Czy śmierć papieża to koniec liberalnego katolicyzmu?
Wpływowy felietonista portalu „American Conservative” zastanawia się, czy śmierć papieża Franciszka może oznaczać koniec liberalnego katolicyzmu. Nawiązując do wizyty wiceprezydenta USA J.D. Vance’a w Watykanie, ostatniego dostojnika, który spotkał się ze schorowanym papieżem Franciszkiem tuż przed jego śmiercią, Dreher doszukuje się czegoś „potężnie symbolicznego”. Vance bowiem jest konwertytą na katolicyzm, jednocześnie krytykiem liberalnych poglądów papieża […] Artykuł Czy śmierć papieża to koniec liberalnego katolicyzmu? pochodzi z serwisu PCH24.pl.

Wpływowy felietonista portalu „American Conservative” zastanawia się, czy śmierć papieża Franciszka może oznaczać koniec liberalnego katolicyzmu.
Nawiązując do wizyty wiceprezydenta USA J.D. Vance’a w Watykanie, ostatniego dostojnika, który spotkał się ze schorowanym papieżem Franciszkiem tuż przed jego śmiercią, Dreher doszukuje się czegoś „potężnie symbolicznego”. Vance bowiem jest konwertytą na katolicyzm, jednocześnie krytykiem liberalnych poglądów papieża na masową migrację. „Jest w tym coś potężnie symbolicznego” – pisze felietonista. „Scena dwóch mężczyzn, oddzielonych 48 latami i oddalonych od siebie o niewiele ponad metr, symbolizuje przemijanie jednego rodzaju katolicyzmu i narodziny innego” – dodaje.
Dreher przypomina, że po objęciu tronu papieskiego przez argentyńskiego kardynała w 2013 roku, postępowi katolicy mieli nadzieję na wystąpienie „efektu Franciszka”, polegającego na liberalizacji doktryny katolickiej i dyscypliny duszpasterskiej rzekomo po to, aby przyciągnąć kolejne miliony wiernych do Kościoła. Miała to być reakcja na odejście od „nieprzejednanego konserwatyzmu Rzymu” i odpowiedź na potrzebę Kościoła bardziej „inkluzywnego”.
Bardziej radykalni reformatorzy są jednak rozczarowani zbyt wolnym wprowadzaniem zmian. Sam Dreher uważa, że zmarły papież, co prawda źle traktował tradycyjnych katolików, których „często obrażał w publicznych wypowiedziach”, jednak nie udało mu się także zainicjować powszechnej odnowy, w tym doprowadzić do wzrostu powołań liberalnych kapłanów.
Jako przykład podaje kryzys postępowych seminariów w USA. Zaznaczył też, że ponieważ papież przez lata głosił niepewną doktrynę i powodował chaos w zarządzaniu Kościołem, wielu młodych ludzi przyjęło katolicyzm nie z jego powodu, ale pomimo niego. Do tej właśnie grupy należy wiceprezydent USA.
J.D. Vance, który jest bliskim przyjacielem felietonisty konserwatywnych mediów, gdy po raz pierwszy powiedział mu o swoim zamiarze konwersji na katolicyzm, „miało to wiele więcej wspólnego z faktem, że wielu amerykańskich intelektualistów publicznych, których najbardziej podziwiał, było katolikami. Co więcej, byli konserwatywnymi katolikami – innymi słowy mężczyznami i kobietami, którzy mogli lub nie być politycznie prawicowi, ale mimo to stali za autorytatywnym katolickim nauczaniem teologicznym”.
