NBA: Jimmy Butler kozak, Draymond Green też kozak

Patronami dzisiejszego odcinka są Bartosz Gryglewski, Mirosław Skupiewski, Wojtek Skrzypek, Doc Rivers, Monolog86, Kuba Luboński, Michał Machał, Piotr Janus oraz Przemek Stępski. Takie wsparcie to i artykuł musi być super, zobaczę co da się zrobić. Dziękuję Panowie!  Hawks 134 Hornets 102 Skończyły się pomysły trenerowi Charlesowi Lee. Są granice w ramach których zespół może funkcjonować, […]

Mar 19, 2025 - 14:10
 0
NBA: Jimmy Butler kozak, Draymond Green też kozak

Patronami dzisiejszego odcinka są Bartosz Gryglewski, Mirosław Skupiewski, Wojtek Skrzypek, Doc Rivers, Monolog86, Kuba Luboński, Michał Machał, Piotr Janus oraz Przemek Stępski. Takie wsparcie to i artykuł musi być super, zobaczę co da się zrobić. Dziękuję Panowie! 

Hawks 134 Hornets 102

Skończyły się pomysły trenerowi Charlesowi Lee. Są granice w ramach których zespół może funkcjonować, ale gdy ze składu wyjmiesz LaMelo Balla, Tre Manna, Brandona Millera, Milesa Bridgesa, Granta Williamsa, czyli praktycznie całą pierwszą piątkę, pięciu najbardziej kompetentnych zawodników, nie możesz liczyć na zwycięstwa. To znaczy możesz, ale będzie to zwykła naiwność i mydlenie wszystkim dookoła oczu. Miałeś kiedyś mydło w oku? No właśnie. 

Mark Williams jako center pozbawiony partnera do pick and rolla, w obronie mebel nieprzydatny, bez znaczenia czy kryli indywidualnie czy strefowo. Hawks to chyba najgorszy dla niego matchup. Od rzutów trzypunktowych zaczął jego rywal z pozycji Onyeka Okongwu, bo ani Williams ani koledzy niespecjalnie kwapią się do krycia łuku. Wkrótce oglądaliśmy całą kanonadę w wykonaniu rookie Zacharie Risachera (21 punktów 8 zbiórek 5/9 z dystansu) Trae Younga (31 punktów 8 asyst) czy graczy funkcyjnych. ATL jako zespół osiągnęli 22/45 za trójkę i w trzeciej kwarcie po prostu odlecieli. W końcu Jastrzębie. 

Williams zaliczył 4 punkty, z czego się cieszę, bo właśnie na to liczyłem. Nie był w stanie bronić, a ograniczenia ofensywne własne i kolegów odebrały mu spacing, przestrzeń do manewrów. Próbował rozdzielać, rozrzucać piłki ze środka. Drugi mecz z rzędu zaliczył najwięcej akcji w całej drużynie (5) co samo w sobie mówi o jakości produktu aktualnego Charlotte. Przecież tam już Moussa Diabate próbowany jest na silne skrzydło. Gdzie? Jak?!

A propos, waleczny Diabate nieszczęśliwie się zaplątał w rywalizacji o zbiórkę i teraz może się okazać, że poważnej kontuzji uległo kolano. Życzmy mu zdrowia, bo to chyba najwaleczniejszy role-player ligi, gość który z czystej tężyzny fizycznej, przy relatywnym braku jakichkolwiek innych umiejętności, zrobił super użytek i wydrapał sobie skromny, jak na warunki NBA, kontrakt w Charlotte. 

Diabate tak samo jak Mark Williams, wymagają odpowiedniego otoczenia, odpowiednio utalentowanych partnerów, aby stanowić zagrożenie. Powiedzmy więc sobie od razu, Williams w Lakers u boku Luki Doncica, to byłby zupełnie inny kaliber zawodnika, po dwadzieścia punktów w każdym prawie meczu. Facet jest dłuższy niż Victor Wembanyma, mówię o tzw. standing reach. Stanowi śmiertelne zagrożenie lobem nad obręcz, a do tego bardzo nieźle biega. Umiejscowiony w dunker’s spot również sprawdziłby się idealnie. 

Lakers zareklamowali jego transfer i oddali Charlotte z powrotem z uwagi na jego bliżej nieokreślone deficyty fizyczne. Wielki znak zapytania stanowi jego obrona pick and rolla, bo można zawodnika wyszkolić, zautomatyzować jego ruchy jak powiedzmy u Marcina Gortata, brak szybkości zniwelować zasięgiem, ale tutaj jest coś więcej na rzeczy. Być może chodzi o brak zakresu ruchu w stawie biodrowym Marka? Przyuważcie następnym razem, bo Williams grający do przodu to jest Wilt Chamberlain lite, ale na boki to jest gość, który może parkować auto na niebieskim znaczku.

