Amerykańskie cła, i co dalej? Nie wszyscy zamierzają odpowiadać
Nie wszystkie państwa zamierzają odpowiadać na „wzajemne” cła USA, które Donald Trump ogłosił 2 kwietnia w odniesieniu do kilkudziesięciu krajów. Na przykład Australijczycy nie zamierzają nic robić, z kolei Francja – która jak się wydaje najbardziej ucierpi – wzywa do zdecydowanej odpowiedzi całego bloku UE. Komisja Europejska rozważa m.in. opodatkowanie usług cyfrowych, które miałyby uderzyć […] Artykuł Amerykańskie cła, i co dalej? Nie wszyscy zamierzają odpowiadać pochodzi z serwisu PCH24.pl.

Nie wszystkie państwa zamierzają odpowiadać na „wzajemne” cła USA, które Donald Trump ogłosił 2 kwietnia w odniesieniu do kilkudziesięciu krajów. Na przykład Australijczycy nie zamierzają nic robić, z kolei Francja – która jak się wydaje najbardziej ucierpi – wzywa do zdecydowanej odpowiedzi całego bloku UE. Komisja Europejska rozważa m.in. opodatkowanie usług cyfrowych, które miałyby uderzyć w największe koncerny Big Tech zza oceanu.
„Washington Times” zauważa, że „nowe, radykalne cła ogłoszone w środę przez prezydenta USA Donalda Trumpa wywołały konsternację, groźby związane z zastosowaniem środków zaradczych i pilne wezwania do dalszych negocjacji w celu uczynienia zasad handlu bardziej sprawiedliwymi”. Jednak, dodaje, „reakcje były wyważone, podkreślając brak apetytu wśród kluczowych partnerów handlowych na otwartą wojnę handlową z największą gospodarką świata”.
Amerykański prezydent, ogłaszając wprowadzenie nowych ceł wynoszących od 10% do 49%, zaznaczył, że właściwie Ameryka zrobi to, co jej partnerzy handlowi robią od dawna USA. Trump ma nadzieję na powrót fabryk amerykańskich koncernów i wygenerowanie nowych, dobrze płatnych miejsc pracy w USA, aby wzrosła siła nabywcza przeciętnych Amerykanów i w ten sposób pobudzić wzrost gospodarczy.
Ogłoszenie Trumpa o wprowadzeniu nowego 20-procentowego cła na Unię Europejską spotkało się z ostrą krytyką szefowej Komisji Europejskiej Urszuli von der Leyen, która będąc w Kazachstanie zaznaczyła, że jest to „poważny cios dla światowej gospodarki” i ucierpią najbiedniejsi np. ze względu na ograniczony dostęp do leków, wzrost ceny żywności, samochodów itd.
Von der Leyen zaznaczyła jednak, że UE jest gotowa do negocjacji z USA. Podobnego zdania są inni partnerzy handlowi Ameryki, w tym Wielka Brytania, Australia i Japonia. Uznają oni – za wieloma analitykami – iż Stany Zjednoczone i inne kraje niewiele zyskają na totalnej wojnie handlowej.
– Jeśli Trump naprawdę nałoży wysokie cła, Europa będzie musiała odpowiedzieć, ale paradoks polega na tym, że UE lepiej zrobi, nie robiąc nic – komentował Matteo Villa, starszy analityk we włoskim Instytucie Międzynarodowych Studiów Politycznych. Dodał on, że „z drugiej strony Trump wydaje się rozumieć tylko język siły, co wskazuje na potrzebę silnej i natychmiastowej odpowiedzi”. Analityk uważa, że odpowiedź UE będzie taka, iż skłoni Trumpa do negocjacji i szybkiego wycofania ceł. Przynajmniej na to liczy Bruksela, która raczej zawsze starała się ograniczać odwet do kilku politycznie wrażliwych towarów, takich jak bourbon i motocykle, by zmusić Amerykę do negocjacji w sprawie taryf, unikając eskalacji wojny handlowej, która mogłaby sparaliżować europejską gospodarkę zależną od eksportu.
Pośród rozważanych środków ma być opodatkowanie usług amerykańskich firm technologicznych, które eksportują więcej do Europy niż Europa do USA. Odpowiedź Brukseli ma być gotowa do końca kwietnia. Za opodatkowaniem Big Techów opowiada się rzeczniczka francuskiego rządu Sophie Primas. Chodzi o firmy GAFAM: Google, Apple, Facebook, Amazon i Microsoft.
