Dramatyczny atak. Zagryzły małego psa. „A gdyby to było dziecko?” – pyta właścicielka
W okolicach szybu Bartosza w Rudzie Śląskiej 1 doszło do dramatycznego incydentu z udziałem trzech psów. Na spacerze były dwa charty i pies w typie amstaffa. Jeden z chartów małego psa, który zdążył jedynie wyjść z garażu – w kagańcu, ale bez smyczy. Zdarzenie zakończyło się tragicznie – pies nie przeżył ataku. Sprawę nagłośniła siostra […] Artykuł Dramatyczny atak. Zagryzły małego psa. „A gdyby to było dziecko?” – pyta właścicielka pochodzi z serwisu Warszawa W Pigułce.

W okolicach szybu Bartosza w Rudzie Śląskiej 1 doszło do dramatycznego incydentu z udziałem trzech psów. Na spacerze były dwa charty i pies w typie amstaffa. Jeden z chartów małego psa, który zdążył jedynie wyjść z garażu – w kagańcu, ale bez smyczy. Zdarzenie zakończyło się tragicznie – pies nie przeżył ataku.

Fot. Obraz zaprojektowany przez Warszawa w Pigułce wygenerowany w DALL·E 3.
Sprawę nagłośniła siostra właścicielki zwierzęcia – Jesica Dragon-Podolak, która opublikowała dramatyczny apel w mediach społecznościowych, ostrzegając mieszkańców i prosząc o udostępnianie informacji.
Psy były na smyczy, ale bez kagańców
Jak wynika z relacji właścicielki, psy, które dokonały ataku, były prowadzone na smyczy, jednak nie miały kagańców, mimo że znajdowały się w publicznej, leśnej przestrzeni rekreacyjnej. Według jej słów, opiekunka psów nie miała nad nimi kontroli i nie zareagowała odpowiednio na moment ataku.
– Nasz pies wyszedł tylko przed garaż, miał kaganiec, ale nie był na smyczy. Nie miał szans się obronić. Został zaatakowany natychmiastowo, brutalnie, na oczach moich dzieci – relacjonuje Jesica.
W wyniku próby ratowania psa kobieta została pogryziona przez jednego z atakujących psów. Zmarły pies nosił imię Makczu.
„A gdyby to było dziecko?” – pyta zrozpaczona właścicielka
Jesica Dragon-Podolak nie ukrywa emocji. W rozmowie z redakcją Warszawa w Pigułce mówi:
– Co gdyby to było dziecko? – pyta z rozżaleniem.
– Albo gdyby dziecko wyszło z tym psem? Przecież ono nie miałoby żadnych szans…
Podkreśla, że miejsce, gdzie doszło do ataku, to popularna okolica spacerowa – pełna rodzin z dziećmi i właścicieli psów. Jej zdaniem właścicielka agresywnych psów nie powinna prowadzić ich bez kagańców w takim miejscu.
Czy przepisy zostały złamane?
Zgodnie z obowiązującymi przepisami:
-
agresywne psy (lub psy ras uznawanych za niebezpieczne) powinny być prowadzane w kagańcu i na smyczy,
-
pies bez smyczy (nawet w kagańcu) nie powinien samodzielnie wychodzić na teren ogólnodostępny.
Zarówno jedna, jak i druga strona mogła naruszyć przepisy, jednak to agresja i śmierć zwierzęcia przesuwają odpowiedzialność w stronę właścicielki psów atakujących.
Sprawa może trafić na policję
Zdarzenie może stanowić podstawę do zgłoszenia na policję lub straż miejską. Właścicielka psa, który zginął, ma prawo ubiegać się o zadośćuczynienie, a także zgłosić pogryzienie jako naruszenie nietykalności cielesnej.
W sytuacjach, w których pies stanowi zagrożenie dla innych ludzi i zwierząt, możliwe jest również orzeczenie zakazu posiadania psów lub kary grzywny czy nawet odpowiedzialności karnej – jeśli doszło do poważnych obrażeń.
Apel do mieszkańców
Jesica apeluje o ostrożność i odpowiedzialność:
– To nie pierwsza sytuacja z udziałem tych psów. Zanim znów wydarzy się coś tragicznego – tym razem być może z udziałem dziecka – ktoś musi zareagować.
Redakcja będzie monitorować sprawę.
Jeśli byli Państwo świadkami zdarzenia lub mają informacje o podobnych incydentach – prosimy o kontakt.
Artykuł Dramatyczny atak. Zagryzły małego psa. „A gdyby to było dziecko?” – pyta właścicielka pochodzi z serwisu Warszawa W Pigułce.