MyĹlÄ
, mowÄ
i uczynkiem / Grzesznicy
Jakkolwiek ironiczne jest to, Ĺźe film opowiadajÄ
cy, jakby nie byĹo, o Ĺźyciu wiecznym, do kin na caĹym Ĺwiecie trafia tuĹź przed ĹwiÄtami Wielkiej Nocy, trudno wÄszyÄ tutaj misterne strategie marketingowe. Ba, obfita reklama raczej siÄ "Grzesznikom" nie przysĹuĹźyĹa, bo kto ĹledziĹ zapowiedzi, trailery i przedpremierowe recenzje, ten zapewne natknÄ
Ĺ siÄ przynajmniej na mÄtne sugestie, o co moĹźe w tym
Jakkolwiek ironiczne jest to, Ĺźe film opowiadajÄ
cy, jakby nie byĹo, o Ĺźyciu wiecznym, do kin na caĹym Ĺwiecie trafia tuĹź przed ĹwiÄtami Wielkiej Nocy, trudno wÄszyÄ tutaj misterne strategie marketingowe. Ba, obfita reklama raczej siÄ "Grzesznikom" nie przysĹuĹźyĹa, bo kto ĹledziĹ zapowiedzi, trailery i przedpremierowe recenzje, ten zapewne natknÄ
Ĺ siÄ przynajmniej na mÄtne sugestie, o co moĹźe w tym wszystkim chodziÄ. A jako Ĺźe Ryan Coogler dĹugo, bardzo dĹugo myli tropy, aby bezceremonialnie roztrzaskaÄ swĂłj film gdzieĹ na pĂłĹmetku, nomen omen grzechem jest opowiedzieÄ o tym, co siÄ dzieje po owym fabularnym punkcie krytycznym. StÄ
d, czego nie kryjÄ, bÄdÄ siÄ staraĹ taĹczyÄ moĹźe nie tyle twista, co wokóŠowego twistu. I nie pomyliÄ krokĂłw. Coogler opiera bowiem "GrzesznikĂłw" na tak zwanych patentach i choÄ nie jest to moĹźe termin fachowy, to jednak oddaje naturÄ filmu, w ktĂłrym upchniÄto pomysĹ na pomyĹle. WyobraĹźam sobie, jakiej gatunkowej gimnastyki wymagaĹo od reĹźysera utrzymanie tej chyboczÄ
cej siÄ jengi. Bo sÄ
"Grzesznicy", istotnie, opowieĹciÄ
o Ĺźyciu wiecznym, w wymiarze i dosĹownym, i caĹkiem metaforycznym: o pragnieniu pamiÄtania i bycia pamiÄtanym. Niekoniecznie za sztukÄ â aĹź takiej autorefleksji tu nie znajdziemy â ale takĹźe za niÄ
. StÄ
d teĹź bohaterem filmu uczyniĹ Coogler dopiero stawiajÄ
cego pierwsze kroki ku dorosĹoĹci domorosĹego muzyka, marzÄ
cego moĹźe nie o karierze, co o Ĺźyciu bluesmana. MĹody Sammie (debiutujÄ
cy na ekranie Miles Caton, chĹopak o niesamowitym gĹosie) to syn pastora, ale bardziej od anielskiego chĂłru ciÄ
gnie go do piekielnych zawodzeĹ. Niestety, jest to samospeĹniajÄ
ca siÄ przepowiednia, bo zĹo ĹciÄ
gniÄte zostaje odprawionym przezeĹ rytuaĹem, dopeĹnionym przy pieszczocie gitarowych strun. A moĹźe inaczej: moĹźe demonami, upiorami, zĹymi duchami sÄ
tutaj jego dwaj kuzyni, Smoke i Stack (Michael B. Jordan w podwĂłjnej roli)? MÄĹźczyĹşni po latach wracajÄ
z Chicago, gdzie mieli trzymaÄ z samym Alem Capone, i zakĹadajÄ
knajpÄ dla czarnych. To trudny czas. ChoÄ od abolicji minÄĹo juĹź dobre kilkadziesiÄ
t lat, to od premiery "Narodzin narodu" tylko kilkanaĹcie, a od masakry w Tulsie zaledwie dekada. MoĹźe i czasy ĹwietnoĹci Ku Klux Klanu minÄĹy bezpowrotnie, lecz nadal do organizacji naleĹźÄ
nie tylko szarzy ludzie, ale i wysoko postawieni Republikanie oraz Demokraci. Smoke i Stack, uznajÄ
c trzeĹşwo, Ĺźe lepszy diabeĹ znajomy niĹź obcy â a sĹowo to jest przecieĹź dwuznaczne, oznacza i Szatana, i biaĹasa â chcÄ
osiÄ
ĹÄ na swoim i przysĹuĹźyÄ siÄ lokalnej spoĹecznoĹci. Bracia bliĹşniacy to niemalĹźe archetypiczni gangsterzy o goĹÄbich sercach, nie szukajÄ
cy jednak rozgrzeszenia, pogodzeni z potÄpieniem, ĹźyjÄ
cy juĹź Ĺźyciem po Ĺźyciu. StÄ
d tym boleĹniejsze bÄdzie ich zaskoczenie, kiedy odkryjÄ
, Ĺźe jednak majÄ
coĹ do stracenia â i to nie tylko bliskich. StawkÄ
bÄdzie bowiem ich kultura, ich historia, ich pamiÄÄ. Â W tych najlepszych momentach "Grzesznicy" rozpiÄci sÄ
miÄdzy filmem traktujÄ
cym zupeĹnie powaĹźnie o kulturowym zawĹaszczeniu, o znaczeniu historycznego dziedzictwa, o potrzebie zachowania wĹasnej toĹźsamoĹci, a horrorem akcji, przychodzÄ
cym znienacka, tyleĹź krwawym, co zabawnym. Coogler, konstruujÄ
c ze spokojem dramatyczno-obyczajowÄ
narracjÄ, nie ostrzega przed gatunkowÄ
wywrotkÄ
. Ale nie postrzegam tego jako pÄkniÄcia, jako storytellingowego bĹÄdu, raczej jako zmyĹlnÄ
i umyĹlnÄ
zabawÄ z konwencjami, z przyzwyczajeniami, z fabularnymi schematami. Odrzucenie konsekwencji na rzecz czystego efektu sprawdza siÄ tu znakomicie dziÄki sprawnej, natchnionej reĹźyserii, grajÄ
cej unisono obsadzie oraz fantastycznym sekwencjom muzycznym, przypominajÄ
cym opÄtane zatracenie. Dlatego teĹź "Grzesznicy" co i rusz wydajÄ
siÄ innym filmem: raz kinem rozliczeniowym, raz bezpretensjonalnÄ
siekÄ
grozy, raz miĹosnym obyczajem, raz niemalĹźe musicalem. Co najwaĹźniejsze, sprawdzajÄ
siÄ na kaĹźdym etapie. Migracji Cooglera do krainy wysokiego budĹźetu i hollywoodzkiego blockbustera przyglÄ
dano siÄ z pewnym lÄkiem, ale i zrozumieniem. Na szczÄĹcie to nie tak, Ĺźe po paru Ĺadnych latach harĂłwki dla Marvel Studios zostawiĹ tam duszÄ. Bynajmniej. Ta dalej jest na swoim miejscu.