
"Gangi ze Wschodu zastępują mafię wolomińską", "Wraca przestępczość rodem z lat 90." – alarmują eksperci oraz media. Polskie służby oraz rząd przyznają, że mamy podejrzanie dużo przestępców ze wschodnimi paszportami, a szczególnym problemem stali się ci z Gruzji. Jak działają gangi ze Wschodu? Skąd się wzięło to zagrożenie i jak powinno działać państwo? O tym wszystkim rozmawiam z ekspertami.
Wizytówka? Brutalność
– Co widać po przestępstwach, które są teraz przez obcokrajowców dokonywane? One są bardzo zuchwałe, to są ludzie, którzy nie boją się monitoringów, którzy nie boją się wejść z impetem do sklepu, dokonać napadu, nie boją się zrobić tego w miejscach publicznych. Nic ich nie hamuje – zwraca uwagę w rozmowie z naTemat Marcin "Miksza" Borys, były oficer CBŚ.
– Proszę pamiętać też o tym, że ta "ściana wschodnia" ma taki temperament bardziej bezwzględny. Kwestie wojenne i bytowe dalej wyrobiły pewne charaktery. Bezwzględność odgrywała i odgrywa ogromną rolę – mówi.
– Ta brutalność jest po to, żeby wyzwolić u ofiar i świadków obezwładniającą traumę, uczynić ich bezbronnymi, łatwymi ofiarami. A rozgłos na zaś "wiktymizuje" przyszłe ofiary. Tu idzie o terror i płynącą z niego władzę nad otoczeniem. Celem jest objęcie władzy na każdym terenie, gdzie się pojawią, a jej moc właściwie płynie z samoobezwładniania się przez antycypowaną traumę ewentualnych ofiar. Następni nie będą stawiali oporu, poddadzą się momentalnie, zanim oni przyjdą. Przed nimi idzie już aureola ich sposobu funkcjonowania. W środowiskach, z których pochodzą, jest to standardem – mówi z kolei naTemat.pl dr Paweł Moczydłowski, profesor Krakowskiej Akademii Andrzeja Frycza Modrzewskiego, socjolog, kryminolog i szef więziennictwa w latach 1990-1994.
Nasz rozmówca wyjaśnia, że jest jeden aspekt profilu tej przestępczości – usypiająca ich czujność pewność siebie i bezczelność w działaniu. Wielu "przestępców z importu" nie zdaje sobie sprawy z tego, jak działają nowoczesne systemy monitoringu, że w dużym mieście można krok po kroku prześledzić drogę przestępcy od miejsca popełnienia czynu do miejsca zakwaterowania, że znamy jego wizerunek.
– Może pod wpływem czasu zmienią ten styl, ale między innymi właśnie dlatego tak wielu z nich łapie się i deportuje – mówi dr Moczydłowski.
Tymczasem polska przestępczość bardzo się ucywilizowała. Złoczyńcy wiedzą, że źle jest zwracać na siebie uwagę. Prowadzą biznesy, starają się nie rzucać w oczy, zwłaszcza rozbojami. A gruzińskie grupy w tę branżę wchodzą z przytupem. Zajmują się rozbojami, kradzieżami, wymuszeniami, napadają na ludzi.
Poczucie zagrożenia rośnie
W Warszawie słynny był przypadek obywatela Gruzji, który zrzucał ze schodów, a następnie okradał starsze kobiety. Wcześniej obserwował je, jak wychodzą z banków lub kantorów. Inna para przestępców łapała przypadkowe ofiary, dotkliwie je biła, a następnie okradała. W jednym z polskich miast dokonali podwójnego zabójstwa podczas kradzieży zastawy stołowej.
Najdziwniejsze w tej sytuacji jest to, że Gruzinów w Polsce jest stosunkowo mało. Mamy statystyki z Warszawy. W zeszłym roku w stolicy cudzoziemcy popełnili 3129 przestępstw. Niemal połowa z nich (1515) to dzieło Ukraińców. Ale w samej Warszawie mieszka ok. 200 tysięcy Ukraińców, więc odsetek tych, którzy wykazują skłonności przestępcze, jest stosunkowo nieduży.
W rankingu obcokrajowców Gruzini są na miejscu drugim, popełnili 532 przestępstwa. To 17 proc. wszystkich przestępstw popełnionych przez cudzoziemców w stolicy. Ale w stolicy mieszka ok. 5000 przedstawicieli tej narodowości. Wynika z tego, że co dziesiąty popełnił jakiś czyn zabroniony.
