Tottenham Hotspur lepszy od Man Utd. Chido Obi zadebiutował w pierwszym zespole
Niestety kiepska sytuacja kadrowa w zespole Rubena Amorima przełożyła się na porażkę w meczu ligowym z Tottenhamem Hotspur. Zespół z...

Niestety kiepska sytuacja kadrowa w zespole Rubena Amorima przełożyła się na porażkę w meczu ligowym z Tottenhamem Hotspur. Zespół z Londynu wygrał na swoim obiekcie po raz pierwszy od dłuższego czasu. Pomimo problemów Portugalczyk nie zaryzykował i odwlekał ze zmianami w tym spotkaniu. W ostatnich sekundach szansę debiutu otrzymał Chido Obi.
Tylko w tym tygodniu Portugalski menedżer stracił sześciu graczy pierwszej drużyny. Yoro oraz Eriksen zostali w domach ze względu na choroby. Natomiast Mainoo, Ugarte, Collyer i Amad są kontuzjowani, więc również zostali wykluczeni z kadry meczowej.
Gracze „Spurs” od samego początku chcieli przełamać fatalną passę na własnym boisku, a to przełożyło się na bardzo agresywny pressing. Zamknęli oni rywali na ich połowie oraz utrzymywali się długo przy piłce. Jednakże pomimo przewagi w tym aspekcie gry pierwsi okazję bramkową mieli piłkarze Manchesteru United. Alejandro Garnacho próbował swoich sił ze skraju pola karnego. Bramkarz wybronił uderzenie, a piłka wróciła na plac gry. Dobić do pustej bramki próbował Diogo Dalot, lecz spóźnił się z wykonaniem, a to umożliwiło rywalom ponowne ustawienie się w defensywie.
Gospodarze postawili na swoim w 12. minucie. Po dość długim ataku Bergvall spróbował zaskoczyć Onanę uderzeniem zza obrońcy. Kameruński bramkarz zatrzymał pierwszy atak, lecz futbolówka pozostała na placu gry. Okazję zauważył Maddison, który silnym strzałem z małej odległości, dał prowadzenie swojej drużynie. W międzyczasie defensorzy „Czerwonych Diabłów” całkowicie odpuścili grę po pierwszym strzale Tottenhamu Hotspur.
Wstępne 30 minut gry można określić jako prawdziwą wymianę ciosów. Piłka wędrowała od bramki do bramki, a oba zespoły zaczęły grać coraz ofensywniej. Manchester United miał dwie okazje bramkowe po uderzeniach Garnacho oraz Zirkzee, lecz obie próby nie były celne. Szansę miał też zespół „Spurs”. Mathys Tel próbował umieścić piłkę przy lewym słupku bramki. Górą tym razem był bramkarz Onana.
Po przerwie inicjatywę pod bramką całkowicie praktycznie przejął zespół prowadzony przez Ange Postecoglou. Gospodarze podobnie do pierwszej połowy dyktowali tempo gry, a do tego wielokrotnie pukali do drzwi bramki Andre Onany. Niekorzystny wynik mocno komplikował plany Rubena Amorima, który odwlekał moment wpuszczenia młodzieżowców z ławki rezerwowych.
W drugiej połowie najlepszą okazję do wyrównania miał Joshua Zirkzee w 71. minucie. Holender uderzał na bramkę głową po tym, jak idealnie wkleił się w linię obrony Tottenhamu Hotspur. Podanie z głębi pola posłał Noussair Mazraoui, lecz ostatecznie nie przyniosło to zagranie wymarzonego gola.
Korzystny wynik nie wystarczał gospodarzom, którzy nie odpuszczali rywalom i ciągle atakowali ich pole karne. W 78. minucie Son nie był pewny swoich możliwości i odegrał na 6. metrze do lepiej ustawionego Kulusevskiego. Nadbiegający Szwed uderzył piłkę celnie, lecz ponownie lepszy w pojedynku okazał się Onana.
W 90. minucie szansę od trenera otrzymał młodzieżowiec Chido Obi, który latem dołączył do klubu, a wcześniej reprezentował barwy Arsenalu. Duńczyk na boisku zastąpił Casemiro, a sam zespół lekko zmienił ustawienie na bardziej ofensywne.
Tottenham Hotspur 1 – 0 Manchester United
Maddison 12′
Składy:
Tottenham Hotspur: Vicario – Pedro Porro, Davies, Danso, Spence – Bentancur, Maddison, Bergvall – Kulusevski, Tel, Son
Rezerwowi: Kinsky, Udogie, Gray, Bissouma, Sarr, Moore, Odobert, Johnson, Scarlett
Manchester United: Onana – Dalot, Mazraoui, De Ligt, Maguire, Dorgu – Casemiro (Obi 90′), Fernandes (C) – Garnacho, Zirkzee – Hojlund
Rezerwowy: Harrison, Amass, Fredricson, Heaven, Lindelof, Kone, Fletcher, Moorhouse, Obi