NBA: Jimmy i Draymond, faceci od brudnej roboty | Bronny James superstar
Patronem odcinka zostaje Staszewski usługi, hehe, dziękuję i do usług! B Knicks 98 Hornets 115 Charlotte przywrócili do gry LaMelo, Bridgesa i Marka Williamsa. Zwycięstwo zawdzięczają jednak przede wszystkim Nowojorczykom, którzy w obliczu zasznurowanej sztucznie strefy podkoszowej byli w stanie trafić 4/21 zza łuku w pierwszej połowie i niewiele więcej w drugiej. Bez udziału Jalena […]

Patronem odcinka zostaje Staszewski usługi, hehe, dziękuję i do usług! B
Knicks 98 Hornets 115
Charlotte przywrócili do gry LaMelo, Bridgesa i Marka Williamsa. Zwycięstwo zawdzięczają jednak przede wszystkim Nowojorczykom, którzy w obliczu zasznurowanej sztucznie strefy podkoszowej byli w stanie trafić 4/21 zza łuku w pierwszej połowie i niewiele więcej w drugiej. Bez udziału Jalena Brunsona, który już z buta ortopedycznego wysiadł i wznawia pracę wydolnościowo-wzmacniającą, Knicks jawią się boleśnie przeciętnie. Zresztą o czym my rozmawiamy gdy jednowymiarowy Williams zwany „Kondorem” zalicza 19 punktów 14 zbiórek 4 asysty i 3 bloki. Co? Nie kondomem tylko KONDOREM, bo ma rozpiętość ramion (230 cm) jak ten olbrzymi ptak:
Pytacie pewnie gdzie jest ten wielki Nowy Jork, twardy i nieustępliwy pod obręczą co łatwych punktów nie puszcza? Pytajcie mnie a ja Was spytam. Spytajcie po najlepszych ekipach NBA kto się obawia Knickerbockers w serii playoffs. Tu może być wypad w pierwszej rundzie, przy całym szacunku do chłopaków. Karl Anthony Towns (24 punkty 10 zbiórek) znów darł japę o faule, aż jednemu z arbitrów puściły nerwy i go daszkiem poczęstował.
Hornets grali swoje, jak nie biegali do kontry to Melo (25/5/8) albo Bridges (15/10/4) generowali przewagi po których piłka zazwyczaj szła na dobrą pozycję. Gdybyś oglądał NBA po raz pierwszy, po tym meczu powiedziałbyś raczej, że Charlotte to średniak, a Knicks doły tabeli. Bo pod pewnymi względami to jest sam dół tabeli!
Przeciwko NYK rywale grają statystycznie najwięcej pick and rolla, Knicks tracą średnio 21.0 punktów od ball-handlerów w akcjach PNR, to jest ostatnie miejsce w lidze. Jeśli chodzi o punkty zdobywane przez rolujących w PNR, to także będzie drugie miejsce od końca (!!) średnio 8.9 traconych punktów. Tragedia. Przy tak utalentowanym materiale ludzkim, przy takich help defensorach jak Hart, Bridges czy Anunoby… wow!
To jest niestety efekt Karla Anthony’ego Townsa, który nad zasłoną nie chodzi nawet grając jako nominalny power forward, z wielkim Mitchellem Robinsonem pod obręczą. Miękki jest nasz gapcio, potrafi przepięknie rzucać, ale to nie jest zwycięzca niestety i nic tego już raczej nie zmieni. Niech on przejmuje zasłony na Trygława i Swaroga, przynajmniej wtedy mowę ciała ma lepszą i wie co robić. Jak mu się każesz cofać, to się gotów zabić o własne nogi, traci jako obrońca.
Innym temat to zmiennik na pozycję PG. Absencja Brunsona unaoczniła braki zarówno McBride’a jak i Payne’a – obaj są stworzeni do rzucania, nie trzymają poziomu na piłce, tempa akcji, mają jeden tylko partyzancki tryb. Poza tym jak oni mają cokolwiek grać, jak przez cały sezon dostają jakieś spadkowe, śmieciowe minuty? Ależ tu będzie zawód gdy nadejdzie post-season, chata wuja Toma zapłonie. Jak tak patrzę na Thibodeau i Harta to myślę, że trener już powoli traci szatnię, niestety.
Zaczynają się odzywać charakterystyczne głosy, że może trenerze za dużo minut (Bridges) że za mało podań pod kosz (Towns) że trzeba COŚ zmienić (Hart). Trener odpowiada, trzymaj dziób, wykonuj swoją robotę. I tak to się kula, bez wyraźnych założeń w ataku, wróci JB to znów weźmie połowę akcji na siebie, będzie trzymał wynik w jednym i drugim meczu, po czym padnie z wycieńczenia, a my będziemy szukać rozwiązań trasferowych.
Nets 99 Pacers 105 [OT]
Dzień po dniu bez Haliburtona, zmęczeni i poobijani, wezmą kolejne, wydrapane ciężko zwycięstwo panowie z Indiany, ale przyznajmy, że nikt takiego farta jak oni nie ma w lidze. Ostatnie mecze:
- vs MIL: trafienie 3+1 Haliburtona na trzy sekundy przed końcem (W)
- vs MIN: TJ McConnell layupem doprowadza do dogrywki, a w niej Obi Toppin trafia za trzy przy 3 sekundach do końca (W)
- wczoraj vs DAL: przegrywają siedmioma 50 sekund do końca, kolejne przechwyty i fartowna trójka Andrew Nebharda (W)
- dziś vs BRK: Mathurin trzema wolnymi doprowadza do dogrywki choć w ostatniej minucie przegrywali pięcioma (W)
Może tak ma właśnie być, może to przygotowanie na playoffs, hehe. Dobrze widzieć, że chłopaki nie łamią się pod presją, tylko falują jak te wczorajsze zboże na wietrze. Piłka meczowa bezwzględnie więc Mathurin (28 punktów 16 zbiórek) obok niego skuteczny Turner (23 punkty 10 zbiórek 5 bloków). Jak myślicie, co by się stało, gdyby Mylesa Turnera i Karla Townsa zamienić miejscami?