W polskich więzieniach siedzi ponad 300 Gruzinów i nieco ponad 1300 Ukraińców. A trzeba przypomnieć, że ok. 3000 Gruzinów deportowano z Polski tylko w zeszłym roku. Łącznie pozbyliśmy się ok. 7000 obcokrajowców. Gruzinów w tej grupie było ponad 40 procent.
Warto jeszcze dodać, że w 2024 roku Komenda Stołeczna Policji odnotowała ponad 56 tysięcy przestępstw. 20 lat temu było ich prawie dwa razy więcej. Obecnie obcokrajowcy odpowiedzialni są za ok. 5-6 proc. takich zdarzeń w stolicy. Czy to dużo?
Paweł Moczydłowski przestrzega przed takim stawianiem sprawy. Nie będzie żadnego wzrostu liniowego. Od pewnego momentu mamy do czynienia z przekroczeniem masy krytycznej. Rozrasta się w różnych kierunkach, pęcznieje, ukorzenia się, częściowo lub w ogóle legalizuje. Chodzi o to, aby teraz szybko i stanowczo zareagować. Bez reakcji lub z reakcją zbyt słabą, umiędzynarodowimy naszą przestępczość. Co to znaczy?
– W pewnym momencie mogłoby się okazać, że obce grupy już rozsiadły się w Polsce na dobre i zakorzeniły. I nagle policja nie byłaby w stanie z nimi skutecznie walczyć. A rodzima przestępczość zostałaby podporządkowana obcej. Nagle ktoś mógłby zacząć używać przestępców do osiągania celów politycznych, tak, jak to było w Gruzji w epoce Saakaszwilego. I być może teraz – mówi ekspert.
Marcin "Miksza" Borys, były oficer CBŚ zwraca zaś uwagę: – To nie jest tak, że nagle pojawili się Gruzini i mamy poważny problem z przybyszami ze Wschodu. My te grupy gruzińskie wzięliśmy sobie "na widelec", ale proszę pamiętać o dwóch bardzo ważnych narodowościach, które w Polsce tak naprawdę rozwijały swoją przestępczość. To z jednej strony są Rosjanie, ale grupą, która stanowiła trzon przestępczości, to byli Ormianie. No i na początku wieku mieliśmy też problem z Czeczenami.
– Ja sam pamiętam tematy związane z porwaniami do okupu, w których czynny udział brali Ormianie. Tam były zabójstwa, tam były porachunki różnego rodzaju. To nie jest tak, że przestępczość obcokrajowców ze Wschodu zaczęła się dwa czy pięć lat temu – dodaje.
Czym podpadli Gruzini?
Między innymi tym, że ich działalność uderza w tzw. zwykłych obywateli. Jeśli porównamy mafie włoskie z gruzińskimi, to te pierwsze specjalizują się w handlu narkotykami, wymuszeniami i haraczami, handlem odpadami, oszustwami akcyzowymi i praniem pieniędzy.
Z kolei polskie sieci zajmują się głównie handlem marihuaną i syntetycznymi narkotykami, przemytem tytoniu i przestępczością samochodową. Działają głównie w Czechach, Niemczech, Holandii, Polsce i Hiszpanii.
Tymczasem gruzińskie sieci przestępcze specjalizują się we włamaniach i rozbojach. I działają nie tylko w Polsce, one opanowują całą Europę. To nie jest przesada, olbrzymi problem mają z nimi Grecja, Włochy, Polska, Portugalia i Hiszpania. Ale są też obecne w Austrii, Szwajcarii, są na Malcie, walczą z nimi Francuzi i Niemcy.
Skąd to wiemy? W zeszłym roku wspólna europejska policja, Europol, opublikowała raport o sieciach przestępczych w Europie. Policjanci zmapowali wszystkie gangi i mafie. Tak nawiasem mówiąc, wynika z niego, że polskie sieci przestępcze są w Europie prawdziwą potęgą…
– No tak, my mówimy dzisiaj o obcokrajowcach, ale też należy zwrócić uwagę na to, że my Polacy, w znacznym stopniu, gdy weszliśmy do Unii, wykorzystaliśmy ten moment do rozwoju działalności przestępczej. Rozwinęły się grupy działające na terenie innych krajów, czy to w Niemczech, czy to w Wielkiej Brytanii. Ja pamiętam czasy, kiedy policjanci z Wielkiej Brytanii zwracali się z prośbą do Polaków o wsparcie w walce z polskimi grupami przestępczymi, bo sobie z nimi nie radzili. Potrzebowali naszej pomocy, nasi policjanci jeździli do Anglii, edukowali tych policjantów, pokazywali sposoby działania polskich grup, pomagali je zwalczać. My niestety takiej pomocy od policji z Gruzji czy Ukrainy dziś nie mamy – zwraca uwagę Marcin "Miksza" Borys.
