Kosztowna intensywność. W jakim stopniu Ange Postecoglou przyczynia się do kontuzji swoich zawodników?
Sezon 2024/25 jest dla Tottenhamu trudnym testem. Ma to miejsce głównie z powodu bardzo ciężkiej momentami sytuacji z urazami w drużynie z północnego Londynu. Zaczęły się jednak pojawiać głosy, jakoby Ange Postecoglou i jego styl gry był jednym z głównych winowajców takiego, a nie innego stanu rzeczy. Jaką więc winę ponosi w tym przypadku Australijczyk? [...] Artykuł Kosztowna intensywność. W jakim stopniu Ange Postecoglou przyczynia się do kontuzji swoich zawodników? pochodzi z serwisu Angielskie Espresso.

Sezon 2024/25 jest dla Tottenhamu trudnym testem. Ma to miejsce głównie z powodu bardzo ciężkiej momentami sytuacji z urazami w drużynie z północnego Londynu. Zaczęły się jednak pojawiać głosy, jakoby Ange Postecoglou i jego styl gry był jednym z głównych winowajców takiego, a nie innego stanu rzeczy. Jaką więc winę ponosi w tym przypadku Australijczyk? Sprawdźmy.
Powiedzieć, że Tottenham w tym sezonie nie imponuje swoją formą, to nic nie powiedzieć. Koguty co prawda nieco poprawiły swoją sytuację dzięki wygranej nad równie rozczarowującym w tym sezonie Manchesterem United i znajdują się obecnie na dwunastym miejscu w ligowej tabeli, jednak nadal jest to pozycja daleka od poziomu oczekiwań względem drużyny prowadzonej przez Ange Postecoglou. W tym sezonie jest ona drużyną niespodzianką z prawdziwego zdarzenia. Z jednej strony mamy imponujące wygrane nad drużynami takimi jak Liverpool, Manchester City czy Aston Villa. Z drugiej mamy domowe przegrane z Ipswich Town, Leicester City i jeszcze jedenaście innych.
Oceniając przyczyny tak słabej dyspozycji drużyny z północnego Londynu w bieżącej kampanii nie sposób pominąć tematu licznych kontuzji, jakie trapiły do tej pory Koguty. To właśnie w nich australijski szkoleniowiec zespołu upatruje głównego winowajcy takiego, a nie innego sezonu w wykonaniu prowadzonej przez niego drużyny. W ten sposób wypowiadał się po niedawnym odpadnięciu rozgrywek Pucharu Anglii w starciu z Aston Villą.
Nie wiem, jak inaczej to wyjaśnić. Nie wiem, jak mogę cokolwiek wyjaśnić inaczej, jeżeli nie potraficie dostrzec, że drużyna cały czas daje z siebie wszystko w najbardziej ekstremalnych z możliwych warunków.
Od dwóch i pół miesięcy oczekuję od 18-latków, 17-latków i innych zawodników gry bez odpoczynku, gry czwartek, niedziela, czwartek, niedziela, czwartek, niedziela, czwartek, niedziela. Jeżeli myślicie, że to w ogóle nie wpływa na to, jak ten zespół gra, wtedy naprawdę nie mogę Wam powiedzieć nic więcej. Niczego więcej nie jestem w stanie Wam wytłumaczyć.”
Mięśniowa zmora
W przywołanym pucharowym starciu z Aston Villą w drużynie Kogutów brakowało jedenastu zawodników pierwszej drużyny. Przed meczami z Manchesterem United czy Ipswich, Postecoglou nie mógł skorzystać z przynajmniej ośmiu zawodników pierwszej drużyny w każdym z jedenastu poprzednich meczów we wszystkich rozgrywkach, tj. od zremisowanego meczu z Wolves, który odbył się 29 grudnia ubiegłego roku. Co więcej, od 10 listopada Tottenham w każdym spotkaniu musiał obyć się bez przynajmniej pięciu kontuzjowanych piłkarzy.
