NBA: Joker i spółka biorą rewanż | triple-double Jimmy’ego Butlera

Patronami odcinka są Adam Martyna, Mateusz Kruk, M Rokicki, Dariusz Liszkowski, Przemek Stępski, Janusz Nagalewski, Piotr Janus oraz Shen Ron – jestem zaszczycony Panowie! b Sixers 123 Hawks 132 Hawks, mimo braku Trae Younga i Carisa LeVerta notują trzecie z rzędu zwycięstwo. Sixers, osłabieni brakiem kluczowych graczy jak Joel Embiid, Tyrese Maxey, Paul George i […]

Mar 11, 2025 - 22:01
 0
NBA: Joker i spółka biorą rewanż | triple-double Jimmy’ego Butlera

Patronami odcinka są Adam Martyna, Mateusz Kruk, M Rokicki, Dariusz Liszkowski, Przemek Stępski, Janusz Nagalewski, Piotr Janus oraz Shen Ron – jestem zaszczycony Panowie! b

Sixers 123 Hawks 132

Hawks, mimo braku Trae Younga i Carisa LeVerta notują trzecie z rzędu zwycięstwo. Sixers, osłabieni brakiem kluczowych graczy jak Joel Embiid, Tyrese Maxey, Paul George i Kelly Oubre Jr najchętniej zakończyliby już sezon. Liderem składu Australiczyk Dyson Daniels (25 punktów, 6 zbiórek i 9 asyst) za dziecka zapalony rugbista, dziś król przechwytów NBA ze średnią ponad trzy! Za nim pięciu kolegów także z dwucyfrową zdobyczą punktową.  

Motory w tyłkach. Obydwa zespoły zaliczyły w sumie 51 punktów z kontrataku, ale to Hawks zdominowali pole trzech sekund wynikiem 76:46. Po przeciwnej stronie najbardziej produktywny basket w swej karierze gra Quentin Grimes (35 punktów w tym siedemnaście w IV kwarcie). Myślicie, że ktoś go doceni? 

Jazz 108 Celtics 114

Tutaj podobnie, Boston w kulki leci, od trudów sezonu odpoczywa, rozkłada siły by z najlepszą formą w celować w okres playoffs. Tym razem nie wystawili na plac Tatuma, Horforda, Porzingisa i Korneta. Jazz dokładnie to samo robi, nie grają między innymi Clarkson, Markkanen i Keyonte George.  

Mistrzowie tylko czekali na potknięcie rywala, po przerwie wyraźnie narzucili tempo, padały trójki, których oddają w tym sezonie najwięcej w historii (średnio 48 prób w meczu) kreowanie przewag wziął na siebie Jaylen Brown (8 zbiórek 7 asyst) a najskuteczniejszym wykończeniowcem okazał się Sam Hauser, przy którego nazwisku zapisujemy rekordowe 33 punkty na 9/19 za trzy! W samej trzeciej kwarcie trafił siedem razy. Przed nim tylko 20 graczom NBA udała się podobna sztuka (7+ trójek w kwarcie).

Jazz nie mający wielkiej presji oczekiwań weszło dokładnie w taką grę, sami się rozpędzili strzelecko i w czwartej kwarcie nieźle kibiców w TD Garden nastraszyli. Ile tam było, ze 25 oka deficytu, a oni to ścięli do dwóch posiadań! Atletyczny John Collins, któremu od miesiąca wymyślają kontuzje, był chyba na głodzie, bo oddał w tym meczu trzydzieści rzutów. Klasycznie napadał Collin Sexton, ale za pogoń w największej mierze odpowiada Brice Sensabaugh, autor 5/7 zza łuku. 

Gwoli ciekawostki powiem, napiszę, że Boston jest pierwszą w dziejach ekipą, która oficjalnie oddaje więcej rzutów za trzy niż za dwa. Quo vadis NBA!? Z jednej strony nam się to (kolektywnie) nie podoba, z drugiej oni tym sposobem mogą bardzo realnie obronić tytuł. Zresztą gdy przyjrzycie się składom Cleveland czy Oklahomy, to są one bardzo do Bostonu podobne. Spacing, switching, wysocy gracze rzucający zza łuku / potrafiący grać podaniem.

Lakers 108 Nets 111

LeBron odpoczywa, kurację odmładzającą przechodzi, a oficjalnie kuruje naciągniętą pachwinę. Lakers chwilowo pozbawieni są gabarytów, bo pauzuje także center Jaxson Hayes oraz skrzydłowy Rui Hachimura. 

Brooklyn wygrywa wysiłki swe skupiając na Luce, który i tak wykręca triple-double (22/12/12) ale punktowo przynajmniej nie dominuje widząc na sobie dwóch ludzi na zasłonie i bez zasłony też, żeby nie było zbyt przewidywalnie. Nie wiem, nie przyjrzałem się dokładnie jaki moment trener Jordie Fernandez zalicza jako trigger, na który dwóch najbliższych obrońców ma iść na rywala, ale przynajmniej mają pomysły i zaskakują. Zdziwienie też było niemałe, bo Nets zostawali w rogach przy strzelcach zamiast, jak miało to miejsce zazwyczaj, zbiegać się do penetracji. 