W eseju z 2020 roku w magazynie „The Lamp”, Vance tłumaczył, dlaczego został katolikiem. Wychował się w „niekościelnym” ludowym protestantyzmie, odruchowo wręcz antykatolickim. Dołączając do piechoty morskiej USA miał stać się jednym z tak zwanych „nowych ateistów”. Z czasem, gdy poznał chrześcijan, którzy zrobili na nim dobre wrażenie, stwierdził, że jednak chrześcijaństwo może mieć więcej do zaoferowania niż myślał. Sięgnął po „Państwo Boże” św. Augustyna. Vance zaznaczył, że odkrył, iż autor tego traktatu „wyartykułował prawdę, którą czuł od dawna, ale której nie wypowiadał”. Chodziło mu o to, że poświęcamy zbyt dużo czasu na dbanie o konsumpcję i przyjemność, a zbyt mało na obowiązki i cnotę. „To była najlepsza krytyka naszej współczesnej ery, jaką kiedykolwiek przeczytałem” – komentował Vance. Ta refleksja właśnie miała go doprowadzić nie tylko do chrześcijaństwa, ale do katolicyzmu. Zaczął on inaczej patrzeć na katolicyzm jako „najbliższy wyraz tego rodzaju chrześcijaństwa: zafascynowanego cnotą, ale świadomego faktu, iż cnota kształtuje się w kontekście szerszej wspólnoty; współczującego pokornym i biednym tego świata, ale nie traktującego ich przede wszystkim jako ofiar; chroniącego dzieci i rodziny oraz zabiegającego o rzeczy niezbędne do zapewnienia im rozwoju. I przede wszystkim jako wyraz wiary skupionej wokół Chrystusa, która wymaga od nas doskonałości, tak jak On kochał bezwarunkowo i łatwo wybaczał”.
Dreher przedstawił Vance’a młodemu dominikańskiemu księdzu o bardzo dobrej reputacji. „Rok później J.D. zaprosił mnie do Cincinnati, gdzie mieszkał, na jego formalne przyjęcie do Kościoła katolickiego. To był zaszczyt być świadkiem tej doniosłej chwili w życiu przyjaciela” – wspomina felietonista.
W eseju z 2020 r. Vance pisał między innymi o tym, że „zbyt wielu amerykańskich katolików nie okazuje należytego szacunku papiestwu, traktując papieża jako postać polityczną, którą należy krytykować lub chwalić według własnych kaprysów”. I mimo że papież Franciszek zaatakował retorycznie katolickiego wiceprezydenta, który bronił polityki migracyjnej obecnej administracji Trumpa, to Vance przyjął tę krytykę z pokorą. Nie wycofał się jednak ze swoich poglądów. Co więcej, odwołał się do katolickiej nauki o ordo amoris (porządku miłości), do augustiańskiego poglądu odnośnie do właściwego uporządkowania naszych uczuć według stopnia miłości, który jest dla niej odpowiedni, uzasadniając obowiązek państwa, by ograniczyć migrację dla dobra wspólnego.
„To wyraźnie kontrastuje z sentymentalnym humanitaryzmem Franciszka, który zdawał się niczego nie żądać od samych migrantów, a wszystkiego od tych, których kraje się nimi zapełniają. Poza konkretnym problemem migracji, w kontraście papieża i tego katolickiego polityka widzimy wyraźną różnicę między katolicyzmem z poprzedniej ery, takiej, w której polityk proaborcyjny, pro-LGBT, zwolennik otwartych granic, taki jak Joe Biden mógł zostać uznany przez Franciszka za dobrego katolika, a tym, który pojawia się teraz” – pisze Dreher.
I dodaje, że Vance jest „konwertytą milenijnym, którego do katolicyzmu przyciągnął zarówno umysł, jak i serce, a także głębokie korzenie intelektualne. To nie ojcowie Soboru Watykańskiego II wciągnęli Vance’a do łodzi, ale biskup Hippony i jego nieprzemijająca mądrość”. Dlatego próba „uaktualnienia” Kościoła katolickiego, by „dostosować go do poglądów współczesnego świata, czyni go nieatrakcyjnym”.
Politolog i wpływowy katolicki intelektualista przypomina także o wielu nawróceniach, jakie miały miejsce w ostatnim czasie w krajach zachodnich. Przywołał coroczną trzydniową pielgrzymkę z Paryża do Chartres, która w przeszłości gromadziła 18 tysięcy młodych tradycjonalistów katolickich, a w tym roku jej organizatorzy musieli tymczasowo zawiesić rejestrację online, ze względu na przytłaczającą liczbę zgłoszeń potencjalnych pielgrzymów.
„Coś się dzieje. Dzieje się coś wielkiego. Przyszłość katolicyzmu, przynajmniej w starych krajach zachodniego chrześcijaństwa, będzie wyglądać o wiele bardziej jak przyszłość J.D. Vance’a, a o wiele mniej jak przyszłość Jorge Bergoglio. Mimo to obaj mężczyźni pozostają braćmi we wspólnym wyznaniu wiary – i jest to coś, co trwa poza granicami śmiertelności”, komentuje Dreher.
Źródło: theamericanconservative.com
AS
Artykuł Czy śmierć papieża to koniec liberalnego katolicyzmu? pochodzi z serwisu PCH24.pl.