Pozytywne wrażenie wywarł na mnie w tym spotkaniu 195-centymetrowy rookie Marcus Garrett. Miał taką sekwencję, w której wymanewrował całą obronę kozłem przedostając się pod kosz w poprzek parkietu, następnie wyjął piłkę w koźle Youngowi i popędził po łatwe punkty, a w kolejnej akcji znów przechwycił piłkę kozłowaną przez Trae’a. Potencjał ma więc piekielny po obu stronach, cały sezon zakopany na ławce Hornets, nigdy byśmy się o nim nie dowiedzieli gdyby nie kontuzje. Kolejny argument za tym by zwiększyć liczbę klubów NBA! 

Nets 96 Celtics 104

Rzadko im się zdarza, ale tym razem Boston dał odpocząć obu gwiazdom, Tatum i Brown dostali wolne, z czego zapewne nie ucieszy się komisarz Adam Silver. W kilku klubach już trwa dochodzenie, banda Silvera niczym ZUS sprawdza zasadność wystawienia zwolnienia lekarskiego oraz czy zawodnicy wykorzystują zwolnienia zgodnie z przeznaczeniem, haha.

Prawda jest taka, Celtics w pompie mają wyniki reszty rundy zasadniczej. Najważniejsze jest aby nie spaść poniżej drugiego miejsca oraz aby nie dopuścić do urazów przeciążeniowych. Stąd to waflowanie składem. Nets mają jeden tryb gry, więc tu nie było zagrożenia. Fajne, młode chłopaki, ale samą żywiołowością i pałowaniem ball-handlera na picku, się w NBA nie wygrywa. Jeszcze raz: fajne, atletyczne chłopaki nie oszczędzające zdrowia, w pierwszej połowie nadawali ton, prowadzili paroma posiadaniami, ale zwycięstwo był poza ich zasięgiem. 

Koniec końców prezencja Kristapsa Porzingisa wchodzącego w środek do podania, koszykarska bezczelność Derricka White’a (to po prostu jest bardzo dobry zawodnik, który będzie rzucał tak długo aż trafi) oraz „dzień konia” wytatuowanego Baylora Scheiermana (20 punktów 6/7 zza łuku) rozstrzygnęły zawody na korzyść obrońców tytułu. Łotysz ma nogi z waty jeszcze po chorobie, ale rzuty blokuje, a na czwartym metrze możesz go co najwyżej sfaulować (25 punktów 13 zbiórek 3 bloki 9/13 z gry). 

 Załamujący jest natomiast kolega D’Angelo Russell, którego w zespole nowojorskim nie powinno w ogóle być! Dla mnie jego styl jest kancerogenny, rozumiem pewność siebie i luz na bani, ale nie siedzi ci cały mecz, więc dlaczego oddajesz dziewięć z ostatnich jedenastu rzutów zespołu? Chwaliłem parę razy Jordie Fernandeza, ale tam elastyczności gry także nie ma. Widać wyraźnie przy stałych fragmentach, wszystko zindywidualizowane jak u Doca. Gracze zadaniowi siedzą w rogach czekając na lepsze jutro, patrzą jak brawurowo kozłuje i rzuty pałuje wielki D’Lo „ice in my veins” Russell, autor 18 punktów przy skuteczności 6/18 z gry. 

Bucks 93 Warriors 104

Dubs słusznie dali wolne Stephenowi Curry’emu, który kolejkę wcześniej, przeciwko Denver wyglądał po prostu FATALNIE. I nie mówię tu o przestrzelonych rzutach, ale decyzyjności, szkolnych stratach i braku skupienia. Tak się dzieje gdy system nerwowy jest przeciążony i trzeba było dać chłopu wolne. 

Na szczęście Jimmy Butler (24 punkty 8 zbiórek 10 asyst) jest na posterunku. Trzeba Wam było widzieć jak walczy momentami, jakiej mocy przydaje kolegom, jakiej pewności siebie, jakim przykładem świeci. Czysty walor mentalny go separuje od reszty zawodników i chociaż poprzednie spotkanie przegrali. Po dzisiejszym zwycięstwie Warriors osiągają (15-2) z Jimem w składzie!

Prosta gra, generowanie przewag na określonych przestrzeniach, współpraca w dwójkach, zmiany tempa. Zwycięstwo przypieczętowuje Brandin Podziemski po podaniu Butlera. Przy okazji, Jimmy od czterech gier zalicza niewiele mniej potencjalnych asyst niż Trae Young! To jego nadrzędna rola, kleić grę, kolegów w Golden State ma odpowiednio uzdolnionych ofensywnie, zobaczcie sami:

Doc Rivers jest załamany. Zbyt wcześnie złapali flow, teraz pójdzie to w dół. Jak pisałem, są boleśnie przewidywalni i inteligentna ekipa ich ogra w siedmiu przypadkach na dziesięć. Tegoroczny bilans Kozłów to 38-30. Zważywszy zatrudniany talent, szału nie ma. 