Ustępujący kanclerz Niemiec Olaf Scholz wzywa do pokazania „silnych mięśni” przez UE, a nie jedynie utyskiwania z powodu szkodliwości ceł, aby doprowadzić do porozumienia z USA.
Brytyjski premier Kier Starmer powiedział, że rząd Wielkiej Brytanii zareaguje „chłodno i spokojnie”. Starmer liczy na zniesienie ceł dzięki zawarciu nowej umowy handlowej z Waszyngtonem. Dodał, że „nikt nie wygrywa w wojnie handlowej” i „to nie leży w naszym interesie narodowym”.
Japonia, najbliższy sojusznik Ameryki w Azji, planuje przeanalizować, w jaki sposób taryfy im zaszkodzą, ale sekretarz gabinetu Yoshimasa Hayashi powstrzymał się od mówienia o odwecie.
Na razie rynki finansowe zareagowały na cła tąpnięciami. Spadły ceny ropy o ponad 2 dolary za baryłkę.
„Sposób wdrożenia — zarówno pod względem skali, jak i szybkości — nie był po prostu agresywny; była to pełna impetu makroekonomiczna dezorganizacja” – ocenił politykę USA Stephen Innes z SPI Asset Management. Z kolei Jim Reid z Deutsche Bank uznał, że następuje „radykalna reorganizacja polityki” i obecnie Ameryka ma najwyższe cła od początku XX wieku. Może to przełożyć się na demontaż łańcuchów dostaw budowanych przez dziesięciolecia. Największym zagrożeniem ma być jednak długo utrzymująca się recesja.
„(Średnia) stawka celna USA na wszystkie towary importowane wynosi obecnie około 22%, w porównaniu z 2,5% w 2024 r. Ostatni raz taka stawka była obserwowana około 1910 r.” – uznał Olu Sonola, szef działu badań ekonomicznych w USA w Fitch Ratings. Dodał on, że „to zmienia zasady gry nie tylko dla gospodarki USA, ale i dla gospodarki światowej”. Będzie objawiać się tym, że wiele krajów prawdopodobnie wpadnie w recesję. Jeśli cła utrzymają się, to wszystkie dotychczasowe prognozy można wyrzucić do kosza.
Kraje azjatyckie, które bardzo dużo eksportują do USA, zamierzają szybko wesprzeć rodzimych producentów samochodów i inne przedsiębiorstwa dotknięte cłami.
Premier Korei Południowej Han Duck-soo polecił urzędnikom przeanalizowanie wraz z biznesem skutków nowej 25% taryfy, aby „zminimalizować szkody”. Pekin ma podjąć „zdecydowane środki zaradcze w celu ochrony własnych praw i interesów”, ale nie podano jeszcze, co zrobią. Wcześniejsze rundy taryfowe wywołały reakcję w postaci nałożenia wyższych ceł na produkty rolne z USA i ograniczenie eksportu minerałów wykorzystywanych w przemyśle high-tech.
Prezydent Meksyku Claudia Sheinbaum zamierza poczekać, aby zobaczyć, jak cła wpłyną na Meksyk, który podobnie jak Kanada został oszczędzony, jeśli chodzi o nowe towary na mocy umowy o wolnym handlu ze Stanami Zjednoczonymi, chociaż wcześniej ogłoszone 25% cła na import samochodów.
Niektóre kraje, w tym Australia i Nowa Zelandia, potępiły cła, ale stwierdziły, że nie podejmą działań odwetowych, obawiając się podwyżki cen dla konsumentów.
Obserwatorów zdumiały cła w wysokości 29% nałożone na maleńką wyspę Norfolk na południowym Pacyfiku. Terytorium podległe Australii zamieszkuje około 2000 osób, a gospodarka opiera się na turystyce. – O ile mi wiadomo, nie eksportujemy niczego do Stanów Zjednoczonych – komentował George Plant, administrator Norfolk Island, przedstawiciel rządu Australii na wyspie.
Źródło: washingtontimes.com
AS
Artykuł Amerykańskie cła, i co dalej? Nie wszyscy zamierzają odpowiadać pochodzi z serwisu PCH24.pl.