Superman i nowe uniwersum DC od Jamesa Gunna zapowiadają się fatalnie [OPINIA]
Przypatrując się temu, co obecnie robi James Gunn, mam nieodparte wrażenie, że dla niego i dla studia Warner Bros. czas niejako stanął w miejscu. Trochę tak, jakbyśmy nadal mieli rok 2012 i ludzie masowo wyczekiwali kolejnego filmu superbohaterskiego. Szczególnie, że oglądając pierwsze zapowiedzi zarówno filmu Superman, jak i tego, co zobaczymy w obrębie nowego uniwersum […] Artykuł Superman i nowe uniwersum DC od Jamesa Gunna zapowiadają się fatalnie [OPINIA] pochodzi z serwisu ANDROID.COM.PL - społeczność entuzjastów technologii.
![Superman i nowe uniwersum DC od Jamesa Gunna zapowiadają się fatalnie [OPINIA]](https://static.android.com.pl/uploads/2025/02/superman-2025-film-1280x679.webp)

Przypatrując się temu, co obecnie robi James Gunn, mam nieodparte wrażenie, że dla niego i dla studia Warner Bros. czas niejako stanął w miejscu. Trochę tak, jakbyśmy nadal mieli rok 2012 i ludzie masowo wyczekiwali kolejnego filmu superbohaterskiego. Szczególnie, że oglądając pierwsze zapowiedzi zarówno filmu Superman, jak i tego, co zobaczymy w obrębie nowego uniwersum filmowego DC, trudno mimo wszystko nie widzieć w tym ogromnego ryzyka.
Superman nie poleci za wysoko
Nie piszę tego tekstu, jako ktoś, kto ma zamiar hejtować samego Supermana. Obiektywnie jednak uważam, że ta postać nie bardzo ma potencjał na cokolwiek sensownego w formie filmowej, głównie ze względu na jego zbyt duże moce, które sprawiają, że by znaleźć mu godnego przeciwnika, trzeba sięgać po zastępy kiczowatych kosmitów rodem z kina sci-fi klasy B z lat 50.
Ogromnym urokiem Supermana była też jego podwójna tożsamość i to, że cały czas musiał ją ukrywać przed światem. Na poziomie kreskówek i komiksów z lat 40. czy 60. ten urok działał, ale jak sensownie przekonać do tego, że nikt nie widzi żadnego podobieństwa między Clarkiem Kentem a Supermanem dzięki okularom i trochę innemu uczesaniu w filmie w 2025 roku? A bez tego aspektu Superman wiele traci.
Przez to, że Superman, by mógł być atrakcyjną postacią filmową, musi mierzyć się z potężnymi przeciwnikami, gdzieś w tle tego wszystkiego ginie część historii oscylująca wokół normalnego życia Clarka Kenta. Jeszcze w formie serialowej da się to ująć, ale w ograniczonym czasowo filmie nie bardzo. Pomimo krytyki, jaka spada na Zacka Snydera przyznaję, że jemu udało się opowiedzieć zajmującą i przekonującą historię Supermana (i Clarka Kenta) plasującą go w XXI wieku w filmie Człowiek ze Stali. Z tym że pomysłu na taką dobrą opowieść starczyło raptem na jeden film, bo wszyscy wiemy, co stało się dalej. Ostatecznie Superman nie doczekał się swojego drugiego solowego projektu, tylko od razu dostaliśmy jego duet z Batmanem w Batman v Superman, a potem drugoplanowy wątek w Lidze sprawiedliwości.
James Gunn kryptonitem Supermana?
Oczywiście niczego nie wykluczam, może James Gunn znalazł jakiś fenomenalny sposób na opowiedzenie równie zajmującej historii o Supermanie. Mam jednak spore obawy z co najmniej kilku powodów. Pierwszym jest sam James Gunn. Lubię go, warsztatowo jest sprawnym, kompetentnym twórcą. Pod kątem samej widowiskowości i ciekawych sekwencji akcji, nie martwię się za bardzo o jego film. Problemem Gunna jest jednak to, że za bardzo ciągnie go w stronę postmodernizmu. Lubi wyłamywać się ze schematów, jest trochę niczym kontrolowany punkowiec w korporacyjnym świecie. Ma też przede wszystkim słabość do wstawek humorystycznych, które obawiam się, że jeśli pojawią się w filmie Superman, niekoniecznie wpasują się dobrze w poetykę Człowieka ze stali.
