Redakcje „Więzi” oraz „Tygodnika Powszechnego” po śmierci ks. Michała Czajkowskiego próbowały nie tylko wybielać jego biografię, przejść do porządku dziennego nad jego długoletnią działalnością agenturalną oraz czynami pedofilskimi, lecz także szantażować moralnie wszystkich tych, którzy się nie zgadzali na kreowanie go na postać wybitną, wspaniałą, „czyniącą dobro”. To razi mocno, tym bardziej że wobec innych pedofilów w sutannach katolicy „otwarci” postępowali zupełnie inaczej, stale eksponując ich winy i domagając się daleko idących kościelnych rozliczeń. W przypadku swojego księdza postanowili postąpić jednak zupełnie inaczej.