Bucks śpią w obronie, sztampowo stoją, przyzwyczajeni są do schematycznej gry rywala. To jest właśnie walor Golden State, to są te różnice:

Kolejną kwestią, zaletą dołączenia do składu Butlera jest ponowny rozkwit (wiara w sukces) Draymonda Greena! Shrek w tym spotkaniu zagrał jak Defensive Player of The Year. Trzymał Giannisa za jaja, koordynował kolegów przed sobą, przejmował zasłony, zebrał 10 piłek, ukradł dwie i cztery razy zablokował! Amerykańscy naukowcy donoszą, że Antetokounmpo 1v1 przeciw niemu zaliczył dziś 0/6 z gry i to by się zgadzało jeśli chodzi o tzw. test oka. 

Kyle Kuzma kompletnie ignorowany na obwodzie, cała uwaga idzie na Greek Freaka i Lillarda. Kuz ma taką przypadłość, że on sobie sam utrudnia życie i jak już mu przyjdzie kończyć akcję, to oddaje najtrudniejsze rzuty z dostępnych. Nie jestem fanem tegoż zawodnika. Siłą rzeczy jego ofensywne zdolności nie są i nie będą przez Bucks odpowiednio spożytkowane, a wszelkiego rodzaju „fundamentals” u Kuzyna są poniżej przeciętnej. 

Lillard podwajany, a co za tym idzie odłączony. On się sam odłącza, przestaje angażować. Wszelkie inne elementy są znacząco poniżej przeciętnej. To jest naprawdę zalążek tego, co czeka Milwaukee w playoffs. 

Cavaliers 119 Clippers 132

Przede wszystkim, James Harden (22 punkty 9 asyst) wciąż to ma i co ważniejsze, znów to czuje! Evan Mobley zawinięty w papierek, wyrzucony do kosza, jak zgniły banan, którego zapomniałeś wyciągnąć z plecaka: 

Clippers przeciwko najlepszej drużynie NBA, zagrali pierwszorzędne zawody i samemu sobie pokazali, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych w nadchodzących playoffs. Harden rzucał słabo, ale na koźle wciąż trzyma tempo i stanowi zagrożeniem. Kawhi odpalił tryb robota: 33 punkty 7 zbiórek 4 przechwyty, bo skoro Cavs pozostawiali go w pojedynczym kryciu, grzech było nie korzystać. Ivica Zubac to samo, swoja gra na post up i po zasłonie: 28 punktów 20 zbiórek, a do tego bezbłędny z ławki Bogi Bogdanovic (3/3 zza łuku). 

Cleveland czuło pismo nosem, podejmowali próby, walczyli, ale gdy widzisz błysk w oku przeciwnika, jak mu się robota w rękach pali, starania czasem nie mają sensu. Donovan Mitchell poddany naciskowi, ze ścianą w polu trzech sekund, nie wyszedł mu ten mecz: 5/18 z gry. Rozdał w to miejsce 11 asyst, ale nie taka jest jego rola. Trochę się lenił przez ostatnie półtora miesiąca, rzadko włączał turbo i teraz się przycisk trochę zacina, jak widać. 

Cavs niniejszym nie będą już cisnąć, śrubować rekordów. Aby osiągnąć siedemdziesiąt zwycięstw musieliby wygrać wszystkie, z pozostałych czternastu gier. Więc niech oni teraz o siebie zadbają nawzajem i przygotują fizycznie i mentalnie na playoffs. Dzisiejszy przestój na przełomie 3 i 4. kwarty był wymowny, trzeba naładować baterie. 

Zaczęli z kopyta, 45 oczek w pierwszej kwarcie, Mobley kozłujący pięknie od kosza do kosza, za plecami myk myk. Myśleli chyba, że się LAC przestraszą, pokłonią, przeproszą i wypną. Nic z tego, czy sigma Harden kiedykolwiek się przed kimkolwiek wypinał? Haha. 

 

Other NBA news

-> Domantas Sabonis parę dni temu wrócił po przerwie wywołanej naciągniętym ścięgnem udowym, ale pech wciąż się go trzyma. W meczu z Memphis najpierw dostał z główki w łuk brwiowy, a jak go już połatali na zapleczu hali, kilka minut później skręcił kostkę. Opuści dwa tygodnie. Pytanie brzmi czy Kings utrzymają się w dziesiątce w tym czasie. W tabeli ścisk, Phoenix Suns bardzo chcieliby ich wysiudać, ale mówiąc szczerze, kompletnie nie zasługują nawet na szansę gry w ósemce, więc niech spie%$alają. 

-> weteran parkietów Marcus Morris uważa, że Lakers mogą spokojnie pokonać OKC i awansować do NBA Finals. 
-> „dla mnie to tegoroczny Defensive Player of The Year” – Ben Simmons na temat Dysona Danielsa 
-> zgodnie z oczekiwaniami Sixers oficjalnie zakończyli sezon Paula George’a który sypie się zdrowotnie jak choinka po Trzech Królach. 

To co? Dobrego dnia wszystkim, może być taki odcinek, podobało się? Jeśli chcielibyście abym poruszył konkretną, palącą Was kwestię, zapraszam do zadawania pytań w komentarzach. B