NBA playoffs: jednorożec Porzingis zgubił róg | Jimmy Butler połamany!

Dzień dobry jak i dobra to była noc w lidze NBA, buk mi świadkiem. Patronami dzisiejszego odcinka są Michał Machała, Jan Fryska, Przemek Stępski oraz Piotr Janus – elita czytelnictwa w Polsce, prawdziwa śmietanka… towarzyska, hahaha.  Ja nazywam się Bartek Gajewski, noszenie dopasowanego krawata zmniejsza dopływ krwi do mózgu o siedem procent, a to są […]

Kwi 24, 2025 - 17:05
 0
NBA playoffs: jednorożec Porzingis zgubił róg | Jimmy Butler połamany!

Dzień dobry jak i dobra to była noc w lidze NBA, buk mi świadkiem. Patronami dzisiejszego odcinka są Michał Machała, Jan Fryska, Przemek Stępski oraz Piotr Janus – elita czytelnictwa w Polsce, prawdziwa śmietanka… towarzyska, hahaha. 

Ja nazywam się Bartek Gajewski, noszenie dopasowanego krawata zmniejsza dopływ krwi do mózgu o siedem procent, a to są GWBA, czyli gwiazdy basketu. 

Magic 100 Celtics 109 [0-2]

Mecz bez udziału Jaysona Tatuma, który poprzednim razem uraził, spadł na kontuzjowany nadgarstek i teraz wyszło tak, że swoje pierwsze spotkanie playoffs w karierze opuścił. Ładnie się mimo wszystko prezentował przy linii bocznej, eleganckie polo, zegareczek luksusowej marki. A zespół? Zespół go nie potrzebował, jeszcze nie. 

Jaylen Brown (36/10/5) nabity jest jak lufa czołgu, wziął na siebie rolę lidera przewodnika, wszystkie prawie piłki zbierał odbite od bronionej obręczy / tablicy, ogrywał ludzi jeden na jeden, penetrował, full pakiet. Nawet jeśli piłka go momentami nie słucha (to się zemści w kolejnych rundach) i wypada z rąk pod presją, Brown jest dobry, bardzo dobry. 

Paolo Banchero z Franzem Wagnerem ciągnęli jak zawsze (57 punktów, 45 rzutów) trzy trójki dołożył center Wendell Carter Junior, swoje momenty miał także młodziutki Anthony Black, ale umówmy się, że Bostonu nie przeskoczą. Długo jeszcze nie. 

Tu jest zbyt wiele talentu zebranego i zbyt duża inteligencja, doświadczenie, wszechstronność też. Jrue Holiday widzi, że Banchero odpoczywać chce w obronie, nogi prostuje… to już go mijać i łatwe punkty cyk albo z faulem wrzutka. 

Derrick White i Payton Pritchard się nie zastanawiają przed rzutem, bardzo agresywni są strzelecko i nawet jeśli pudło, to popłoch generują po stronie rywala i zaraz jakaś zbiórka ofensywna albo błąd Orlando popełnia. 

Ciekawostkę stanowił Porzingis, gracz bardzo pożyteczny oczywiście (20 punktów 10 zbiórek 2 bloki) ale nie o tym chciałem. Jak go Goguś Bitadze strzelił łokciem w czoło, to się Łotysz krwią zalał. Przykryty ręcznikiem do szatni poleciał, ale zaraz sędziowie zdecydowali, że faul niesportowy, że się rzut osobisty należy. Zgodnie z przepisami, jak ci przysługuje i nie przystępujesz do rzutu wolnego, to trener może wyznaczyć zastępcę, ale ty już do gry wrócić nie możesz. 

Kristaps jednorożec 

Na takie dictum Tingus Pingus wyskoczył z tunelu z gigantycznym plastrem pomiędzy oczami, cały we krwi niewytartej z bani. Zupełnie jak kibol Arki na ostrym dyżurze.  Jednorożec z uj%banym rogiem, hehe. 

W takiej to wesolutkiej atmosferze Celtowie dojechali do końca zachowując 3-5 posiadań przewagi. Orlando gryzło po kostkach, ale ja tu pomysłu na przełamanie nie widzę. Rywalizacja przenosi się teraz na Florydę, ale poza tym że cieplej, to nie wiem czego innego można się spodziewać.

Cieszy mnie jego twardość, lubię patrzeć jak krwawi na parkiecie, to ważne z perspektywy zespołu [Joe Mazzulla]

Co za psychol, hehe. 

Heat 112 Cavaliers 121 [0-2]

No to tak, obrona strefowa Miami nie dźwiga ciężaru Cavs, ich mocy zza łuku. Ilekroć odchodzą od indywidualnego krycia, pojawia się lawina trójek i Erikowi Spoelstrze robi się gorąco, że aż wypieków dostaje. Nie widać? No nie widać, bo opalony jest elegancko, w końcu Floryda, na dodatek korzenie filipińskie. 