Skąd wzięła się gruzińska przestępczość?
Aby zrozumieć fenomen gruzińskiej tzw. mafii, trzeba cofnąć się głęboko w przeszłość, aż do czasów… Stalina. Żart? Nie. Pamiętacie, czym Józef Stalin (Gruzin) zajmował się, zanim doszedł do władzy? Cóż, był po prostu przestępcą. W młodości działał w branży napadów na banki, wymuszeń i kradzieży. Potem doszedł do tego terroryzm i działalność polityczna.
Kiedy już ukradł cały kraj, w aparacie władzy umieścił całe stado swoich ziomków. I podobnie stało się w sowieckim świecie przestępczym. Według naukowców zajmujących się tematem przestępczości w Związku Radzieckim, aż jedna trzecia ważnych strategicznie stanowisk była obsadzona przez Gruzinów. Wedle jednego z badaczy ten odsetek przekraczał nawet 60 proc.
Nieźle, jak na naród, który liczebnie stanowił zaledwie 2 proc. populacji ZSRR. I to się nie zmieniło do dziś. Gruzja ma ok. 3,7 miliona obywateli. I większość z nich to tzw. normiki, czyli zwykli ludzie. Ale spora część zajmuje się przestępczością.
W latach 80. władze Gruzji musiały się pogodzić z tym, że po prostu muszą pozwolić działać przestępcom i za bardzo nie wnikać w ich interesy. Uważa się, że w latach 90. gruzińska mafia de facto władała państwem. Politycy niemal jawnie współpracowali z przestępcami. Mafie bezkarnie zabijały niewygodnych dla siebie policjantów i strażników granicznych wraz z rodzinami, mordowały się nawzajem. Trup słał się gęsto.
Na początku XXI wieku Gruzja zaczęła z przestępczością walczyć. Efekt jest taki, że gruzińscy przestępcy zaczęli szukać innych miejsc do robienia swoich brudnych interesów i wyemigrowali do innych krajów. Część uciekła do Rosji, część do Izraela, spora grupa zaczęła szukać szczęścia w Europie Zachodniej.
Tu jeszcze warto zauważyć, że gruzińska przestępczość zorganizowana jest rozproszona. Dominują dwa klany, jeden pochodzący z Tbilisi, drugi z Kutaisi, ale grup przestępczych jest wiele, jedne opłacają się drugim, inwestują swoje zdobycze w legalne biznesy.
Eksport gruzińskiej przestępczości
Jak wynika z danych Eurostatu działalność gruzińskich grup i przestępców w całej Europie jest podobna. Okradają mieszkania, kradną samochody, dokonują rozbojów. Zajmują się też handlem ludźmi i zmuszaniem ich do pracy. Weszli więc w niszę stosunkowo nisko dochodowych, ale brutalnych przestępstw.
Najczęściej współpracują też z innymi Gruzinami, odcinając się od współpracy z rodzimymi przestępcami. Na przykład w Irlandii specjalizują się w kradzieżach samochodów. W Dublinie (1,2 mln mieszkańców) w 2019 roku skradziono prawie 5000 samochodów. W o wiele większej Warszawie i wszystkich powiatach ościennych (ok. 2 mln mieszkańców) kradnie się rocznie o połowę mniej aut. Gruzini kradli auta, rozbierali ja na części i przemycali do Europy Wschodniej. Nie pracowali z irlandzkimi przestępcami.
We Francji w 2018 roku aresztowano zorganizowaną grupę Gruzinów. Byli odpowiedzialni za tysiące kradzieży i włamań w Normandii i Grecji. Dokonywali średnio 13 kradzieży sklepowych we Francji i 3 włamań do domów w Grecji dziennie. Grupa miała nawet wspólny depozyt na przestępczą działalność, tzw. obszak, służący też wspieraniu więźniów.
U innej grupy zatrzymanej we Francji w 2021 roku znaleziono również obszak (300 tysięcy euro) oraz złodziejski artefakt: bogato zdobiony krzyż okraszony przestępczymi symbolami i napisem "Dla złodzieja – niech Bóg cię błogosławi".
Jak walczyć z gruzińskimi gangami?