Brooklyn bez dwójki shooterów, Camerona Johnsona i Camerona Thomasa. D’Angelo Russell kolegów swych mrozi, taką ma już mroźną krew w żyłach i atrybuty jako lider. Kolejny występ na 30% skuteczności przy 25 oddanych rzutach. Kto mu dał kluczyki do fury?! Wolę oglądać na piłce młodego Keona Johnsona, może pudłować wszystko, ale niech się uczy, niech zbiera doświadczenie. Przy D’Lo to on może stracić ochotę do pracy co najwyżej. Nico Claxton pięć oddanych rzutów przez trzy kwarty na placu, rozumiecie sami, że coś tam na piłce mocno nie gra, prawda?
Raptors 114 Warriors 117
Ciężka i wyjątkowo niewdzięczna jest końcówka sezonu dla weterana parkietów Stephena Curry’ego. Przemęczony, otrzymał wolne na reset systemu nerwowego, ale ten znów dziś dostał w kość i to dosłownie. Mówię o bolesnym upadku na plecy, już i tak zesztywniałe. Upadku, po którym Steph powędrował ostrożnie do szatni i już z niej nie wyszedł.
Zwycięstwo dla chłopaków wyciągnęły dwa walczaki Draymond Green (21 punktów 7 zbiórek 5 asyst 4 przechwyty) i Jimmy Butler (16 punktów 11 zbiórek 12 asyst) obaj mają mój wielki szacunek. Obaj to wyjątkowe, unikatowe połączenie skilla, inteligencji boiskowej i twardości umysłu. Startując z siedmiopunktowego dołka, bez Stepha w czwartej kwarcie, przy 1/11 z gry Jimmy’ego na końcówce, te chłopaki wygrywają po raz szesnasty w osiemnastu grach.
Kluczowa akcja to blok Butlera, a następnie jeszcze bardziej przytomna zbiórka i wymuszenie faulu. Chciałbym to oglądać przez maksymalną liczbę meczów playoffs, to jest rzecz dla której warto ślęczeć w nocy.
Raptors cwaniaki (Barnes, Quickley, Poetlt napadali aż miło) cały miesiąc grają rezerwami, ale dziś było inaczej. Dziś był stały przydział minut starterów i przemożna chęć wygranej. Waszą uwagę pragnę także zwrócić na rookie centra Quentina Posta. Niech Was nazwisko nie zmyli, bo Post choć jest duży, nie gra na low-post, czyli tyłem do kosza. To jest strzelec dystansowy: 18 punktów 6/9 zza łuku. Oddajmy Klaya, sprowadźmy Kristapsa Porzingisa! Mamy Porzingisa w domu… hehe.
Bulls 128 Kings 116
Malik Monk i Trey Lyles od wejścia ustawili tempo gry. Po pierwszej kwarcie ci dwaj mieli wspólnie na koncie 27 punktów przy 9/11 zza łuku! No. W normalnych warunkach rywale by się pokłonili i podziękowali, ale Chicago z radością przystało na takie biegane i rzucane warunki.
Trey Jones (15/4/7) Niko Vucevic (24/14/8) Coby White (35/5) a w szczególności Kevin Huerter (25/5/7/4) wydawał się mieć szczególną radość, gdy wspólnie z kolegami pogrążali w drugiej połowie swą byłą ekipę. Kings nie są w stanie kryć obwodu, Big Val na placu spędził jedynie piętnaście minut, a wraz z nim zniknęły też przewagi fizyczne Kings.
Żeby się ratować gospodarze postanowili więc grę zwolnić i to był ostateczny gwóźdź do trumny. Bulls czekali tylko aż jeden z drugim na zmianę skończą dryblować w izolacji, aby móc piłkę zebrać i pobiec do kontry.
Bucks 118 Lakers 89
Wciąż wierzę, że to może być gracz NBA [JJ Redick na temat Bronny’ego Jamesa]
Lakers oddali mecz jeszcze przed rozpoczęciem nie wystawiają na plac LeBrona, Luki, Hachimury, Reavesa, Vaderbilta ani Finneya-Smitha. Z tych, którzy zostali ledwie dało się zlepić kompetentna piątkę, na co liczące każde zwycięstwo Milwaukee przystało z chęcią. Pogrom był kwestią umowną, dogadaną. Były oczywiście zrywy, wloty i upadki, jakieś trójki przez ręce i nieodgwizdane piłki noszone, ale rozstrzygnięcie było znane wszystkim na długo przed formalnym zakończeniem meczu.
Gwoli formalności: Giannis Antetokounmpo 29 punktów przy 9/15 z gry i 10/12 FT, a do tego Gary Trent Jr 6/10 zza łuku. Fajnie się ogląda mimo wszystko Lakers, bo tam widać pomysł. Lillarda nie było, próbowali stawiać ścianę przed Giannisem, ale wszystkiego odebrać rywalom nie byli w stanie.
Wydarzeniem dnia/nocy był występ młodego Jamesa: 17 punktów 5 asyst 4 straty. Patrz cytat trenera. Od siebie dodam, bardzo poprawna koszykówka, wszystko w rytmie, cierpliwe, bez pałowania, a do tego ogromna sprawność i coraz większa pewność siebie. Super widzieć przełamanie, błysk zadowolenia w oku, nie tylko dumnego ojca.
Dobrego dnia wszystkim! Polecam się na przyszłość.