Strade Bianche 2025: Tadej Pogačar jak Fabian Cancellara. Trzeci triumf Słoweńca na białych drogach
„Veni, vidi, vici” – Tadej Pogačar przybył na 19. edycję Strade Bianche, zobaczył rywali i mimo groźnie wyglądającej kraksy mającej miejsce na 50 kilometrów przed metą nie pozostawił im złudzeń sięgając po kolejne zwycięstwo w tym wyścigu. Dla mistrza świata to 3. triumf na białych drogach, a to oznacza wyrównanie rekordu Fabiana Cancellary i otrzymanie […] The post Strade Bianche 2025: Tadej Pogačar jak Fabian Cancellara. Trzeci triumf Słoweńca na białych drogach first appeared on Kolarstwo szosowe - Tour de France, Tour de Pologne - Wiadomości sportowe - naszosie.pl.

„Veni, vidi, vici” – Tadej Pogačar przybył na 19. edycję Strade Bianche, zobaczył rywali i mimo groźnie wyglądającej kraksy mającej miejsce na 50 kilometrów przed metą nie pozostawił im złudzeń sięgając po kolejne zwycięstwo w tym wyścigu. Dla mistrza świata to 3. triumf na białych drogach, a to oznacza wyrównanie rekordu Fabiana Cancellary i otrzymanie sektora szutru nazwanego własnym imieniem. 2. metę przeciął najdłużej towarzyszący Słoweńcowi Tom Pidcock, 3. był zaś Tim Wellens.
Na trasę 19. edycji Strade Bianche składało się 213 kilometrów, spośród których aż 82 kilometry kolarze musieli pokonać po białych szutrach. 16 sektorów nieco mniej utwardzonej nawierzchni stanowiło zatem aż 38,5% trasy, a szczególnie w środkowej części zmagań przez długie kilometry kolarze mogli tylko marzyć o asfalcie – mowa tu o piątym (11,9 km) i szóstym (8,0 km) sektorze, które dzielił zaledwie 1 km asfaltu, a po których kolarze pokonali nowy na trasie wyścigu Serravalle (9,3 km), który prowadzi bezpośrednio do następnego segmentu szutrowego – San Martino in Grania (9,4 km). Po pokonaniu Monte Sante Marie (11,5 km) kolejne sektory białych dróg były już nieco krótsze, trasa za to będzie zawierała dużo więcej odcinków poprowadzonych nieprzerwanie w górę i w dół, często o chwilowo bardzo wysokich nachyleniach – np. na ostatnim La Tolfe (1100 m) to osiąga aż do 18%. Na zakończenie na kolarzy czekał ikoniczny finał ze wspinaczką pod Via Santa Caterina w Sienie (500 m, śr. 12,4%, max. 16%).
Tuż przed startem otrzymaliśmy informację, że nieobecny na nim będzie Matej Mohorič (Bahrain – Victorious). W obliczu tego 174 kolarzy reprezentujących 25 drużyn przystąpiło do rywalizacji w pełnym słońcu, w bezwietrznych warunkach i przy około 17 stopniach Celsjusza.
Po około 10 kilometrach wyścigu od peletonu oderwał się 10-osobowy odjazd w składzie Stan Dewulf (Decathlon AG2R La Mondiale Team), Albert Withen Philipsen (Lidl-Trek), Lewis Askey (Groupama-FDJ), Connor Swift (INEOS Grenadiers), Simone Petilli (Intermarché – Wanty), Pepijn Reinderink (Soudal Quick-Step), Johan Price-Pejtersen (Alpecin – Deceuninck), Anders Foldager (Team Jayco AlUla), Mark Donovan (Q36.5 Pro Cycling Team) oraz Fabian Weiss (Tudor Pro Cycling Team). Grupka zyskała maksymalnie 5 minut przewagi nad peletonem prowadzonym przez kolarzy UAE Team Emirates – XRG, którzy bezpiecznie przeprowadzali Tadeja Pogačara przez kolejne długie sektory szutrów.
Niestety podobnie jak i w przypadku wyścigu pań (link do relacji tutaj), tak i w męskim wyścigu kamery dołączyły do kolarzy dopiero po najdłuższych sektorach białych dróg, toteż nie do końca wiadomo jak wyglądało na nich ściganie. Transmisja rozpoczęła się na 95 kilometrów przed metą – pod koniec San Martino in Grania (9,4 km), na którym to odcinku w peletonie znajdowało się jedynie około 40 zawodników.
UAE Team Emirates – XRG zrobiło dziś dokładnie to samo co rok temu – mocno pociągnęli kolejno Florian Vermeersch, Isaac del Toro i Tim Wellens, a w efekcie ich pracy na kole Tadeja Pogačara podczas pokonywania Monte Sante Marie (11,5 km) pozostali już tylko Tom Pidcock (Q36.5 Pro Cycling Team), Roger Adrià (Red Bull – BORA – hansgrohe) oraz Ben Healy (EF Education – EasyPost). Niestety chwilę wcześniej przed kraksą ratować musiał się Michał Kwiatkowski (INEOS Grenadiers), który w momencie przyspieszenia jechał przez to na dalszej pozycji.
79 kilometrów przed metą zaatakował Tom Pidcock, ale bez najmniejszego trudu dopadł go, a następnie także i przypuścił kontratak Tadej Pogačar. Słoweniec i Brytyjczyk dogonili w ten sposób ostatnich uciekinierów dnia i chwilę później jechali już sami na czele wyścigu, a ich przewaga z kilometra na kilometr bardzo dynamicznie rosła.