NBA: Hali Magic w Indianie | biją się w Detroit!

Dziś bez wstępu, przemyślenia zawarłem w tekście, mecze były tylko cztery więc można wcześniej i nieco szerzej. Przyjemnej lektury!  Bucks 114 Pacers 115 Nieprawdopodobny rzut Tyrese’a Haliburtona! Po trzech meczach pauzy wywołanej urazem biodra Hali wreszcie pojawił się na placu. Dodajmy, że Pacers przegrali wszystkie trzy, prezentując się przy tym nieprzekonywająco i niegramotnie. Haliburton to […]

Mar 12, 2025 - 14:25
 0
NBA: Hali Magic w Indianie | biją się w Detroit!

Dziś bez wstępu, przemyślenia zawarłem w tekście, mecze były tylko cztery więc można wcześniej i nieco szerzej. Przyjemnej lektury! 

Bucks 114 Pacers 115

Nieprawdopodobny rzut Tyrese’a Haliburtona! Po trzech meczach pauzy wywołanej urazem biodra Hali wreszcie pojawił się na placu. Dodajmy, że Pacers przegrali wszystkie trzy, prezentując się przy tym nieprzekonywająco i niegramotnie.

Haliburton to nie jest może wielce dominująca postać, dziś także był niewiele widoczny, ale jego walory jako lidera, jako pewniaka w clutch time są niepodważalne. Moim zdaniem tu chodzi przede wszystkim o wpływ na zespół, na dynamikę parkietową.

Indiana to klub utalentowany, zatrudniający bardzo kompetentnych ludzi i rasowego trenera. Dowodem na to niech będzie choćby zeszłoroczny awans do finałów konferencji! Mało tego, ciągłość składu zachowali, młodsi zawodnicy zebrali potrzebne doświadczenie, celem powinna być więc co najmniej powtórka.  

Tyle, że Indiana ma dwie twarze, gra wyjątkowo nierówno, a Haliburton jest tu kluczem. 

Pamiętacie styczniowe NBA Paris Games i dwa pojedynki z San Antonio? Pierwszy mecz to była wymiana przyjacielskich ciosów bitych na czterdzieści procent mocy, sparing obfitujący w radosne rzuty. Celem było rozświetlić niebo, aby nowa twarz ligi Victor Wembanyama mogła błyszczeć na cały Paryż, na całą Europę, sławić NBA na Starym Kontynencie, nieść ligę w kolejne dziesięciolecia prosperity. Indiana pierwsze zawody, jak pamiętacie, przegrała trzydziestoma punktami.

W drugim pojedynku coś się jednak zmieniło, widzieliśmy krycie kozłującego na całym boisku, fizyczną presję na Wemby’ego, podwojenia. Oglądaliśmy zupełnie inną energię i tym razem to Pacers wygrali… 38 punktami. Zespołem są zdecydowanie mocniejszym niż SAS, doroślejszym i to właśnie potwierdzili. 

No i wyobraźcie sobie, że podobnie było tej nocy. Po trzech meczach radosnego figo fago, dziś widać było wiarę w sukces i idący za tym wysiłek. Nembhard i Sheppard naciskali kozłującego na całym boisku, do Giannisa często słali dwóch obrońców, zaliczyli jedenaście przechwytów i blisko dwadzieścia deflections, atak pozycyjny również nie polegał już na akcjach izolacjach. 

Co? Czym są deflections?

To jest parametr określający nazwijmy to zaangażowanie obrony. Deflection po polsku jednoznacznie przetłumaczyć się nie da. Wyobraźmy sobie dwóch wojowników toczących bój na miecze i buzdygany. Deflection to nie śmiertelny cios, ale wgniecenie w pancerzu przeciwnika, wyrwa w jego zbroi i idąca za tym przewaga mentalna. Deflection w NBA to przecięcie podania, zmiana toru lotu piłki, to wybicie piłki w koźle albo jego przerwanie (nie musi się skończyć przechwytem). Ilekroć w obronie kładziesz rękę na piłce i kończy się bez faulu, to jest deflection. 

