Tortowa matematyka. (Nie) Polityczny Kraków

W ostatnią niedzielę odbyły się wybory uzupełniające do Senatu. Do bólu przewidywalne. Czy ktokolwiek może się z nich cieszyć? Najbardziej chyba ci, którzy je przegrali. Skąd taka teza? Po pierwsze, prawie nikt o tych wyborach nie słyszał. Materiały wyborcze z niedużą intensywnością pojawiły się w okręgu mniej więcej na dwa tygodnie przed głosowaniem. Nie organizowano […] Artykuł Tortowa matematyka. (Nie) Polityczny Kraków pochodzi z serwisu KRKnews.

Mar 24, 2025 - 00:12
 0
Tortowa matematyka. (Nie) Polityczny Kraków

W ostatnią niedzielę odbyły się wybory uzupełniające do Senatu. Do bólu przewidywalne. Czy ktokolwiek może się z nich cieszyć? Najbardziej chyba ci, którzy je przegrali.

Skąd taka teza? Po pierwsze, prawie nikt o tych wyborach nie słyszał. Materiały wyborcze z niedużą intensywnością pojawiły się w okręgu mniej więcej na dwa tygodnie przed głosowaniem. Nie organizowano ani spektakularnych debat, ani warszawscy politycy nie zjechali chmarą, by popierać swoich kandydatów, ani kontrowersyjni politycy sprzed lat nie poczuli miłości do okręgu, w którym odbywało się głosowanie i nie starali się o wybór (co w podobnych sytuacjach w przeszłości było standardem). Słowem-nuda, nuda, nuda!

Efektem tej nudy była frekwencja, spodziewana jak na takie głosowanie i wynosząca niespełna 17%. Tutaj i tak można mówić o sukcesie, bo to wynik jak na wybory uzupełniające przyzwoity.

Najciekawsza była chyba selekcja kandydatów. Koalicja Obywatelska, jak już była o tym mowa (https://krknews.pl/kopalnia-ewenementu-nie-polityczny-krakow/), otrzymała wbrew woli lokalnych struktur kandydatkę namaszczoną przez władze centralne i w życiu publicznym miasta dawno nie widzianą. Spowodowało to, że część lokalnych struktur jawnie skrytykowała wskazanie i nie specjalnie pomagała kandydatce. A było to podwójnie niebezpieczne, bo i źle działało na spoistość Koalicji i przy średniej rozpoznawalności kandydatki, połączonej z niską frekwencją, mogło doprowadzić do przegranej. Ta z kolei byłaby kiepskim wizerunkowo zdarzeniem na dwa miesiące przed wyborami prezydenckimi.

Z kolei Prawo i Sprawiedliwość w ogóle postanowiło udawać, że nie bierze udziału w tych wyborach, wskazując na kandydata w ich mniemaniu obywatelskiego, czyli takiego który w ostatnich wyborach parlamentarnych i samorządowych startował z list PiS, a także był wicewojewodą z rekomendacji tej partii.

Konfederacja postanowiła wskazać kandydata spod Jasła, bo niby dlaczego nie. A kandydatka Razem centralnym tematem swoich materiałów wyborczych uczyniła aborcję, trochę z boku patrząc na sprawy codziennego funkcjonowania miasta. Taki przekrój podejść i kandydatów też miał swoje odzwierciedlenie we frekwencji.

Wyniki senackich zmagań są znane. Kandydatką Koalicji Obywatelskiej uzyskała ponad 50% głosów i zdobyła mandat. Kandydat pisowski, choć obywatelski, zdobył ponad 30% głosów. Kandydat Konfederacji przekroczył 10%, a kandydatka Razem zdobyła prawie 8% głosów.

Donald Tusk podsumowując wyniki głosowania stwierdził, że kandydatka KO zdobyła więcej głosów niż kandydaci PiS i Konfederacji w sumie, ale Kraków to nie cała Polska. Tutaj premier ma całkowitą rację. Po pierwsze, urzędowy entuzjazm Tuska jest związany z tym, że w przypadku PO i PiS w zależności od okręgu wciąż działa zasada „kogo nie wystawimy, i tak wygra”. Dla Koalicji Obywatelskiej dotyczy ona dużych miast- i Kraków to w niedzielę pokazał. W przypadku Prawa i Sprawiedliwości prawidło sprawdza się bardziej w mniejszych ośrodkach, co uzupełnia jeszcze i ta zasada, iż generalnie nie ma znaczenia czy PiS wystawi polityka, boksera, czy mysz, bo ten ktoś dostanie i tak liczbę głosów przybliżoną do ogólnopolskiego poparcia tej formacji. Tak było również w Krakowie, gdzie pisowsko-obywatelski kandydat do Senatu uzyskał poparcie podobne co  PiS w sondażach. Właśnie dlatego partia Jarosława Kaczyńskiego ma powód do radości, sprawdziła bowiem na wyborczym poligonie, w nie do końca przyjaznym terenie, ile może ugrać. Może ugrać dużo.

Więcej niż w niedzielę w Krakowie może ugrać też zapewne w kraju Konfederacja, której sondażowe wyniki obecnie znacznie przekraczają 10%. Odwrotnie Razem, której kandydatka ma większy wynik procentowy w Krakowie niż jej formacja na poziomie kraju, ale w przypadku kandydatki jest to wynik niezły.

Tak więc wszyscy wymienieni wyżej mają jakieś powody do radości, chociaż przegrali. Wygrała natomiast KO, jednak nikt chyba nie wierzy, że w wyborach za dwa lata partia dostanie również połowę wszystkich głosów. Część z nich dostaną obecne partie koalicyjne, ale obecnie kawałki tortu, które przeznaczają dla nich prognozy wyborcze, są na tyle skromne, że mogą nie przekroczyć progu wyborczego. Tymczasem kawałki Konfederacji i PiS są pokaźne  i już wkrótce mogą wspólnie ważyć więcej niż  jeden kawałek Koalicji Obywatelskiej.

Dlatego właśnie Donald Tusk ma rację, gdy nie jest hiper entuzjastyczny w świętowaniu zwycięstwa. Pamięta wszak doskonale, że w 2023 r. PiS też miało największy kawałek tortu.

Jakub Olech, politolog, wykładowca akademicki, krakowianin z importu, obserwator (bliższy) i uczestnik (dalszy) życia miasta i regionu.

Artykuł Tortowa matematyka. (Nie) Polityczny Kraków pochodzi z serwisu KRKnews.