No tak, Cleveland jest zdecydowanie mocniejszym zespołem na tym etapie. Seria wydaje się jednostronna i zmierzać też się wydaje w ściśle określonym kierunku. Co za tym idzie, Heat podwyższa stopień intensywności albo też pewnej desperacji. Odczułem momentami lekkie wpieranie gości gwizdkiem w tym meczu, ale ocenę pozostawiam Wam. Tutaj fajny przykład „faul” Jarretta Allena i coach Kenny Akinson wnoszący „protest” prosto w twarz arbitra:

Nowością jest pojawienie się na placu Nikoli Jovica (11 punktów 8 zbióre) który przydaje Heat kompetencji strzeleckich, ball-handlingu i wszechstronności na pozycji silnego skrzydła wchodząc z ławki i nie tylko. Dotąd ciężko im się grało, spacingu brakowało. Serb spędził na parkiecie całą czwartą kwartę, w której popełnił dwie straty i spudłował cztery dalekie próby, ale on jest nadal kluczowy w układance Spoelstry w tym matchupie, jeśli mnie pytacie. Kel’el Ware fajny, ambitny center, ale akurat w zderzeniu z Allenem / Mobleyem bardzo niewiele wnosi.

No i tak, 0-2 przeciwko najlepszej drużynie konferencji oznacza najpewniej koniec serii, ale moralne zwycięstwo Heat odnieśli. Przy rywalu trafiającym 50% zza łuku (22/45 w tym 11/16 w drugiej kwarcie!!!) odrobili na wyjeździe 20 punktów deficytu i do końca opierali się przeważającym siłom wroga. 

Tyler Herro udowadnia wartość jako lider ofensywy (33 punkty 6 zbiórek 5 asyst 14/24 z gry) i przy mądrych zabiegach kadrowych ta ekipa, może z dumą patrzeć nie tylko w lustro, ale także w przyszłość. Nie chcę uprzedzać zdarzeń, bo może jeszcze sprawią nam niespodziankę u siebie, o potrzebach kadrowych Miami opowiem pewnie w okolicach draftu, przed rozpoczęciem okresu free-agency. 

Tymczasem kibice Cavs odliczają: dwa zaliczone, jeszcze czternaście do wygrania. Uda się? Jak myślicie? Spida Mitchell 30/6/6 przy 7/10 zza łuku. Garland 21 punktów 9 asyst. Mobley 20 punktów 6 zbiórek. 

Warriors 94 Rockets 109 [1-1]

Houston twarde sk%rczysyny, połamali nam Jimmy’ego Butlera. Ten przy próbie zbiórki spadł na plecy z drugiego piętra. Na parkiecie spędził łącznie osiem minut, bo więcej nie. Tym samym seria zostaje wyrównana i choć Rockets stracili przewagę parkietu to pewną przewagę psychologiczną osiągnęli. Są twardsi, więksi fizycznie, a jednocześnie potrafią mocno gaz nadepnąć, przyspieszyć. 

Jalen Green: 38 punktów 6 asyst 8/18 zza łuku, to musiał być najlepszy mecz w jego paroletniej karierze. Do tego (znów) 47-33 na tablicach. Alperen Sengun, czyli demonstracyjna wersja Jokera: 17 punktów 16 zbiórek 7 asyst. 

Stephen Curry (20 punktów 9 asyst) patrzy w dal, w przyszłość patrzy. Układa sobie, wizualizuje scenariusze. Po tym poznasz prawdziwego mistrza, jak się potrafi skoncentrować. Drugie spotkanie zdecydowanie nie poszło po jego myśli. Butler wypadł zaraz na początku, a zainfekowany Brandin Podziemski kompletnie nie stanowił wartości dodanej na boisku. Stan podgorączkowy jak nic, widać było po oczach. Oby się teraz reszta nie rozłożyła, bo im Houston zaraz odjedzie. Oni nie żartują…

Powiecie, że wynik znowu niski. Byłby jeszcze niższy gdyby tuż przed zakończeniem pierwszej połowy chłopakom nie wpadło sześć kolejnych trójek, po trzy z każdej strony… oto jest nowoczesna koszykówka: Sengun, Hield, VanVleet, Curry, Green i znów Curry. OSIEMNAŚCIE punktów w niecałą minutę… 

Draymond Green słabo. Próbował dorównać młodym szybkością i zacięciem, nie stanowił w ataku i chaotyczny był przy tym. Rockets co do zasady nie zostawiają mu miejsca na łuku, więc ma mniejszy wpływ na grę, bo nie ma też przestrzeni do rozegrania, nie widzi tyle pola, ile by chciał. Tutaj pchał Amena Thompsona i jeszcze młodego na faul naciągnął:

Jonathan Kuminga przepadł. Dziś była kolejna szansa na to by pokazał swój talent i dynamikę. W rzeczywistości dostaliśmy 11 punktów i 3 zbiórki na 4/12 z gry. Gość nie nadaje się do mistrzowskiej koszykówki i po latach pora przestać sobie mydlić oczy. Dajcie go do Wizards to robił będzie 20/8 w rundzie zasadniczej jako miejscowa atrakcja. Nie biegał z łapą do strzelców, gubił się w przestrzeni. Mowa ciała leniwa, fatalna, układ nerwowy zablokowany. 

Inna sprawa, że arbitrzy będą musieli na którymś etapie przykrócić fizyczność Houston. Wjazdy pod nogi, obejmowanie wpół, tylko sześć rzutów wolnych w dwóch meczach okładanego na okrągło Stepha, gra bark w bark z dryblującym, jak w piłce nożnej. W relacji do sezonu zasadniczego to jest zupełnie inna dyscyplina, która premiuje większych fizycznie Rockets. 

Na koniec wrzucam jeszcze taki fajny „wakacyjny” obrazek. Victor Wembanyama ma się dobrze, zobaczcie jak gra z chłopakami w piłeczkę: 

Dziękuję za odwiedziny, dobrego dnia! B