Jak zraziÄ do siebie wszystkich / Zgon przed weselem
W zakĹadach mleczarskich wyĹawiajÄ
z kadzi z mlekiem ciaĹo kierownika. Ale to tyle, jeĹli chodzi o kryminalnÄ
zagadkÄ, bo "Zgon przed weselem" nie ma w sobie nic z gatunku filmowego, w ktĂłrym komisarz Ĺledczy rozwikĹuje skomplikowanÄ
sprawÄ. To komedia. Ale taka, w ktĂłrej najĹmieszniejszy jest fakt, Ĺźe o denacie zapomina siÄ niemal od razu. I przez caĹy film nikomu nawet nie przyjdzie do gĹowy
W zakĹadach mleczarskich wyĹawiajÄ
z kadzi z mlekiem ciaĹo kierownika. Ale to tyle, jeĹli chodzi o kryminalnÄ
zagadkÄ, bo "Zgon przed weselem" nie ma w sobie nic z gatunku filmowego, w ktĂłrym komisarz Ĺledczy rozwikĹuje skomplikowanÄ
sprawÄ. To komedia. Ale taka, w ktĂłrej najĹmieszniejszy jest fakt, Ĺźe o denacie zapomina siÄ niemal od razu. I przez caĹy film nikomu nawet nie przyjdzie do gĹowy zadaÄ pytania, czy ten zgon to morderstwo, czy raczej niefortunny wypadek. A jeĹli tak â to w jaki sposĂłb ciaĹo znalazĹo siÄ w takim miejscu? Czyli raczej podczas seansu za wiele siÄ nie poĹmiejemy. Zamiast zrywaÄ boki, widzowie raczej intensywnie drapiÄ
siÄ po gĹowach, by dociec sensu autorskich zamierzeĹ. Bo punkt wyjĹcia tej historii jest skomplikowany, a po drodze historia wikĹa siÄ jeszcze bardziej, aĹź w finale zostaje rozwiÄ
zana jednym fabularnym ciachniÄciem. UrÄ
gajÄ
c przy tym zasadom logiki, prawdopodobieĹstwa i zwykĹej przyzwoitoĹci. I wciÄ
Ĺź nie ma to nic wspĂłlnego z tytuĹowym zgonem. Znacznie wiÄcej natomiast z weselem. Bo w pierwszych scenach filmu cĂłrka gĹĂłwnych bohaterĂłw filmu oĹwiadcza wszem wobec, Ĺźe bierze Ĺlub. Ojciec na to: nie ma mowy! A dziewczyna: a wĹaĹnie, Ĺźe tak! I co z tym poczÄ
Ä? Gdy dochodzi do fabularnego pata, sytuacjÄ we wĹasne rÄce biorÄ
scenarzystki â Hanna WÄsierska i Karolina Szymczyk-Majchrzak. A te popĹynÄĹy. Skupcie siÄ, bo prosto nie jest: otóş ojciec (matka zresztÄ
teĹź) to pracownik mleczarni, ktĂłrej kierownik wĹaĹnie zaliczyĹ zgon (nie zaprzÄ
tajcie nim sobie gĹowy â nikt siÄ nim bowiem w filmie nie przejmuje). Traf chce, Ĺźe zakĹady sÄ
czÄĹciÄ
wiÄkszej sieci, ktĂłrÄ
ma w planach zrestrukturyzowaÄ mĹody, dynamiczny, neoliberalny i chciwy szefunio. Po drodze na jacht zajeĹźdĹźa do fabryki, by poinformowaÄ zaĹogÄ, Ĺźe zamyka zakĹad. Bardziej opĹaca mu siÄ postawiÄ w tym miejscu hotel ze spa. A gdzie w tym wszystkim Ĺlub, zapytacie. Otóş, z szefem przyjeĹźdĹźa jego Ĺźona, ktĂłra w luĹşnej pogawÄdce z ksiÄgowÄ
(traf chce, Ĺźe to matka tej dziewczyny, co to zapowiedziaĹa, Ĺźe bierze Ĺlub) dowiaduje siÄ o matrymonialnych planach dziewczyny. I ni stÄ
d, ni zowÄ
d oznajmia, Ĺźe ona to wesele zorganizuje. I tak siÄ do tego pomysĹu zapala, Ĺźe mĂłwi swojemu mÄĹźowi (czyli szefuĹciowi, co to przyjechaĹ zamknÄ
Ä zakĹad), Ĺźe w zamian za moĹźliwoĹÄ zorganizowania Ĺlubu on tÄ mleczarniÄ zostawi w spokoju. Bo jak nie, to koniec z seksem! I tak to wĹaĹnie, w ten jakĹźe szczwany sposĂłb, poczÄ
tkowy zgon nagle ĹÄ
czy siÄ z tytuĹowym weselem. I jest to, muszÄ przyznaÄ, najbardziej niedorzeczny fabularny punkt wyjĹcia, z jakim kiedykolwiek siÄ spotkaĹem. Dlaczego nagle obca kobieta tak zapala siÄ do organizacji czyjegoĹ Ĺlubu?! Dlaczego jako warunek bierze pozostawienie mleczarni?! Dlaczego szantaĹźuje swojego mÄĹźa?! I co to ma wszystko wspĂłlnego ze zgonem?! Tyle pytaĹ i zero odpowiedzi! Tylko jedna przychodzi do gĹowy: bo inaczej fabuĹa nie ruszyĹaby z miejsca. Ale to stwierdzenie pociÄ