Jeżeli porównamy ilość kontuzji Kogutów z innymi drużynami w Premier League, londyńczycy znajdują się w czubie zestawienia.
Według danych z połowy stycznia, Tottenham plasował się na trzecim miejscu w lidze jeżeli chodzi o liczbę kontuzji, przez które zawodnicy opuścili więcej niż jedno spotkanie. Pod tym względem ustępowali jedynie Aston Villi i Brighton, zajmując miejsce tuż przed swoimi rywalami zza miedzy, Arsenalem. Podobnie sprawy mają się jeżeli chodzi o liczbę dni opuszczonych przez piłkarzy poszczególnych drużyn z powodu kontuzji.
Z czym najczęściej kojarzymy kontuzje? Z wydarzeniem spowodowanym przez działanie zawodnika drużyny przeciwnej. Trochę inaczej sprawa wygląda w przypadku kontuzji mięśniowych. Te najczęściej są powodowane ich przeciążeniem. Szczególnie urazy mięśnia dwugłowego uda są uznawane za te najczęściej powodowane przeciążeniem. Na stronie premierinjuries.com możemy znaleźć dane, według których 39% kontuzji, które były powodem opuszczenia przez zawodnika Spurs przynajmniej jednego spotkania, były spowodowane właśnie urazem mięśnia dwugłowego. To znacznie powyżej średniej ligowej, która wynosi 23,5%. Co więcej, urazy mięśnia dwugłowego uda stanowią 58% kontuzji mięśniowych w drużynie z Tottenham Hotspur Stadium. W Premier League procent ten wynosi 41% wszystkich kontuzji mięśniowych. Ponownie, Koguty wyczuwalnie przewyższają średnią.
Kilku zawodników łapie kontuzje, przez co więcej grać muszą inni piłkarze, którzy po jakimś czasie stają się wykończeni i nie tylko grają gorzej, ale są także o wiele bardziej narażeni na potencjalne urazy. Cykl się zamyka. Cykl, który naturalnie wyraźnie dotknął w tym sezonie Tottenham, ale wydaje się, że z podobnymi problemami – w różnej skali – boryka się wiele klubów Premier League. Ten sezon szczególnie wydaje się być historią kampanii, w której najwięcej wygra ten, któremu uda się uniknąć notorycznych kontuzji. Zostaje rzecz jasna także kwestia radzenia sobie z owymi urazami, co jednym wychodzi lepiej, natomiast innym o wiele gorzej. Kluczową kwestią w tym zakresie wydaje się umiejętność adaptacji.
Kosztowny styl gry
W miarę trwania kryzysu Kogutów związanego z wieloma urazami, pojawiało się coraz więcej głosów rozważających to, jaką winę za liczne kontuzje ponosi sam Ange Postecoglou, jego styl gry i metody treningowe. Od przyjścia Australijczyka wiadome jest bowiem, że preferowany przez niego styl gry wymaga ogromnej intensywności, pokrywania ogromnych połaci przestrzeni przez niektórych zawodników i ogólnie rzecz biorąc może nakładać na piłkarzy duże obciążenia. 59-latek jest także znany z tego, że w kwestii stylu gry nie idzie na kompromisy. Chce on, aby jego drużyna niezależnie od okoliczności grała w piłkę zgodnie z jego wizją. Dość przywołać znaną już wypowiedź Postecoglou po meczu z Chelsea w ubiegłym sezonie, kiedy to grający w dziewiątkę Tottenham nie przestawał grać wysoko ustawioną linią defensywy. Koguty przypłaciły wówczas wiarę ideałom srogim laniem zebranym od The Blues, jednak ich trener po meczu skwitował wszystko stwierdzeniem:
To jest najzwyczajniej to, kim jesteśmy. To jest to, kim będziemy tak długo, jak ja tutaj będę. Nawet jeżeli będziemy grali w pięciu, nadal będziemy próbować rzucić rękawicę przeciwnikowi.