Dobra, wracajmy do meczu. Nie róbmy z Haliburtona męża opatrznościowego, bo to nie jest dominator na poziomie wielkich mistrzów. Pasywny był raczej jeśli chodzi o rzuty, ale dziesięć asyst rozdał, a w czwartej kwarcie zdobył najwięcej, bo aż osiem punktów. 

Obie strony walczyły, miał być remis, ale Andrew Nembhard na linii rzutów wolnych zadrżał i zamiast remisu trzeba było faulować, grę przerywać. Lillard pewny na linii i minus trzy na budziku przy paru sekundach ledwie do końca.

Hali magic 

Najważniejsza akcja rozegrała się właśnie wtedy. Brook Lopez nie ogarnął broniąc wyrzutu piłki z autu, zabrakło mobilności. Giannis na żywioł poszedł, podpalił się i za blisko podszedł z łapą. Nie o łapę tu chodzi bynajmniej, faul polega na tym, że nie pozostawił rzucającemu przestrzeni na bezpieczne lądowanie. Haliburton bowiem z rozpędu wbiegł z piłką do rogu… i idąc w lewo oddał trójkę przez ręce prawą ręką… poziom trudności „level expert” ale wiadomo, że te chłopaki to są zręczne czasem jak cyrkowcy kuglarze. 

Co za rzut! Arbitrzy długo studiowali taśmy, patrzyli czy stopy zmieścił w boisku, czy na linię jedną lub drugą nie nadepnął, czy faul był istotnie i ile czasu pozostało. Ostatecznie wszystko zielone, ekstra rzut wolny przyznany i tak oto Haliburton wygrał dla Pacers kolejny mecz. Rzut wolny celny, Milwaukee wyprztykane z przerw, desperacka próba Giannisa na koniec, nic z tego, it’s over! 

To tak z perspektywy powiedzmy sobie fabularnej. Skuteczny Siakam (25/12/5) produktywny mecz Bena Mathurina (17 punktów) któremu zdecydowanie najlepiej pasuje rola „szóstego”. 

Doc Rivers także wykonał kawał dobrej roboty z Milwaukee w drugiej części sezonu. Wyraźnie ułożone akcje, bardzo pilnują spacingu, dużo ważniejszą rolę odgrywa w ataku pozycyjnym kolega Brook Lopez (23 punkty 7 zbiórek 1 asysta). Wychodzi do podania w środek, ulgę przynosi podwajanym kolegom, a jego krótkie półhaki i trójka w czwartej kwarcie to było najlepsze, co Milwaukee miało do zaoferowania. 

Po późnym trafieniu Gary’ego Trenta wydawało się, że Bucks to wezmą, mieli wszystko, co potrzeba… no cóż. Tylko cholera jasna, jak to możliwe, że Lopez zaliczył tylko jedną asystę?!

-> dwie niezaliczone asysty po dribble handoffs z Lillardem, bo ten jak jest wewnątrz łuku, to nawet jak nie ma obrońcy przed sobą nie robi zwykłego pull-upa (rzutu po koźle z naskoku), ale musi zrobić step-back, a to jest definicyjnie przerwanie ciągu, po którym asystę się zalicza (!) oczywiście możliwości było więcej, zaciskałem kciuki, bo potrzebowaliśmy asyst w liczbie dwóch. Co się działo? Możliwości było wiele:

-> Taurean Prince pudłujący otwartą tróję
-> Taurean Prince pudłujący kolejną otwartą trójkę po podaniu Lopeza z „elbow”
-> Damian Lillard pudłujący trojkę
-> Lillard pudłujący layup sam na sam z koszem (!!!) ta akcja bolała najbardziej (zobacz poniżej)
-> Gary Trent Jr pudłujący trójkę 

Koszykówka to gra błędów i niedokładności. Gdyby trafił ten layup…

Nie udało się, ale poza tam tak, meczyk fajny                         </div>
                                            <div class= Czytaj Więcej