Gruzińskie grupy przestępcze różnią się od innych, np. rosyjskich, ponieważ opierają się głównie na relacjach rodzinnych i bliskich przyjaźniach, co utrudnia ich penetrację. Ich członkowie ukrywają się pod fałszywymi tożsamościami, mają różne paszporty i dokumenty. Dzięki liberalnym przepisom wizowym Gruzini mogą podróżować do strefy Schengen bez wizy na 90 dni. Polska przyjmuje ich do siebie. Co ciekawe, Gruzini wiz nie potrzebują również na wjazd do Rosji.
– Gruzini w zasadzie nie współpracują z rodzimymi przestępcami w żadnym z krajów, w których działają. Oni po prostu tego nie potrzebują, tworzą własne grupy, całkowicie samowystarczalne. Dlatego klasyczny wywiad kryminalny po prostu nie działa. W latach 90. mogliśmy złapać kilku przestępców, w końcu któryś zaczął mówić. Mogliśmy wprowadzić przykrywkowca. A jak wprowadzić przykrywkowca do grupy Gruzinów? – mówi Sławomir, były oficer policji, którego pytam o doświadczenia w walce z gangami.
– Ani taki przykrywkowiec nie wygląda na Gruzina, ani nie mówi w ich języku. Nie ma całego tego kodu kulturowego. Owszem, można szukać informatorów wśród Gruzinów, ale ci, którzy by się nadawali, mają swoje biznesy, rodziny. Ja oczywiście wiem, że próby infiltracji są, ale to wyjątkowo ryzykowne operacje – dodaje.
– Proszę pamiętać o jednej bardzo ważnej rzeczy: dziś metody pracy operacyjnej polskiej policji są wszystkim doskonale znane. Ci ludzie wiedzą, że nie rozmawiają przez telefony, ci ludzie wiedzą, co to są logowania itp. Ta "poważniejsza przestępczość" jest ostrożna. Ci ludzie bardziej uważają na to, co robią. I dla policjantów jest ogromnym wyzwaniem i dużą trudnością wymyślić coś niekonwencjonalnego. To jest też ryzyko, bo policjanci się boją, bo nie mają żadnej ochrony prawnej – zwraca uwagę Marcin "Miksza" Borys.
Marcin "Miksza" Borys mówi też, że Polska postrzegana jest przez Gruzinów jako kraj stabilny politycznie i ekonomicznie. Z większymi możliwościami. Nie ma u nas spektakularnych strzelanin, terroryzmu, jak w krajach o większym odsetku obcokrajowców. Ale przez lata byliśmy tym bezpieczeństwem uśpieni.
– Walka z przestępczością w dużej mierze opiera się na współpracy organów ścigania ze społeczeństwem. Ludzie są ich oczami i uszami. Nie będąc informowanymi, co stanowi zagrożenie, że w ogóle jest, społeczeństwo nie zwraca na to uwagi, usypia, przechodzi obojętnie wokół sytuacji, które mogą stanowić zagrożenie. Nie reaguje – dodaje "Miksza".
I jak nie skrzywdzić tych "dobrych" Gruzinów?
Społeczność gruzińska w Polsce jest spora. To na ogół ludzie lubiani, świetnie się asymilujący. Polacy mają też o Gruzji pozytywne zdanie. Szkoda byłoby to popsuć.
– Wiadomo, że nie możemy wszystkich ludzi rzucać do jednego wora, bo też ja osobiście znam osoby pochodzenia gruzińskiego, ukraińskiego, które prowadzą uczciwy tryb życia w Polsce. Pięknie się asymilowały. Żyjemy w pełnej symbiozie. Odgrywają wspaniałą rolę, jeżeli chodzi o funkcjonowanie w danym regionie – zaznacza Marcin "Miksza" Borys.
– Tu państwo musi się wykazać i musi współpracować ze społecznością gruzińską. Musi umieć oddzielić ziarno od plew. Kiedy sami Gruzini zobaczą, że państwo z jednej strony się na nich otwiera i pomaga im w aklimatyzacji, a z drugiej aparat działa bezwzględnie dla przestępców, oni to zaufanie odwzajemnią. Zobaczą, że im się opłaci współpraca. Bo jeśli to nie nastąpi, tym więcej będzie doznawanych krzywd – mówi nam dr Paweł Moczydłowski.
– Trzeba im pokazać, że można żyć inaczej, że my im ufamy. I jeśli oni nam pomogą uchronić się przed tymi złymi, to korzyść będzie obopólna. Nie umiem powiedzieć, jak tę ideę zamienić na konkretne już działania, ten kierunek wydaje mi się właściwy. Jego realizacja zależy od władz, od umiejętności społecznych państwa – dodaje.