ga za sobÄ
inne pytanie: czy fabuĹa jest tego warta? Czy naprawdÄ trzeba byĹo stawaÄ na gĹowie, by poĹÄ
czyÄ wszystkie kropki. Czy nie lepiej byĹoby po prostu zostawiÄ ten fabularny punkt wyjĹcia w spokoju? ZaniechaÄ projekt. RozejĹÄ siÄ do domu. OszczÄdziÄ tego sobie i widzom. Na te pytania odpowiedĹş akurat jest i brzmi: byĹoby. Ale dlaczego odpowiedĹş ta w odpowiednim momencie z ust producenta nie padĹa? Tego juĹź siÄ nigdy nie dowiemy. A projekt ten jest nie tylko niedorzeczny, ale teĹź wyjÄ
tkowo niedzisiejszy. MyĹlÄ, Ĺźe mĂłgĹby byÄ uznany za nowatorski i odkrywczy tak moĹźe, co najwyĹźej, w latach 90. Bo dwie osie konfliktu krÄcÄ
siÄ wokóŠfaktu, po pierwsze, Ĺźe narzeczonym cĂłrki jest czarnoskĂłry, a po drugie â Ĺźe wyĹcig o pozycjÄ kierownika mleczarni przeradza siÄ w pojedynek pĹci. SiĹÄ
napÄdowÄ
"humoru" tej "komedii" miaĹy byÄ zatem przymioty kojarzone z koĹtuĹskÄ
stronÄ
rodzimej prowincji: gĹÄboko zinternalizowane, lekko maskowane, ale jednak zapiekĹe rasizm i seksizm. I byÄ moĹźe kilka dekad temu jeszcze moĹźna byĹoby siÄ uĹmiechnÄ
Ä na scenie, w ktĂłrej wÄ
saty i brzuchaty Polak w Ĺrednim wieku ĹamanÄ
angielszczyznÄ
prĂłbuje zagaiÄ rozmowÄ z czarnoskĂłrym, ktĂłry odpowiada mu pĹynnÄ
polszczyznÄ
. ByÄ moĹźe nawet ktoĹ uznaĹby wtedy, Ĺźe to caĹkiem ĹwieĹźy pomysĹ, by przeciwstawiÄ szowinistycznym mÄĹźczyznom bystre, przebojowe i cwane kobiety, ktĂłre â uwaga, uwaga! â potrafiÄ
sobie bez swoich mÄşów i narzeczonych jakoĹ (choÄ w sumie nie do koĹca) poradziÄ. ByÄ moĹźe. Kto wie. Ale dziĹ takie dowcipy nie tyle demaskujÄ
ksenofobiÄ i szowinizm, co je raczej konserwujÄ
i umacniajÄ
. Bo jeĹli kolor skĂłry narzeczonego wciÄ
Ĺź jest tematem wartym podjÄcia, jeĹli ktokolwiek w ogĂłle siÄ zastanawia, czy kobieta moĹźe stanÄ
Ä w szranki z mÄĹźczyznÄ
o to samo stanowisko, to z miejsca, juĹź na starcie, staje siÄ rasistÄ
i seksistÄ
. Bo dostrzega w tym jakiĹ problem â nawet jeĹli do zaĹatwienia. Co wiÄcej, film wpisuje siÄ nie tylko w narracjÄ ksenofobicznÄ
, ale rĂłwnieĹź â jakkolwiek paradoksalnie by to zabrzmiaĹo â ojkofobicznÄ
. Bo twĂłrcy nie tylko bojÄ
siÄ tego, co dalekie od rodzimej swojskoĹci, ale rĂłwnieĹź wstydliwie spoglÄ
dajÄ
na wĹasne podwĂłrko. RozwiÄ
zanie zagmatwanych, nielogicznych, absurdalnych losĂłw bohaterĂłw przychodzi bowiem z zagranicy. Aby zmodernizowaÄ, zracjonalizowaÄ i utrzymaÄ mleczarniÄ, muszÄ
na miejscu pojawiÄ siÄ zagraniczni inwestorzy, ktĂłrzy obdarzÄ
Ĺaskawym spojrzeniem lokalne wyroby i rzucÄ
groszem na poratowanie. Ale nie, nie, to Ĺźadna jaĹmuĹźna! To â jak mĂłwi Polka od lat mieszkajÄ
ca we Francji â inwestycja! WiÄc tylko zagraniczne oko kapitaĹu starej Europy jest w stanie dostrzec interes tam, gdzie koĹtuĹski Polak widziaĹ do tej pory tylko koszt. TwĂłrcom wiÄc udaĹa siÄ rzecz wyjÄ
tkowa. Obrazili wszystkich: przystojnych czarnoskĂłrych i brzuchatych biaĹych, kobiety i mÄĹźczyzn, maĹe miasteczka i duĹźy kapitaĹ. Tylko zagranica jakaĹ taka bez skazy. JedynÄ
ich winÄ
jest, Ĺźe siÄ tÄ
przaĹnÄ
PolskÄ
w ogĂłle interesujÄ
. Â