Bardzo nieskuteczne zawody rozegrał Austin Reaves (3/14 z gry) i cóż, zabrakło Lakers ofensywy. Zawody świetnie otworzył Gabe Vincent, potem ładnie wynik ciągnął strzelec Jordan Goodwin (imię zobowiązuje) ale jak mówię, poszła za tym kontra, adjustment. Pozycja centra w wydaniu Alexa Lena, tragedia, brak mobilności i psychiki. JJ Redick za późno zrozumiał by naszego człowieka Jarreda Vanderbilta postawić jako small-ball centra. 

Nets dynamiczni, waleczni, akcje może i nieskomplikowane, ale na LAL w tym składzie wystarczyło. Wymusili trzydzieści rzutów wolnych i tylko cztery punkty stracili po stracie piłki! Masło maślane, pleonazm, ale wiecie o co chodzi. 

Hornets 105 Heat 102

Dajcie kibicom South Beach choć cukierka na pocieszenie, jersey Jimmy’ego Butlera przeceniony, do otarcia łez. Znów prowadzili, przody zaliczali i znów meldują się z czerwoną papą. Bam Adebayo (24 punkty 14 zbiórek 8 asyst) stara się jak może, ale jeśli to ma być pierwsza opcja ataku, to temat jeszcze raz trzeba przemyśleć. Tym bardziej, że po drugiej stronie mu niedoszły Jeziorowiec, Mark Williams wsadza 24/10, a na obwodzie znów dominuje Myles Bridges (35/5/5) wspierany przez młodego Balla. 

Widzicie, takie Charlotte to przynajmniej nie udaje poważnej organizacji, stoją kupą w polu trzech sekund, prędko identyfikują kto rzucać nie umie i żyć pozostałym nie dają. Próbując kozłować napotkasz dwóch obrońców, jest dynamicznie i szybko.  

Wizards 104 Raptors 119

Ja pass, ja pass, ja pass. 5/19 z gry centra Alexa Sarra, 2/11 z gry innego rookie Buba Carringtona. Nie mają specjalnie kogo rozwijać w stolicy, specjalnie za to dali wolne Middletonowi, Smartowi, Bilal Coulibaly zagrał osiem minut. 

Raptors już też w loterię patrzą i skautów wysłali do NCAA. Nie ma centra, czołówka gra dwie kwarty, ale i tak nie mogą przegrać. RJ Barrett w dwie kwarty robi 14 punktów 10 zbiórek i 8 asyst, taki mamy aktualnie poziom tego NBA.

Pacers 103 Bulls 121

Haliburton miał być, ale znów go zabrakło. Bulls but na gazie, w swoim żywiole jest prędki Josh Giddey (29 punktów 10 zbiórek 4 asysty) świetnie się dogadują z drugim biegaczem Coby Whitem (29/7/4) i co im zrobisz panie? 40:21 w drugiej kwarcie, po czymś takim schodzi z człowieka ciśnienia i ochota na biegi.  

Magic 84 Rockets 97

Houston znów gra dwoma centrami, obok Alperena Senguna (14 punktów 14 zbiórek) gra i śmieje się wąsaty Steven Adams (11 punktów 17 zbiórek). Orlando nie może się przebić fizycznie, już sami nie wiedzą gdzie szukać odpowiedzi. Za trójkę nie siedzi (8/32) pole trzech sekund zamknięte, trener niestety do zwolnienia. Dwaj liderzy (Banchero i Franz) zaliczają 40 punktów na 40 oddanych rzutach, cała reszta stoi smutno, bo nic wykreować nie mogą 1v1. 

Suns 118 Grizzlies 120

Phoenix to i wiadomo, że wynik pod 240 punktów w sumie, w totalu. Nie bronią, ale ofensywnie jest git, zwłaszcza gdy KD (35) z Bookerem (26) zrozumieją, że przeciwnik bez rim protection i oprócz trójek masz otwarty wjazd. W nawiasach to nie wiek zawodników, ale liczba zdobytych punktów. Nie było Jarena Jacksona, nie było giganta Zacha Edeya, nie było też Bradleya Beala. 

Bol Bol: powiedzcie mi proszę, jak to jest, że 221-centymetrowy atleta przez siedemnaście minut na placu nie zalicza żadnej zbiórki ani asysty? Ja rozumiem, że rywal go chce łuskać do zasłon, ale wiecie czego to jest oznaka? To jest oznaka słabej chemii w ekipie. 

Piłka meczowa leci do: Ja Morant 29 punktów 12 asyst. 

