NBA: Nie każdy debiutant… Gafa podczas transmisji meczu Thunder – Grizzlies

Przez NBA rok w rok przewijają się dziesiątki, jeśli nie setki zawodników. Niektórych można nawet przyrównać do meteorów – pojawią się, rozegrają mecz, dwa lub kilka i znikną, być może już na zawsze. Szczególnie dotyczy to drużyn, które mają problemy z plagą kontuzji, więc muszą radzić sobie, ściągając dodatkowych graczy w formie chwilowego zastępstwa dla nieobecnych. W takich wypadkach nie jest łatwo być na bieżąco ze składami wszystkich 30 drużyn, ale nawet to chyba nie tłumaczy wpadki, do jakiej doszło podczas jednego z ostatnich meczów.

Nie trzeba być wielkim ekspertem od koszykówki, by zdawać sobie sprawę, że w serii rozgrywanej pomiędzy Memphis Grizzlies a Oklahoma City Thunder to ci drudzy są zdecydowanym faworytem. Dziwić mogą za to rozmiary lania, bo inaczej się tego nazwać bez używania słów niecenzuralnych nie da, jakie podopieczni Marka Daigneaulta zgotowali swoim przeciwnikom. Triumfatorzy Konferencji Zachodniej zwyciężyli ostatecznie 131:80, ale już do przerwy prowadzili 68:36, przez co można było mieć przekonanie graniczące z pewnością, że wygraną mają już w kieszeni.

W tej sytuacji komentujący to dość jednostronne widowisko dla telewizji ABC Dave Pasch i Tim Legler w drugiej połowie mieli sporo czasu antenowego do wypełnienia. Pod koniec trzeciej kwarty, gdy OKC prowadzili 101:53, drugi z wymienionych napomknął o kontuzjowanym debiutancie Grizzlies, Jaylenie Wellsie, jednym z trójki finalistów do nagrody debiutanta roku.

W tym samym momencie kamera pokazała zbliżenie na jednego z siedzących na ławce Miśków zawodnika. Przeciętny kibic mógłby pomyśleć, że właśnie widzi Wellsa, gdy tymczasem ABC zaprezentowało innego z pierwszoroczniaków z Memphis, Zyona Pullina.

Wbrew pozorom w tym przypadku słowa krytyki nie nalezą się komentatorom, lecz raczej operatorowi kamery. Pasch i Legler, pod których adresem już padło w internecie wiele nieprzyjemnych komentarzy, w żadnym momencie tego fragmentu nie dali do zrozumienia, że na ekranie widoczny jest akurat Wells. Po prostu, niefortunnym zbiegiem okoliczności, ich rozmowa o tym akurat zawodniku została zestawiona ze zbliżeniem na Pullina, co mogło jednak zmylić niektórych.

Tym bardziej, że 24-latek raczej rzadko widywany był na parkietach NBA. W zakończonym sezonie regularnym dostał szanse w rozgrywanych w lutym meczach z Los Angeles Clippers, Oklahoma City Thunder i San Antonio Spurs, za każdym razem spędzając na placu gry około minuty. Nie miał zbyt wielkiego wpływu na losy tych spotkań, zaliczył w nich tylko jeden niecelny rzut. Poza tym występował głównie w G League, w barwach Memphis Hustle.

Inaczej sprawa ma się z Wellsem. Absolwent Washington State w swoim debiutanckim sezonie w najlepszej lidze świata wystąpił w 74 meczach, notując średnio 10,4 punktu i 3,4 asysty. Odgrywał ważną rolę w rotacji drużyny, szczególnie w defensywie. Szkoda tylko, że po groźnym upadku, jaki zaliczył 7 kwietnia w starciu z Charlotte Hornets, doznał złamania nadgarstka, rozcięcia twarzy i wstrząśnienia mózgu, przez co musiał wcześniej zakończyć sezon.

21-latek w swojej najlepszej formie z pewnością mógłby się przydać drużynie Grizzlies w spotkaniach z Thunder. Trudno przypuszczać, by nawet on mógł odmienić losy meczu, o serii nawet nie wspominając, ale zmniejszyć rozmiary porażki – czemu nie?

The post NBA: Nie każdy debiutant… Gafa podczas transmisji meczu Thunder – Grizzlies first appeared on PROBASKET.