Gunn lubi sam siebie przedstawiać jako wielkiego geeka, co oczywiście jest samo w sobie świetne, tylko obawiam się, że Superman nie może być tylko i wyłącznie filmem dla geeków. Nie, jeśli ma przynieść zysk studiu i być nowym punktem startowym dla całego uniwersum DC po liftingu. Tymczasem w pierwszych zapowiedziach Supermana możemy dostrzec elementy wskazujące na to, że będzie to film dla znawców Supermana. Wnioskuję to choćby tylko po obecności w teaserze psa Krypto. Obawiam się, że przeciętny zjadacz chleba, kojarzący Supermana jako postać, niekoniecznie ma pojęcie o istnieniu psa również obdarzonego supermocami i latającego po świecie z czerwoną pelerynką. A nawet jeśli część ludzi ma pojęcie, to szczerze mówiąc, wątpię, aby obecność Krypto, który pasuje bardziej do kreskówki dla dzieci, a nie hollywoodzkiego filmu dla masowej widowni, zadziała zachęcająco.
Jak na solowy film o Supermanie, teaser pokazał nam też zdecydowanie zbyt dużą liczbę innych superbohaterów. Tutaj również obawiam się, że nie tędy droga. Nie po to robi się solowy film o superbohaterze, by zapełniać go innymi herosami niczym w odcinku Avengers. Tymczasem teaser filmu Superman pokazuje obecność takich postaci jak: Mister Terrific, Hawkgirl, Guy Gardner. Warto zaznaczyć, że dla większości potencjalnej widowni tego filmu postaci te są kompletnie nieznane.
Superman w ogóle nie miał nigdy szczęścia do kultowych przeciwników. Jakbym zrobił sondę uliczną to pewnie większość wskazałaby Lexa Luthora, trochę mniej Brainiaca, może jakiś mniejszy procent wskazałby Metallo albo Bizarro, ale to w sumie tyle. Przy okazji Batmana czy Spider-Mana arcyłotrów można wymieniać i wymieniać, tymczasem jeśli chodzi o Supermana, zostaje nam właściwie wspomniany Lex Luthor i co najwyżej Brainiac. Cała reszta to nieznane szerszej widowni postaci, które nikogo za bardzo nie obchodzą. To też kolejny czynnik wskazujący na trudności, jakie ma Superman z tym, by zaciekawić sobą masową widownię.
Superman nie ma wielkich szans na sukces
Superman to postać z jednej strony kultowa, znana właściwie każdemu człowiekowi żyjącego w kulturze Zachodu, a i w innych regionach dla znacznego grona przynajmniej rozpoznawalna. Mimo wszystko to nie przekłada się za bardzo na popularność, którą można by zmonetyzować. Ostatnim filmem o Supermanie, który był wielkim kasowym hitem był jedynie pierwszy film o Człowieku ze Stali z 1978 roku z Christopherem Reevem w roli głównej. W przeliczeniu na dzisiejsze ceny biletów Superman Richarda Donnera zarobiłby dziś prawie miliard dolarów. Dekadę później filmem Superman 4 właściwie nikt nie był już zainteresowany. W 2006 roku film Superman: Powrót zarobił solidne, choć nie powalające 200 mln dol. w USA, a poza Ameryką niecałe drugie tyle. Mając na uwadze budżet wynoszący ponad 200 mln dol., okazał się finansową klapą.
Człowiek ze Stali Zacka Snydera zarobił sporo większą kwotę, bo 670 mln dol. Tyle tylko, że budżet filmu szacowany jest na okolice 250 mln dol., co oznacza, dodając koszty marketingowe, że film ten co najwyżej wyszedł na zero, a nawet jeśli przyniósł jakieś zyski, to nieduże. Potem Batman v Superman zarobił jeszcze więcej, sporo ponad 800 mln dol., ale tutaj, jak tytuł wskazuje, pomogła obecność Batmana i pierwszy w historii kina crossover tych dwóch legendarnych postaci w jednym filmie.
Zmierzam do tego, że Superman sam w sobie nie jest wielkim magnesem dla publiczności i poza filmem z 1978 roku nigdy nim tak naprawdę nie był. Postawienie więc przyszłości i istnienia całego nowego uniwersum DC na barkach tej postaci to nie tylko rzecz wielce ryzykowna, ale bardzo wątpliwa finansowo.