Nuggets 140 Thunder 127

Dzień po dniu dwie czołowe drużyny konferencji i udany rewanż Samorodków. Wiedziałem, że to niemożliwe by Thunder przywołali podobna intensywność w obronie. Było lżej, nerwy zeszły, dużo rzutów, odpuszczonych pozycji to i wynik adekwatny. Odpalił się Jamal Murray (33 punkty 6 asyst) rezerwowi Pickett i Watson zaliczyli 6/7 zza łuku (!) Joker mimo spowolnienia i ciągłej kurateli półtora obrońcy grał swoje (35/15/8) a Russell Westbrook nie stanowił osłabienia, tylko z dużą werwą 3/5 zza łuku przytulił, co tym bardziej go nakręciło do działania. 

Denver siadło wszystko: 18/32 za trzy to niepojęte, ale jak mówię, to był tego rodzaju mecz, gdzie obrona zeszła na dalszy plan. Wiecie co stanowiło największą różnicę? Nieobecność Jalena Williamsa, który po czternastu minutach zszedł z placu uskarżając się na ból w okolicach biodra. Coś sobie naciągnął nieboraczek. Bez niego Denver było w stanie podwajać SGA (25 punktów 7 asyst 8/14 z gry) na połowie i Thunder niewiele mogli na to poradzić. Holmgren dzień po dniu wygląda jak cień zawodnika, nie ma zdrowia (jeszcze) chłopak.

I tu ciekawe, w kontekście statuetki MVP wypowiedział się trener Mike Malone:

Gdybyś nie wiedział, że Nikola to Nikola i że wygrał już trzy razy MVP. Gdyby zakryć nazwiska, postawić dorobek gracza A i gracza B… Nikola wygrywa w 10 na 10 przypadków. Jeśli uważacie inaczej, jesteście full of sh%t.

Kolejna ciekawostka, Jokić nie przegrał drugiego meczu z rozgrywanych dzień po dniu w tym sezonie. Bilans wynosi 11-0. Czyli mówicie, że MVP jeszcze nie jest rozstrzygnięte? 

Mavericks 133 Spurs 129

Mavs grając w ośmiu wygrywają mecz NBA na wyjeździe. Generałem parkietu jest Spencer Dinwiddie, autor 28 punktów 7 zbiórek i 6 asyst. Kurtyna. 

Spurs nie są w stanie bronić, przejmują krycie wedle uznania rywala, bez walki oddają pole. Devin Vassell znika w końcówkach, Fox wygląda fatalnie w odniesieniu do zapowiedzi i mam nadzieję, że to przez uraz palca połączony z demotywacją. Traci piłki, a określenie Mr Fourth Quarter można schować między bajki. 

Blazers 120 Warriors 130

Triple-double Jima Butlera, który coraz bardziej podoba się kibicom w San Francisco. Chłop ma taki walor, że faktycznie czyni kolegów wokół lepszymi. Brandin Podziemski chwilowo wypadł, ale co powiecie na rekord kariery Gary’ego Paytona II: 26 punktów 11/16 z gry 4/6 za trzy?!

Dwadzieścia punktów przewagi do przerwy, mały strach w trzeciej kwarcie, bo Blazers szarżowali chcąc odrobić straty (szacunek za walkę, nie każdemu zespołowi z dołów tabeli się chce) i utrzymanie w czwartej odsłonie. 

Dubs ofensywnie wchodzą na fajne obroty, kolejne trójki Curry’ego, środkowego Posta, Hielda i Paytona z ławki. Kurcze, oni po transferze Butlera też się zbliżyli układem, składem do Bostonu. Trochę inaczej rozłożone są akcenty ofensywne, ale Curry, Draymond i Jimmy to naprawdę jest fajny kod źródłowy. 21/41 zza łuku przysypało Portland, do tego szesnaście przechwytów. W zespole gości Avdija i Simons najbardziej agresywni strzelecko, odpowiednio 34 i 32 punkty. 

Knicks 133 Kings 104

Malik Monk wrócił, oddał osiemnaście rzutów. DeRozan i LaVine we dwóch oddali dwadzieścia rzutów. Trochę się nie dogadali chyba. A może to Knicks mieli ich tam, gdzie chcieli? Nie wiem. Każde zwycięstwo bez Jalena Brunsona to sukces Nowojorczyków. Życzyłbym sobie, żeby w najważniejszych grach playoffs potrafili tak punktować: 22/40 zza łuku. Kings nie bronią łuku należycie, zwłaszcza teraz z Valanciunasem na środku. Raz, że nóg nie starcza, nie nadążają. Dwa, że oni mają zaprogramowane pomoc przy wjazdach, awaryjnie zbiegają w środek. 

Dobrze widzieć, że się OG Anunoby rozkręca (24 punkty 7 zbiórek 8 asyst) będzie potrzebny pod koniec kwietnia.

Other NBA news

-> 4.6 miliona widzów w USA oglądało sobotni pojedynek Boston vs Lakers. Nie licząc Christmas Games, to najwyższy wynik jeśli chodzi o mecz rundy zasadniczej od siedmiu lat! Fani teorii spiskowych na start. Liga musiała mieszać przy transferze Luki właśnie z tego powodu. Dobrego wieczoru wszystkim. B