Także w tym sezonie, nawet w obliczu wielu urazów, 59-latek praktycznie nie szedł na kompromisy jeżeli chodzi o styl gry drużyny. Będąc sprawiedliwym, należy podkreślić słowo „praktycznie”. W niedawno wygranym spotkaniu z Brentford byliśmy świadkami nieco bardziej elastycznego podejścia, gdzie Koguty zagrały więcej bez piłki, wycofały się i postanowiły wyczekać swoje okazje. Bezkompromisowe podejście nadal jednak zdecydowanie przeważało w trwającej kampanii. O ile takie podejście może nadal opłacić się długofalowo Kogutom, przy czym regularnie na konferencjach prasowych upierał się Postecoglou, o tyle trzeba się zapytać: gdzie jest granica? Jakie okoliczności muszą zaistnieć, żeby uznać że Tottenham powinien przestać na chwilę patrzeć długofalowo, a skupić się na tym, co teraz? Teraz, czyli grając dwa razy w tygodniu z przemęczoną i przetrzebioną kontuzjami kadrą. Refleksja być może powinna nadejść wcześniej, bo w meczu z Manchesterem United do kadry powróciło już wielu zawodników, którzy borykali się z kontuzjami, niemniej na poczet przyszłości nadal postaramy odpowiedzieć sobie na pytanie: ile winy za kolejne kontuzje drużyny z północnego Londynu ponosi jej trener?
Zaglądając w statystyki, z miejsca rzucają nam się w oczy potencjalni „pierwsi podejrzani”. Mimo wielu kontuzji, nieco osobliwy styl gry Postecoglou jest w tym sezonie bardzo podobny do tego, który rozkochał w nim część kibiców Kogutów w ubiegłej kampanii. Przykładowo, żaden zespół w tym sezonie nie odebrał piłki w ostatniej ćwiartce (blisko bramki przeciwnika) więcej razy niż Koguty właśnie. Żaden inny zespół nie pozwala na mniej podań rywala przypadających na akcję defensywną.
Żadna drużyna w lidze nie wykonała także więcej sprintów na spotkanie.
Ponadto, Tottenham jest drugi w lidze pod względem przebiegniętego dystansu na boisku, ustępując jedynie Ipswich. Jak jednak widać na tabelce powyżej, piłkarze Kogutów wykonują o wiele więcej sprintów niż piłkarze z Portman Road.
Niejako w połączeniu dwóch statystyk, które już zostały wspomniane, warto przywołać także zestawienie sprintów do zakładanych przez pojedynczych zawodników pressingów. W zestawieniu skoków pressingowych zakładanych przez zawodnika sprintując, Spurs także wiedzie prym w całej Premier League. Drugie pod tym względem Bournemouth ma 82 mniej skoków pressingowych tego typu.
Intensywność ekipy Postecoglou nie kończy się jednak na grze bez piłki. Kiedy już uda się ją odzyskać, Koguty ani myślą spuszczać z tonu i zwalniać. Zawodnicy Spurs:
- wykonali najwięcej nabiegów po odzyskaniu piłki przez ich kolegę z drużyny (4,155)
- wykonali najwięcej sprintów bez piłki (1,361)
- pokonali najwięcej dystansu wykonując nabiegi bez piłki (9.1 km)
- mają drugą najwyższą średnią jeżeli chodzi o długość ich nabiegów (21.8 metrów na nabieg)
Intensywność jest w DNA drużyny 59-latka. Bieganie jest jej fundamentem – jeżeli zawodnikom Spurs udaje się biegać więcej od swoich przeciwników, wygrywają oni 53,8% spotkań. Kiedy ta sztuka jednak się nie udaje – jest to już zaledwie 9,1% meczów.
Owa intensywność ma jednak swoją cenę, którą płacą zawodnicy Tottenhamu.
