawie ich wyników w poprzednim sezonie. Później system wzbogacono o rzut monetą, w którym najsłabsze drużyny obu konferencji miały szansę na zgarnięcie dla siebie picka z numerem jeden. Problem w tym, że już wówczas można było spotkać pierwszy przypadki „tankowania”, by jak najlepiej ustawić się w kolejce do naboru. Obawy szybko przekuto w sposób na zminimalizowanie ryzyka i tak powstał system loterii.

Pomysłodawcą zmiany był ówczesny komisarz, David Stern, który dążył do zmniejszenia liczby sytuacji, w których drużyny intencjonalnie przegrywały, by zdobyć wysoki wybór w drafcie. Wprowadzenie elementu losowości miało sprawić, że wprawdzie drużyny z najgorszym bilansem wciąż miały szanse na picka z czołówki, ale już nie były pewne, że rzeczywiście go otrzymają.

Pierwsza loteria odbyła się w 1985 i polegała na manualnym losowaniu kul, z których każda reprezentowała jedną drużynę. Miało to na celu wyłonienie kolejności wyboru dla pierwszych trzech zespołów, a pozostałe były już ustawione w kolejności według wyników. Przez lata system ulegał kosmetycznym zmianom, aż do 2019 roku, gdy władze ligi wprowadziły format, który znamy dziś, gdy nawet ekipa legitymująca się najgorszym bilansem w sezonie zasadniczym ma „tylko” 14% szans na numer 1. Inna sprawa, że nadal nie do końca wypleniło to proceder tankowania, ale to temat na inny artykuł.

Problem w tym, że chyba nie ma idealnego sposobu na to, by przydzielanie kolejności wyboru w drafcie uczynić bardziej sprawiedliwym. A może jednak? Interesujący pomysł przedstawił ostatnio Danny Green. Trzykrotny mistrz NBA podzielił się swoimi przemyśleniami na temat loterii draftu w rozmowie z prowadzącymi programu „Playoff Central”.

– Myślę, że byłoby ciekawiej, gdyby drużyny walczyły o pierwsze miejsce. Sprawmy, żeby im zależało. Coś w rodzaju tego, co dzieje się podczas [turnieju] play-in. To byłaby dobra, emocjonująca rywalizacja między drużynami z niższych miejsc – zaproponował były koszykarz, który w ubiegłym roku zakończył karierę.

– To całe losowanie przy użyciu piłeczek pingpongowych… Ludzie chyba przestają w to wierzyć. Naprawdę chciałbym zobaczyć, jak drużyny walczą o to na parkiecie – dodał 37-latek, jakoby sugerując, że obecny system jest podejrzany i manipulowanie przy nim, by wysłać niektórych graczy do konkretnych miast, nie jest wykluczone. Nie wspominając już o „tankowaniu”, które nadal ma miejsce, nawet jeśli władze NBA oficjalnie starają się z nim walczyć.