Po pierwsze, jak pisałem wyżej, Superman nie jest właściwie żadnym gwarantem ogromnych przychodów w kinach. Po drugie, nawet w erze szaleństwa na punkcie filmów superbohaterskich, filmy o Człowieku ze Stali nie biły żadnych kasowych rekordów, a ta era jest już przecież za nami. Tzn. sensownie zarobić będzie na tym kinie jeszcze trudniej. Po trzecie, budżet filmu Superman od Jamesa Gunna jest ogromny. Standardowe komunikaty ze studia donoszą, że film ten kosztował w okolicach 200–250 mln dol. To znaczy prawdopodobnie, bo z jakiegoś powodu liczby te nie są, przynajmniej na razie, znane. Jakiś czas temu pojawiły się w sieci plotki, aczkolwiek bazujące na danych o ulgach podatkowych, jakie ten film uzyskał, że budżet Supermana może wynosić nawet ponad 360 mln dol. James Gunn temu zaprzecza, ale też robi tylko tyle, nie podaje, jaka jest wysokość budżetu jego dzieła. Ciekawe…
Przeczytaj także: To będzie klapa. Nadchodzi Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat.
Patrząc na to ile rzeczywiście, pomimo zapewnień Disneya sprzed lat, kosztowały ostatnie filmy Marvela, a kosztowały również w okolicach 340–370 mln dol. można przyjąć tezę, że to jest obecna nieoficjalna cena za produkcję komiksowego blockbustera. Szczerze mówiąc, nie brzmi to nawet aż tak nieprawdopodobnie, skoro Superman: Powrót prawie 20 lat temu kosztował niemal 250 mln dol., to czemu dziś widowisko o prawdopodobnie większym rozmachu nie kosztowałoby więcej?
W każdym razie, jeśli film Gunna rzeczywiście kosztuje 360 mln dol., to oznacza, że musi zarobić w okolicach miliarda dolarów, by tylko wyjść na zero. Jak wspominałem powyżej, na przestrzeni ostatnich 50 lat tylko jeden film o Supermanie zbliżył się do tej kwoty. No i wyjście na zero nie jest pozytywnym wynikiem, którego oczekuje Gunn i studio Warnera, skoro mówimy o filmie, który ma być startem całego nowego uniwersum, w którym to i tak zanosi się, że ów Superman będzie najpopularniejszym projektem.
Przypomnę tylko, że na ten moment plany nowego DC zawierają w sobie takie filmy jak Lanterns (o Green Lanternie), Authority, Supergirl, Booster Gold czy Swamp Thing. Czy naprawdę ktoś przy zdrowych zmysłach uważa, że to będzie dobrze funkcjonujące uniwersum na miarę MCU, które będzie przynosić zyski? Nawet jeśli Superman kosztuje trochę ponad 200 mln dol., to nadal średnio rokuje na wielki kasowy sukces. Osobiście wątpię, że film ten ma szansę zarobić choćby 700 mln dol. w kasach kin. A jeśli nawet wyjdzie na plus, to nie na tyle, by opierać na nim przyszłość i start nowego filmowego uniwersum.
Już sam fakt, że Warner dał Gunnowi wolną rękę oraz olbrzymi budżet na film o Supermanie dowodzi, że studio kompletnie nie ma pojęcia o realiach tego, jakie są obecnie trendy. Pokutuje powiedzenie, że hollywoodzkie studia tak naprawdę nie mają pojęcia o niczym, potrafią jedynie powielać coś, co stało się mniej czy bardziej przypadkowo przebojem. Trudno nie dojrzeć sensu tego powiedzenia w tej sytuacji. Warner absolutnie nadal żyje w poczuciu, że mamy rok 2012 i jak wyłożą setki milionów dolarów na całe uniwersum komiksowych filmów, to będą one murowanymi kasowymi przebojami. Bo w końcu z Marvelem wówczas się to udało. Przynajmniej na jakiś czas.
Po raz kolejny DC udowadnia, że jest, z jakiegoś powodu, co najmniej dekadę do tyłu względem konkurencji. W sytuacji, gdy Marvel zaczyna mieć pod górkę i szuka dla siebie deski ratunkowej, DC wchodzi uśmiechnięte i z naiwną wiarą, że startują z czymś, co przyciągnie olbrzymie masy ludzi. I to w sytuacji, gdy po Covidzie i przez ogromny wzrostu popularności streamingu i gier wideo w ostatnich 10 latach liczba widzów w kinach drastycznie zmalała. W 2024 roku jedynym filmem komiksowym, który stał się sukcesem był Deadpool i Wolverine, czyli film bazujący na crossoverze dwóch uwielbianych postaci, które każdy od lat chciał zobaczyć razem. Każdy inny bardziej tradycyjny film superbohaterski poległ. Moim zdaniem polegnie też Superman. Czy mam rację, przekonamy się 11 lipca, w dniu kinowej premiery tego dzieła.
Źródło: opracowanie własne. Zdjęcie otwierające: Warner Bros. / materiały prasowe
Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.
Artykuł Superman i nowe uniwersum DC od Jamesa Gunna zapowiadają się fatalnie [OPINIA] pochodzi z serwisu ANDROID.COM.PL - społeczność entuzjastów technologii.