Jednym ze spotkań, w których kompletnie jednak nie było widać intensywności, było na przykład ostatnie pucharowe spotkanie z Aston Villą. Postecoglou nie szukał daleko wyjaśnienia.
Dlaczego brakowało nam intensywności? Bo moi zawodnicy są zmęczeni, mate. Nie są w stanie dać z siebie więcej. Jeżeli nie zagralibyśmy w czwartek i mógłbym zrotować moją drużynę, nie wydaje Ci się że nasz pressing mógłby być odrobinę agresywniejszy niż był dzisiaj?
„Nie możesz oceniać tej grupy zawodników na podstawie tego, co wydarzyło się w tym sezonie. Dali z siebie wszystko. Dwaj 18-latkowie, 17-latek, 19-latek i 21-letni bramkarz. Nie wierzę, że można postrzegać to jako wymówkę.”
Światło na końcu tunelu
Dosyć niedawno Ange Postecoglou odniósł się do sytuacji Kogutów mówiąc, że za każdym razem kiedy wydaje mu się, że widzi światełko na końcu tunelu, owe światełko okazuje się być pędzącym w stronę Kogutów rozpędzonym pociągiem. Wydaje się jednak, że w końcu szczęście uśmiechnęło się do drużyny z północnego Londynu i od spotkania z Manchesterem United sytuacja kadrowa uległa znacznej poprawie. Rezultat? Pierwsza seria trzech kolejnych wygranych w Premier League w tym sezonie. Największym wyzwaniem będzie jednak utrzymanie obecnego status quo i nie dopuszczenie do następnego kryzysu związanego z kontuzjami. Można odnieść wrażenie, że sam 59-latek zauważył problem i dąży do jego rozwiązania. W tym sezonie bowiem jedynie w czterech spotkaniach ligowych Koguty zanotowały mniej niż 150 sprintów. Wszystkie z nich z kolei miały miejsce w ostatnim czasie. Największą obawą w chwili obecnej wydają się możliwe kontuzje zawodników, którzy na przestrzeni sezonu grali najwięcej. Grali najwięcej, często uzupełniając inne braki w drużynie, spowodowane kontuzjami. Sam Postecoglou przed środowym meczem z Manchesterem City wydaje się być jednak optymistą.
Kiedy przechodzisz przez taki okres z tyloma meczami i małą kadrą z powodu naszej sytuacji spowodowanej kontuzjami, nie mogliśmy naprawdę trenować. powiedział. Chcesz poprawiać rzeczy, a najlepszym miejscem do tego jest boisko treningowe, ale po prostu nie mogliśmy tego zrobić. Próbujesz grać na poziomie w kolejnych meczach, ale musisz obniżać tempo gry i osiąganie dobrych wyników nie było do końca realistyczne. Natomiast teraz…
Widzieliśmy korzyści w meczu z Ipswich. Myślę, że byliśmy tak płynni w środkowej i ostatniej ćwiartce dzięki temu, jak pracowaliśmy w tygodniu poprzedzającym mecz. Zawodnicy mogli trenować. Odzyskaliśmy zawodników. Nie trenujemy z młodymi zawodnikami z naszej akademii. Trenujemy jako drużyna, co ponownie oznacza, że możemy wejść na naprawdę dobry poziom.
Z powrotem wielu zawodników po kontuzjach w serca kibiców Spurs wlana została nowa nadzieja. Nie wszystko przecież musi być stracone w bardzo rozczarowującym do tej pory sezonie. Ciężko jednak oprzeć się wrażeniu, że kluczowe będzie to, w jakim stopniu klubowi z północnego Londynu uda się uchronić swoich zawodników od kolejnych kontuzji.
Artykuł Kosztowna intensywność. W jakim stopniu Ange Postecoglou przyczynia się do kontuzji swoich zawodników? pochodzi z serwisu Angielskie Espresso.